"Rosyjska torpeda" odpala w finałach
Emil Sajfutdinow nie błysnął w Auckland, gdzie zdobył zaledwie 6 punktów. Jednak już w Bydgoszczy i Goeteborgu "rosyjska torpeda" odpaliła, choć z nieco spóźnionym zapłonem. W obu tych zawodach Emil może nie był najrówniej jeżdżącym żużlowcem, wszak w Bydgoszczy rzutem na taśmę awansował do półfinałów, ale w decydujących wyścigach zwyciężał po zaciętej walce. Na torze Polonii ograł na dystansie Mateja Zagara, a na Ullevi pokazał mistrzowski kunszt wyraźnie odrodzonemu Chrisowi Holderowi. Rosjanin, gdyby przyznawano podwójne punkty w finale miałby już ich 44 i liderował w klasyfikacji przejściowej cyklu.
Emil ostatnio przeżywał rodzinny dramat. Problemy osobiste nie wpłynęły jednak na formę Rosjanina, który pewnie z bólem serca opuszczał umierającego ojca i poleciał na Grand Prix w Goeteborgu. Warto było jednak powalczyć o punkty na Ullevi, bo mogą okazać się one kluczowe w kontekście walki o najwyższe cele w sezonie 2013. Emil ze łzami w oczach dedykował sukces swojemu ojcu, który teraz z Góry będzie kibicował synowi w walce o złoty medal IMŚ.
Zdaniem niektórych Emil Sajfutdinow nie ma papierów na mistrza świata. Ja jednak się z tym nie zgodzę. Rosjanin po kontuzjach "wydoroślał" na torze. Jeździ nadal odważnie, ale już nie brawurowo i jeśli utrzyma obecną formę, może przejść do historii rosyjskiego speedwaya nie tylko jako mistrz świata juniorów, ale także zawodnik, który powtórzył ten wyczyn w seniorskim speedwayu.
Gollob nie oddaje lidera
Tomasz Gollob w tym sezonie jeździ najrówniej ze wszystkich uczestników cyklu Grand Prix. Spośród czołówki trójki klasyfikacji przejściowej, jako jedyny był trzy razy w półfinałach, w tym dwukrotnie stawał na podium w Auckland i Bydgoszczy. Niestety, brakuje Tomaszowi Gollobowi postawienia kropki nad "i" i zwycięstwa w którejś z rund. W Geoteborgu nigdy - poza rokiem 2010 - nie błyszczał. W tym sezonie także nie był to jakiś rewelacyjny występ, ale zdobyte 9 punktów do klasyfikacji generalnej jest dobrym prognostykiem przed kolejnymi zawodami.
- Ja naprawdę już nic nie muszę, a wszystko mogę. Nie myślę o tym, co będzie za dwa tygodnie, a skupiam się na każdych kolejnych zawodach - podkreśla Tomasz Gollob, który chyba faktycznie po zdobyciu wszystkiego, co było do zdobycia w speedwayu, na większym luzie podchodzi do uprawianej dyscypliny sportu. - Mam jeszcze w tym sezonie Mistrzostwa Europy w nowej formule. Tam też chcę dobrze wypaść - dodaje 42-latek. Bez wątpienia w tym roku tytuł mistrza Europy nabierze zupełnie innego prestiżu niż zwycięstwa w tych zawodach w poprzednich latach. Czyżby Tomasz Gollob bardziej w tym sezonie skupiał się na wywalczeniu europejskiego czempionatu, którego nie ma przecież jeszcze w kolekcji? A może spróbuje zgarnąć oba trofea?
[nextpage]
Hampel jedzie po swoje
Jarosław Hampel po kontuzji wrócił do cyklu Grand Prix z przytupem, wygrywając pierwszą rundę w Auckland. W Bydgoszczy tradycyjnie "Małemu" poszło przeciętnie. W Goeteborgu nigdy wcześniej nie dojechał nawet do półfinału. Tym razem Polak wygrał rundę zasadniczą, zwyciężył w półfinale i mógł także triumfować w finale, ale jak sam przyznał w rozmowie ze SportoweFakty.pl nie podjął stanowczych decyzji przed decydującym wyścigiem i to go kosztowało punkty i miejsce na podium.
31-letni żużlowiec, wicemistrz świata z 2010 roku i brązowy medalista z 2011 jest w tym sezonie w bardzo dobrej formie. Jeździ skutecznie w lidze, a dobrą formę, zarówno fizyczną jak i sprzętową przekłada także na występy w Grand Prix. Kolejna runda cyklu odbędzie się w Pradze, która do niedawna była najlepszym torem cyklu dla Jarosława Hampela. Polak miał tam niejako patent na wchodzenie do finału. W poprzednim sezonie złamał tę regułę. Oby w tym udało mu się powrócić na finałową ścieżkę.
Rewelacyjny Tai Woffinden
Jeśli trzeba byłoby wskazać najbardziej zaskakującego in plus żużlowca tego sezonu, to bez wątpienia większość respondentów opowiedziałaby się za Tajem Woffindenem. Brytyjczyk jeździ w tym roku wybornie. Z przeciętnego do niedawna żużlowca, stał się liderem swoich ligowych drużyn, a także czołowym żużlowcem cyklu SGP. Po cichu obstawiałem "Tajskiego" na zwycięzcę Grand Prix w Goeteborgu z racji tego, że Ullevi zazwyczaj kochało niespodziewanych triumfatorów, a Woffinden miał wszelkie predyspozycje ku temu, by wygrać w sobotni wieczór. Kto wie, czy tak by się nie stało, gdyby nie koszmarny karambol z półfinału, z którego Woffinden i tak wyszedł bez szwanku, choć wszystko wyglądało przerażająco.
Brytyjczyk na razie jest tuż za podium klasyfikacji przejściowej cyklu. Ma jednak tylko pięć punktów straty do lidera, Tomasza Golloba i trzy do będących za Polakiem Emila Sajfutdinowa i Jarosława Hampela. Jeśli Woffinden utrzyma tę rewelacyjną formę z początku przez cały sezon, Brytyjczycy mogą mieć w tym sezonie naprawdę spore powody do radości. "Tajski" jeździ nie tylko skutecznie, ale także przyjemnie dla oka. Jego piękne akcji ogląda się naprawdę z dużą radością. Wyścigi w jego wykonaniu to kwintesencja żużla i dobrze, że pojawił się ktoś taki w cyklu Grand Prix.
Po raz pierwszy tak naprawdę jest duży pożytek z tego, że dziką kartę musiał dostać Brytyjczyk, bo inaczej Woffindena nie byłoby w tegorocznym SGP.
Holder wrócił do gry - Ward z niej wypadł
Kontuzja może zniweczyć wszystkie plany. Przekonał się o tym w poprzednim sezonie Jarosław Hampel, który po złamaniu nogi w Kopenhadze mógł sezon 2012 spisać na straty. Podobnie może być w przypadku Darcy'ego Warda, który w imponującym stylu zaczął sezon, ale praktycznie co i rusz nabawiał się mniej lub bardziej groźnych urazów. Ten odniesiony na Ullevi wydaje się być poważnym i jeśli potwierdzą się przewidywania, że Australijczyk będzie musiał pauzować przez dwa miesiące, walkę o czołowe lokaty Ward będzie miał z głowy.
[nextpage]Do gry tymczasem wraca jego starszy rodak i przyjaciel, Chris Holder. Aktualny mistrz świata początek sezonu miał niemrawy. Teraz wygląda na to, że "Crispy" znalazł wreszcie silnik podobny do tego, który wiózł go na szczyty speedwaya w zeszłym sezonie. Holder po trzech turniejach ma tylko 7 punktów straty do liderującego Tomasza Golloba. Praktycznie to żadna strata i można ją odrobić jednym bardzo udanym turniejem.
W ścisłej czołówce jest jeszcze Nicki Pedersen. To, że Duńczyk jest twardzielem, jakich mało wiedzieliśmy już dawno. Wyczyn jakiego dokonał na Ullevi przejdzie jednak do annałów światowego speedwaya. Trzykrotny mistrz świata po koszmarnym karambolu pojechał w półfinale i awansował do wielkiego finału, gdzie wskoczył na podium. Zrobił to ze złamaną ręką. - Ból był okropny. Jeśli nie zdążę się wykurować na turniej w Pradze, sezon praktycznie będzie dla mnie stracony - wyjaśnia Nicki Pedersen. Duńczyk doskonale zdaje sobie sprawę, że absencja w jednym turnieju Grand Prix praktycznie przekreśla jego szanse na tytuł mistrzowski. Znając odwagę i twardość Nickiego, zaciśnie on zęby i 18 maja wystartuje na Markecie. Pytanie tylko, z jakim skutkiem
Klasyfikacja spłaszczona, ale…
Patrząc na klasyfikację przejściową po trzech turniejach wydaje się, że nowy system punktacji znacznie wyrównał stawkę. O to pewnie chodziło organizatorom, by do samego końca toczyła się rywalizacja o tytuł mistrzowski i medale, a także czołową ósemkę. Praktycznie czołowa dziesiątka obecnej stawki może jeszcze spokojnie myśleć o walce o najwyższe cele. Strata nawet kilkunastu punktów jest jeszcze do odrobienia na przestrzeni dziewięciu turniejów.
Wyraźnie od tej dziesiątki odstaje jedynie pięciu żużlowców: trzech Szwedów Andreas Jonsson, Fredrik Lindgren i Antonio Lindbaeck oraz Krzysztof Kasprzak i Martin Vaculik. Postawa reprezentantów Trzech Koron to na razie spore rozczarowanie. "KK" także liczył na znacznie lepszy powrót do Grand Prix, a Słowak z kolei przekonuje się, że łatwiej startuje się w Grand Prix z pozycji rezerwowego niż stałego uczestnika cyklu.
Przeciętnie jak na razie jedzie w Grand Prix Greg Hancock, który zajmuje ósme miejsce z dorobkiem 27 punktów. Jedno "oczko" więcej ma Matej Zagar, który zaskakuje, ale z kolei pozytywnie kibiców speedwaya. Stabilny, ale bez rewelacji poziom prezentuje Niels Kristian Iversen. Duńczyk potwierdza, że nieprzypadkowo znalazł się w gronie najlepszych żużlowców świata. Do tego jednak, by walczyć tutaj o najwyższe cele jeszcze trochę mu brakuje.
Za nami dopiero 1/3 całego cyklu Grand Prix. Wiele może się w nim zmienić. Stawka może się przetasować jeszcze nie raz. Dla polskich kibiców układ, który jest obecnie mógłby pewnie pozostać do końca. Sezon 2013 na dobre się rozkręca, ale Polacy w SGP trzymają się mocno od początku i oby tak było do samego październikowego finału na Motoarenie w Toruniu.
A co Wy myślicie o początku rywalizacji o tytuł mistrz świata? Ktoś Was pozytywnie zaskoczył, ktoś rozczarował? Jak oceniacie dotychczasowe występy Polaków? Zapraszamy do dyskusji w komentarzach.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
A odnosząc się do punktacji Bawarczyka. Za to, że jesteś w finale, w półfinale dostajesz więcej punktów od ty Czytaj całość
2 - miejsce 3 pkt.
3 - miejsce 2 pkt.
4 - miejsce 1 pkt..
Teraz lepiej?