Zbigniew Fiałkowski: Organizacyjnie przygotowani na ekstraligę

[tag=868]GKM Grudziądz[/tag] ma w tym roku powalczyć o awans do elity. Prezes Zbigniew Fiałkowski podkreśla, że zarząd klubu jest zdeterminowany, by osiągnąć ten cel.

Po raz ostatni w najwyższej klasie grudziądzanie występowali w sezonie 1999. Po tym, jak w 2002 roku zajęli w I lidze ostatnie miejsce, powstał nowy klub, który rozpoczynał starty od najniższego szczebla. Na jego czele stanął Zbigniew Fiałkowski, sprawujący rządy do dziś. GTŻ wygrywając w II lidze wszystkie mecze, szybko powrócił na zaplecze ekstraligi. W poprzednim sezonie otarł się o awans, przegrywając baraże ze Spartą Wrocław. W tym zamierza walczyć o bezpośrednią przepustkę.

Zbigniew Fiałkowski twierdzi, że klub jest organizacyjnie przygotowany do awansu. - Gdy gościliśmy Spartę i jechaliśmy według zasad ekstraligowych, sędzia Wojciech Grodzki wystawił nam bardzo dobrą ocenę - podkreśla. - Już w marcu ubiegłego roku zamontowaliśmy oświetlenie, a stadion będzie dalej modernizowany. Jego właścicielem jest miasto, ale awans powinien zmobilizować władze do dalszych remontów. Posiadamy pozwolenia na budowę, brakuje tylko środków. Jako zarząd jesteśmy zdeterminowani do osiągnięcia celu. Skompletowaliśmy silny skład, który powinien walczyć o wysokie lokaty. 2. miejsce z poprzedniego sezonu przyjęliśmy z umiarkowaną satysfakcją, lecz do końca nas ono nie zadowalało. W tym roku nadarza się okazja do awansu i bardzo chcemy z niej skorzystać. Zdaję sobie sprawę, że to tylko sport i nasze aspiracje mogą zostać pokrzyżowane przez nieprzewidziane wydarzenia. Na to trzeba wziąć poprawkę, gdyż sport uczy pokory. Nie zmienia to faktu, że pod względem organizacyjnym na ekstraligę jesteśmy gotowi.

W przypadku awansu znacząco nie zmieniłby się budżet grudziądzan. - Waha się on w okolicach 2,5 miliona złotych. To żadna tajemnica - wyjaśnia prezes Fiałkowski. - Wiem, jakimi środkami dysponują niektóre kluby ekstraligowe, ale jeśli awansujemy, na pewno nie będziemy szastać pieniędzmi. Nie zwiększymy budżetu o 100 czy 150 procent, bo nas na to nie stać. Postaramy się znaleźć dodatkowe finanse, lecz będziemy przy kontraktowaniu żużlowców bardzo ostrożni. Przebijanie stawek ani oferowanie wirtualnych pieniędzy nie wchodzi w grę. Mam świadomość, iż nakłady wzrosną i nie będzie łatwo pozyskać środków. To bardzo teoretyczne rozważania, ale byłoby to kolejne wyzwanie, któremu wierzę, że podołalibyśmy.

Zbigniew Fiałkowski jako prezes z ponad dziesięcioletnim stażem wciąż posiada motywację do dalszego działania. - Postawiłem sobie za cel awans do ekstraligi i dopiero gdy uda się go zrealizować, będę mógł usiąść na trybunie honorowej, wystąpić w roli recenzenta i komuś wytykać błędy - tłumaczy Fiałkowski, który w prezesurze miał 42-dniową przerwę. - Po zakończeniu pierwszej kadencji do klubu przyszedł były prezydent miasta, ale gdy po krótkim czasie odchodził, mieliśmy więcej pracy niż wcześniej. Za moich rządów pojawiały się zarówno lepsze, jak i gorsze momenty. Do tych przyjemnych należy zaliczyć triumf w II lidze z kompletem zwycięstw, do smutniejszych walkę o utrzymanie.

- Jestem człowiekiem, który łatwo się nie poddaje - dodaje szef GKM-u. - Buzuje ciągle adrenalina, ta pokusa wprowadzenia zespołu do ekstraligi. Nie opadają emocje, nie czuję też zmęczenia materiału. Jeśli ktoś wchodzi do sportowego środowiska i po jednym niepowodzeniu podnosi ręce i wywiesza białą flagę, to lepiej niech sportem się nie zajmuje. Sam też notowałem wpadki, ale nie poddawałem się i na nowo podejmowałem rękawicę. Jako zarząd staramy się myśleć długofalowo i mamy do spełnienia jeden cel. Chęci są bardzo duże, ale gdyby tylko one decydowały o sukcesach, to już dziś moglibyśmy ustawić tabelę. A przecież nie o to w sporcie chodzi.

Fiałkowski wykazuje determinację także w walce o anulowanie kary za krytykę sędziego Ryszarda Bryły po ubiegłorocznym meczu ze Startem Gniezno. - W tym tygodniu złożę odwołanie do pani minister sportu i zobaczymy, jak ona do tej sprawy się odniesie. Uważam, że panuje wolność słowa w tym kraju i jeśli ktoś uważa, że go obraziłem, może podać mnie do sądu z powództwa cywilnego. Gdy dochodzi do, moim zdaniem, wypaczenia wyniku przez sędziego, to mam prawo to powiedzieć. Prawda może czasem zaboleć, ale każdy powinien móc w granicach rozsądku i konstruktywności wyrażać swoją opinię. Jeśli rozmawiamy w tym samym języku, a rozmawiamy, to powinniśmy wspólnie nad problemami się zastanawiać i je rozwiązywać, a nie wszystkich karać. Idziemy tymczasem w zupełnie innym kierunku - kończy prezes GKM-u.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie nowy fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: