Ewelina Bielawska: Przed Stelmetem Falubazem Zielona Góra emocjonujący mecz derbowy. Czy przygotowujesz się w jakiś szczególny sposób na ten pojedynek?
Andreas Jonsson: Przygotowuję się do tego meczu tak jak do każdego innego - najlepiej jak potrafię. Wiadomo jednak, że spotkania derbowe potrafią być niezwykle ciężkie, a więc tym bardziej liczę w tym pojedynku na doping naszych kibiców. Doszły mnie jednak słuchy, że mogą oni nie zostać wpuszczeni na stadion w Gorzowie i że ich na tym meczu zabraknie. Mam nadzieję, że tak się nie stanie! Za Falubazem zawsze jeździ liczna grupa wiernych fanów i nie wyobrażam sobie derbów bez kibiców obu drużyn na trybunach.
Jak czujesz się na gorzowskim owalu? Odpowiada ci ten tor?
- Lubię geometrię tego toru. Nie jest to wprawdzie najprostszy obiekt, jeśli chodzi o dopasowanie motocykli do nawierzchni, ale jeżeli się to już uda, to można na tym torze powalczyć.
Stal Gorzów nie wydaje się być w tym sezonie mocną ekipą, choć potrafi zaskakiwać. Jak ty oceniłbyś siłę tego zespołu?
- Tak, to nie jest już tak mocna ekipa, jak w zeszłym sezonie, ponieważ zespół opuściło kilku wartościowych zawodników. Na swoim terenie każdy jest jednak bardzo groźny, co chociażby udowodnił Wrocław przed dwoma tygodniami. No i są to derby, a więc mecz, w którym wszystko zawsze jest możliwe, niezależnie od tego, jaką siłą rażenia dysponuje Falubaz i Stal w danym sezonie. Łatwo nie będzie, ale ciekawie na pewno.
Mecze derbowe wiążą się ze szczególną atmosferą i napięciem. Mają wręcz taki swój smaczek. Czy odczuwasz to w jakiś sposób przed zawodami bądź później w parkingu?
- Przed każdym meczem odczuwam napięcie związane z dopływem adrenaliny i chęcią zdobycia jak największej liczby punktów, niezależnie od tego w jakich zawodach startuję. Jest to coś naturalnego i ciężko mi powiedzieć, czy napięcie derbowe różni się od tego z Grand Prix. Kiedy stajesz pod taśmą, wszystko dookoła przestaje mieć właściwie znaczenie. Liczy się tylko to, co wydarzy się na torze w przeciągu następnych kilkudziesięciu sekund.
Byłeś wcześniej zawodnikiem bydgoskiej drużyny. Tam również niejednokrotnie uczestniczyłeś w derbowych spotkaniach. Czy były one podobne czy też te zielonogórsko-gorzowskie są Twoim zdaniem bardziej napięte?
- Mecze pomiędzy Bydgoszczą a Toruniem również miały swój urok. Na derby lubuskie przychodzi obecnie jednak chyba więcej kibiców, a wiadomo, że im
więcej fanów na stadionie, tym bardziej odczuwa się atmosferę żużlowego święta. Zawsze lepiej jeździ się przy pełnych trybunach.
Zanotowałeś świetny występ w ostatnim niedzielnym pojedynku. Kibice nareszcie zobaczyli tego "starego", walecznego i niezwykle szybkiego Andreasa na torze...
- Chyba po raz pierwszy w tym sezonie tak wyśmienicie czułem się na motocyklu. W tym spotkaniu po prostu wszystko mi wychodziło i bardzo chciałbym, aby w nadchodzący weekend było tak samo. Mam nadzieję, że problemy sprzętowe z poprzednich zawodów mamy już za sobą.
Jeszcze przed niedzielnym meczem wystąpisz w sobotę w cyklu Grand Prix w Pradze. Ostatni twój występ sprzed roku nie był zbyt dobry bowiem zdobyłeś jedynie 3 oczka w pięciu startach. Czyżby nie odpowiadał ci ten tor?
- Nie jest to jeden z moich ulubionych torów. Przeważnie trudno się na nim wyprzedza i często o kolejności w danym biegu decyduje start i następnie jazda przy krawężniku. Nie ma jednak co narzekać - jeżeli dysponuje się odpowiednio szybkim i dobrze spasowanym sprzętem, wszędzie można powalczyć. Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się odczarować tor w Pradze.
Liga polska, szwedzka, czeska, cykl Grand Prix. Jak ty z tym wszystkim dajesz sobie radę? Wiąże się to przecież z wieloma podróżami, godzinami spędzonymi w aucie, samolocie.
- Liga czeska była tylko na początku sezonu. Kiedy inauguracja rozgrywek w Polsce coraz bardziej się opóźniała z powodu zimy mój menadżer, Dawid Kozioł, zakontraktował dla mnie kilka startów w Czechach, abym mógł się rozjeździć. Obecnie nie planujemy już więcej meczów w lidze czeskiej. Poza tym, tak jak mówisz, jeżdżę w Ekstralidze, Elitserien, Allsvenskan i w Grand Prix, a więc w tym samych rozgrywkach, co w ostatnich sezonach - nic się w tej kwestii nie zmieniło. Jestem do tego w pewnym sensie przyzwyczajony i przygotowany fizycznie. Nowością jest jednak to, że w tym roku dysponujemy jednym teamem, który jeździ wraz ze mną na te wszystkie zawody. Mamy jednego busa i jeden duży komplet motocykli na wszystkie imprezy. Moi mechanicy - Mirek Duda i Darek Łapa - są ze mną na wszystkich zawodach w tym roku. Sezon rozkręcił się już na dobre i mam nadzieję, że wspólnie dojedziemy do końca w pełni sił.