Trojanowski przed sezonem związał się z Lubelskim Węglem KMŻ, ale po dwóch nieudanych w jego wykonaniu meczach stracił miejsce w składzie. Jako że nie zdobył więcej niż ośmiu punktów, mógł zostać wypożyczony do innego zespołu. Od pewnego czasu był w orbicie zainteresowań Wandy Kraków i z tym klubem podpisał w czwartek kontrakt. - Pojawiały się zapytania także z innych miast, ale wybór padł na Kraków - tłumaczy wychowanek rzeszowskiej Stali. - Zdecydował przede wszystkim fakt, że Wandzie przy dobrym układzie zostało nawet dziesięć meczów. Najpierw trzeba zakwalifikować się do pierwszej "czwórki", jednak szanse na to są spore.
- Rozmowy nie trwały długo, a kluby szybko doszły do porozumienia w sprawie wypożyczenia - dodaje "Trojan". - Pierwszoligowe zespoły mają raczej dopięte składy, ponadto mogą szybko skończyć sezon i nie pojechałbym wtedy wiele razy. Różnica między pierwszą a drugą ligą, nie ma się co oszukiwać, jest spora. W pierwszej startują często zawodnicy z górnej półki, co przekłada się na wysoki poziom. To nie oznacza jednak, że w najniższej klasie będzie łatwo o punkty. Stawka jest wyrównana i nawet cztery drużyny liczą się w walce o awans.
Od kilku tygodni Trojanowski nie znajdował uznania w oczach trenera Mariana Wardzały. - Nie mam do nikogo pretensji, jestem sam sobie winien - podkreśla 36-letni zawodnik. - Na moją słabszą postawę nie miał wpływu sprzęt. Kiepsko i pechowo rozpocząłem sezon. Początek, zwłaszcza gdy przechodzi się do nowego klubu, jest bardzo ważny. Zawiodłem w pojedynku w Łodzi, na dobrze znanym mi torze. Nie poszło i zaczęła się nerwówka. Przed spotkaniem z GKM-em Grudziądz bardzo dobrze spisywałem się na treningach, wygrywałem wszystkie biegi, ale nie potrafiłem przełożyć tej formy na mecz. W obu spotkaniach zanotowałem upadki. Kombinowałem z ustawieniami, lecz nie dopisywało mi szczęście. Trener postawił na innych żużlowców, a że jechali dobrze i równo, to nie musiał niczego w składzie zmieniać. Nie chciałem dłużej czekać na wpadki albo pech kolegów.
Rafał Trojanowski występuje także w Danii, gdzie reprezentuje barwy Grinsted Speedway Club. - Tam wiedzie mi się dość dobrze, natomiast duńskie tory są zupełnie inne niż nasze - wyjaśnia. - Żeby złapać rytm, trzeba startować w Polsce. Za chwilę będzie lipiec, sezon powoli zbliża się ku końcowi, a ja potrzebuję jazdy. Dlatego nie mogłem sobie pozwolić na czekanie i postanowiłem zmienić klub. Z warunków przedstawionych przez Wandę jestem zadowolony. Z tego, co słyszałem, w zespole panuje też dobra atmosfera.
Ciekawe jest to że z 4 Polaków którymi się Wanda interesowała tylko on na trening nie przyjechał!
Mam nadzieje że nie ku Czytaj całość