Łukasz Czechowski: Niedawno nabawił się pan kontuzji obojczyka. Czy teraz wszystko już jest w porządku?
Rafał Dobrucki: Na pewno jest lepiej. Swoją sprawność oceniam na jakieś 90 procent. Do meczu jeszcze trochę czasu i myślę, że wszystko będzie w porządku. Decyzja o starcie zapadnie chyba w piątek rano.
W miniony piątek trenował już pan na torze w Zielonej Górze.
- Trudno nazwać to nawet treningiem. To było bardziej przewietrzenie się, żeby nie stracić kontaktu z motocyklem.
Przy pana wcześniejszych kontuzjach rodzina odradzała kontynuowanie kariery. Czy teraz było podobnie?
- Nie, to nie był jakiś poważny uraz, żeby się mocno nad tym zastanawiać. Oczywiście żadna kontuzja nie jest przyjemna, ale teraz już o niej zapominam i nie roztrząsam tego tematu.
Już wkrótce skończy się pana pierwszy sezon w Zielonej Górze. Jak z perspektywy czasu ocenia pan decyzję o zmianie barw klubowych?
- Jestem bardzo zadowolony. Sezon, gdyby nie problemy zdrowotne i kontuzje, na pewno zaliczyłbym do udanych. Oczywiście zdarzały się wpadki, ale generalnie notowałem dobre występy. Szkoda, że urazy lekko zamazują ten dobry obraz.
Rozmowy na temat przedłużenia kontraktu już się rozpoczęły?
- Jeszcze trwa sezon, więc się nad tym nie zastanawiamy. Na pewno pierwszeństwo w rozmowach będzie miał ZKŻ.
W piątek mecz z Unibaxem Toruń. Uda się ZKŻ-owi utrzymać 6-punktową zaliczkę?
- 6 punktów to i dużo i mało. Szanse są wyrównane i wszystko może się wydarzyć.
W pierwszym meczu w Toruniu w tym sezonie ZKŻ przegrał 34:56. Co musicie zrobić, żeby taki wynik się nie powtórzył?
- Wtedy nikt nie pojechał na miarę oczekiwań, ale na pewno każdy z nas wyciągnął wnioski. Czy słuszne? Zobaczymy w piątek.
Lubi pan jeździć w Toruniu?
- Niespecjalnie. Tor jest typowo startowy, ale ciężko się do tego startu spasować. Torunianie na pewno wiedzą, jak to zrobić i tu mają ogromną przewagę. Dla drużyn przyjezdnych to trudny teren.
Kto awansuje do finału z pary Włókniarz - Unia?
- Również nie jest łatwo wytypować. Leszno ma 11 punktów przewagi, ale Włókniarz na swoim torze jest drużyną bardzo wyrównaną ze świetnymi żużlowcami - Pedersenem, Hancockiem, Ułamkiem czy mającym zwyżkę formy Richardsonem. Na pewno Unia nie będzie miała łatwego zadania.
Adam Skórnicki i pan jesteście twarzami powstającego stowarzyszenia żużlowców. Na jakim etapie jest obecnie ten projekt?
- Myślę, że już na dniach stowarzyszenie zacznie funkcjonować, bowiem wszystkie odpowiednie dokumenty zostały już złożone.
Ilu członków obecnie ma stowarzyszenie?
- Wymagane minimum to 15, ale jest nas więcej. Pierwsze spotkanie odbyło się przy okazji IMP w Lesznie i już wtedy zebraliśmy odpowiednią liczbę podpisów, bo poparcie wyrazili chyba wszyscy uczestnicy. W Toruniu na finale MPPK dopisało się kolejnych kilku, ale ciągle dołączają nowi.
Jakie są główne cele stowarzyszenia?
- Chcemy brać czynny udział w tym, co się w speedway'u dzieje, co nas bezpośrednio dotyczy. Tych spraw jest wiele - regulaminowe, ubezpieczeniowe, organizacyjne, badania, zgody na start i wiele innych. O tych sprawach między sobą rozmawiamy, nie są one olbrzymie, czasami nawet błahe, ale zawodnikom przysparzają mniejszych lub większych kłopotów.
Co będzie najpilniejsze?
- W tym momencie głównym tematem będzie regulamin i zapis o zawodnikach z cyklu GP. Dla nas to absolutna paranoja, by dwóch zawodników z cyklu brać jako kryterium budowania zespołu. Żużlowcy startujący w mistrzostwach świata prezentują tak różne poziomy, że to nie jest żadne kryterium. Ten temat istnieje nie od dziś i nie od wczoraj, ale nikt się nim nie zajął. Nie może być tak, że polski zawodnik startujący w GP Challenge ma w głowie sprawy przynależności klubowej i przez to nie może całkowicie skoncentrować się na reprezentowaniu kraju.
Co jeszcze?
- Oczywiście bezpieczeństwo. Naszym zdaniem na każdym torze, nie tylko w Polsce, powinna być zamontowana banda dmuchana. Będziemy robić wszystko, aby tak się stało.
Kto stanie na czele stowarzyszenia i jak będzie ono funkcjonowało?
- Przed finałem w Toruniu odbyło się spotkanie wyborcze i z woli zawodników prezesem został oczywiście Adam Skórnicki, moja skromna osoba została wybrana wiceprezesem, a Grzegorz Walasek - członkiem zarządu. O samym funkcjonowaniu będziemy mogli mówić, gdy już wszelkie formalności zostaną dopełnione.
W miniony weekend był pan na turnieju w Pile. Jakie wrażenia?
- Jadąc na te zawody zastanawiałem się nad frekwencją, czy jest zapotrzebowanie na ten sport. I chyba jest, bo kibice dopisali i organizatorzy byli zadowoleni. Stadion oczywiście nie wygląda najlepiej wymaga sporo pracy.