Rafał Sumowski: Tomku, dzisiaj nie najgorsze zawody w Twoim wykonaniu. To nie był jeszcze ten "Chrzanek", który w Gdańsku wygrywa z najlepszymi, ale widać, że z Twoją formą jest już co najmniej nieźle.
Tomasz Chrzanowski: Tak, jest już lepiej. Cieszę się, że wszystko wraca do normy. Przyjechałem dzisiaj z marszu, gdyż po meczu w Ostrowie zrobiłem sobie wolne. Jak było widać nawierzchnia toru została przygotowana inaczej, niż tak jak w ostatnich naszych spotkaniach. Trzeba się do niej na nowo dostosować, więc dzisiejsze zawody potraktowałem jako przetarcie przed meczem z Poznaniem…
Czyli wracacie do starej charakterystyki nawierzchni?
- Dokładnie. Tak jak mówiłem, na nowo trzeba się przystosować do tego twardego toru i do powstających na nim dziur. Dzisiaj ładnie wyszedł mi pierwszy wyścig, potem zanotowałem defekt i przesiadłem się na drugi motocykl. Akurat dzisiaj miałem możliwość przetestowania nowego silnika. Bardzo dobrze, gdyż przypuszczam, że piątkowy trening mógłby nie wystarczyć, skoro nasza drużyna składa się głównie z obcokrajowców. Jeżdżąc z juniorami nie zawsze ma się odpowiednie odniesienie. Dzisiaj była więc świetna okazja, aby sprawdzić czy ten sprzęt jest szybki. Taki właśnie był podczas tych zawodów, chociaż wiadomo, że nad optymalnymi ustawieniami silnika trzeba jeszcze popracować.
Co myślisz o samej inicjatywie takich zawodów jak dzisiaj? Z pewnością miło było spotkać zawodników zasłużonych dla tego klubu...
- Zgadza się, chociaż szkoda, iż nie dopisała publiczność. Czemu? Nie wiem, być może za późna godzina, za niska temperatura. Działacze na pewno liczyli, że przyjdzie więcej publiczności. Tak to czasami bywa, być może za dużo żużla w weekend(śmiech - przyp. red.). W sobotę Grand Prix, dzisiaj kwalifikacje w Zielonej Górze, może jakiś przesyt? Największą rolę odegrała chyba jednak temperatura, która nas nie rozpieszczała, było dosyć chłodno. Cóż… jest już wrzesień, idzie jesień (śmiech). Myślę, iż o podobnej porze pojedziemy z Poznaniem, więc fajnie, iż była możliwość pościgać się dziś przy światłach, przy niższych temperaturach, kiedy to silniki zachowują się nieco inaczej.
Tomku, musimy poruszać ten nieprzyjemny temat zawieszeń. Mówi się, iż zarząd potraktował Ciebie i Krzysztofa Jabłońskiego zbyt ostro. W Ostrowie pokazałeś, iż za wcześnie w Ciebie zwątpiono. Jak wyglądają obecnie Twoje relacje z zarządem klubu? Pytam zwłaszcza pod kątem przyszłorocznych startów. Krążą plotki, iż myślisz o odejściu z Gdańska.
- Powiem tak - zawaliłem mecz w Rybiku i to nie podlega dyskusji, mogę tylko po raz kolejny przeprosić naszych kibiców. Co do pozostałych spotkań, starałem się być w stu procentach przygotowany, ale dano szanse innym zawodnikom. Zakontraktowano Charliego Gjedde, który dostał okazję, aby się wykazać. Z jakim skutkiem, każdy widział. Ja się cieszę z tego, iż powróciłem do składu w dobrym momencie i mogłem pomóc w zwycięstwie w Ostrowie.
Czy kibice mogą liczyć na to, że zostaniesz w Gdańsku?
- Ciężko mi to powiedzieć. Odkąd jestem w Wybrzeżu byłem z nim całym sercem i sporo tego serca zostawiłem na torze. Wiele wysiłku i zdrowia włożyłem w jazdę dla tego klubu. Pytanie o moją przyszłość w Gdańsku powinno być raczej skierowane w stronę działaczy. Faktycznie, było trochę niesmaku w ostatnim czasie, ale ja nie mówię nie - jestem otwarty na rozmowy. Być może już najwyższy czas na konkretniejsze negocjacje, ale ja w tym sezonie zmagałem się z problemami, zarówno zdrowotnymi jak i sprzętowymi. Dlatego w tej chwili po prostu cieszę się z powrotu do składu i skupiam na tym, aby jak najlepiej pojechać w końcówce sezonu.