Dopiero w niedzielę odbyły się inauguracyjne mecze Enea Ekstraligi. PGE Marma Rzeszów pojechała na daleki wyjazd do Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie po słabym początku i wspaniałej końcówce meczu pokonała miejscową Stal różnicą sześciu punktów.
Na triumf drużyny prowadzonej przez Dariusza Śledzia złożyła się przede wszystkim wspaniała forma czwórki seniorów. Słaby występ zanotował zawodnik z minimalnym KSM-em, Dawid Lampart, który w czterech biegach nie zdobył ani jednego punktu. - Najważniejsze, że drużyna wygrała. Z tego się cieszymy. O swoim występie mogę powiedzieć jedynie, że dobrze wychodziło mi na startach, ale na trasie nie czułem się już tak komfortowo i stąd taki, a nie inny dorobek przy moim nazwisku. Wychodzi teraz mała liczba startów - wyjaśnił żużlowiec w rozmowie z naszym portalem.
Lampart już w poprzednim sezonie, jeżdżąc w barwach ekipy z Tarnowa, przyzwoicie wyglądał na torze, jednak nie przekładało się to na zdobycze punktowe. - Mieliśmy przed sezonem tylko dwa sparingi. Ja jeszcze nie potrafię złapać luzu, tego odpowiedniego rytmu. Ze startu idzie mi dobrze, ten element bardzo często wygrywam, ale później się gubię i nie wiem nawet co na ten temat powiedzieć - stwierdził. - Mam cały tydzień aby dobrze przygotować się na kolejną niedzielę. Jak widać sprzęt jedzie, ale ja nie mogę złapać luzu. Jeśli mi się uda, to będzie dobrze, bo z takimi startami to można robić naprawdę dużo punktów. Na razie jednak jadę jak p***a - dodał.
Rzeszowianie sprawili w niedzielę nie lada niespodziankę. Ekipa PGE Marmy na papierze wygląda nieco solidniej od Stali Gorzów, jednak nie jest tajemnicą, że Stadion im. Edwarda Jancarza był do tej pory istną twierdzą, gdzie niewielu zawodników potrafiło się odnaleźć. Wystarczy wspomnieć, że drużyna Dariusza Śledzia jest dopiero drugą, która wygrała przy Śląskiej od końcówki 2010 roku. - Chłopaki jadą dobrze, a dzisiaj pokazaliśmy, że jesteśmy silną drużyną. Niektórym tylko brakuje jazdy, ale myślę, że będzie coraz lepiej. To tylko kwestia czasu i ja też dorzucę parę punktów. Łukasz Sówka też się rozjeździ i będzie punktować. Bo my naprawdę nie mieliśmy wiele jazdy. Zaliczyliśmy jedynie sparingi w Grudziądzu i w Lesznie - zauważył Lampart.
Podczas niedzielnego meczu dochodziło do wielu groźnych sytuacji. W szczególności na wyjściach z łuków zawodników wyrzucało w górę, w efekcie czego upadki zanotowali Łukasz Kret i Bartosz Zmarzlik. - Tor w Gorzowie jest trudny technicznie i to niełatwa sprawa spasować się do niego tuż po zimie. O samym stanie nawierzchni nie ma za bardzo co mówić. Była jaka była, każdy ma prawo przygotować nawierzchnię pod siebie - zakończył zawodnik PGE Marmy.