Wszyscy zdobywali punkty - rozmowa z Billy Forsbergiem, zawodnikiem Lotosu Gdańsk

Drużyna Lotosu Gdańsk pokonała w Ostrowie tamtejszy Intar Lazur 48:43 i umocniła się na drugiej pozycji w ligowej tabeli. Zespół z Gdańska jest teraz bardzo bliski jazdy w barażach. W czwartkowym spotkaniu siedem punktów dla ekipy Lotosu zdobył Billy Forsberg.

Jarosław Galewski: Przede wszystkim gratuluję zwycięstwa. Jak ocenisz spotkanie z Intarem Lazur Ostrów?

Billy Forsberg: Dziękuję bardzo za gratulacje. Można powiedzieć, że w tym spotkaniu każdy z zawodników wykonał bardzo dobrze swoją pracę. Wszyscy zdobywali punkty a to przecież najważniejsze. Dzięki temu można wygrywać spotkania. Jeżeli chodzi o moją postawę, to bardzo dobry w moim wykonaniu był pierwszy bieg. Później miałem trochę problemów z odpowiednimi ustawieniami moich motocykli. Właściwie pozostałem przy przełożeniach z pierwszego wyścigu i niestety okazało się, że to nie zdało egzaminu. Pod koniec zawodów spróbowałem czegoś innego i na pewno było lepiej.

Jaka atmosfera panowała w zespole z Gdańska po dwóch ostatnich porażkach?

- Nie da się ukryć, że nie mieliśmy powodów do radości. Nikt w klubie nie był szczęśliwy z tego, co się stało. Musimy jednak wrócić do jazdy na wysokim poziomie. Teraz trzeba odstawić w niepamięć ostatnie pojedynki i skupić się na spotkaniach, które są przed nami. Trzeba wygrać pozostałe mecze. Jeżeli nie będziemy tego robić, to możemy mieć problemy z utrzymaniem drugiej pozycji. Recepta na sukces jest więc stosunkowo prosta. Musimy wygrywać.

Załóżmy, że pojedziecie w barażach. Jak ocenisz wasze szanse w starciu z Marmą Polskie Folie Rzeszów?

- Powiem szczerze, że nie bardzo wiem, co mogę powiedzieć. Nie znam zawodników, którzy startują w tym zespole. Nie wiem również, jaki jest rzeszowski tor. Wydaje mi się jednak, że pomiędzy pierwszą ligą a najwyższą klasą rozgrywkową jest spora różnica. Trudno mi jednak oszacować, jak wiele dzieli czołowe zespoły w pierwszej lidze od drużyn ekstraligowych, które zajmują dolne pozycje w ligowej tabeli.

Czy można powiedzieć, że zadomowiłeś się w Gdańsku na dobre?

- Na pewno tak. Bardzo lubię ten klub. Niestety, mam pewne problemy ze zdobywaniem punktów na naszym torze. Wierzę jednak, że jestem w stanie znaleźć wyjście z tej sytuacji. Poprzedni sezon był dla mnie bardzo dobry. Przyjeżdżałem na zawody i potrafiłem punktować na wysokim poziomie. W tym roku wszystko przychodzi mi trudniej. Teraz pojawiam się na zawodach i bardzo często z moim dorobkiem punktowym nie jest najlepiej. Pocieszam się jednak tym, że każdy ma czasami takie wahania. Być może ten sezon jest dla mnie trochę gorszy. Na pewno nie zamierzam się poddawać. Będę pracował ciężko i zrobię wszystko, żeby przebić się na szczyt.

Swego czasu w Szwecji mówiono, że możesz być następcą Tony Rickardssona. Takie opinie pomagają czy stanowią dodatkową presję?

- Nie odczuwam żadnego ciśnienia związanego z takimi opiniami. Być może Tony był nawet najlepszym zawodnikiem w historii i dlatego dorównanie takiemu żużlowcowi jest niesłychanie trudnym zadaniem. Powiem szczerze, że skupiam się na tym, żeby osiągnąć swój najlepszy pułap. W tym roku kończę dwadzieścia lat i myślę, że to dobry wiek dla zawodnika.

Jazda w polskiej lidze jest niesłychanie trudna. Czy Polska prześcignęła już Anglię oraz Szwecję i stała się najlepszą szkołą jazdy?

- Myślę, że najlepszą szkołą żużla jest nadal Anglia. W lidze polskiej można się także wiele nauczyć, ponieważ poziom rywalizacji jest tutaj naprawdę wysoki. Jazda w Polsce to bardzo trudna przeprawa. Jeżeli chodzi o moje plany na przyszłość związane ze starami w innych ligach niż polska, to ciężko mi w tej chwili cokolwiek powiedzieć. Na pewno będę starał się znaleźć kontakty i podpisać nowe kontrakty w Szwecji i Anglii.

Komentarze (0)