Mateusz Kędzierski: Można rzec, że perfekcyjny Nicki Pedersen powrócił. W spotkaniu przeciwko Unibaksowi Toruń wywalczyłeś komplet 15 punktów, a w meczu wyjazdowym w Zielonej Górze zdobyłeś 13 punktów i bonus.
Nicki Pedersen: Czuję się bardzo dobrze w Polsce. Dysponuję sprzętem, który w pełni się sprawdza w Ekstralidze. Używałem go już przed rokiem. Czuję, że wróciłem do formy i cieszę się z jazdy na żużlu. Jest jednak jeszcze kilka rzeczy, które możemy udoskonalić. Jestem zadowolony ze swojej zdobyczy punktowej w tym wyjazdowym spotkaniu w Zielonej Górze. Pojechałem tak jak powinienem i szkoda tylko, że nie udało nam się wygrać.
Zapewne kluczowy dla losów spotkania był pierwszy bieg nominowany. W nim para Okoniewski-Sówka przegrała podwójnie i aby zremisować, musielibyście wygrać ostatni bieg 4:2.
- Zdecydowanie jako zespół zawaliliśmy wyścig 14. Nie można od nas oczekiwać wygranej 4:2 lub 5:1 w ostatnim biegu. Byłoby to niezwykle trudne do osiągnięcia, bo przecież startowaliśmy na obcym torze i rywalizowaliśmy z mocną drużyną. Udało nam się przywieźć w wyścigu 15. remis 3:3, ale szanse na dobry wynik zaprzepaściliśmy w biegu 14. i teraz już nic na to nie poradzimy.
W gonitwie 15. znakomicie ze startu wyszedł Jarosław Hampel i mimo pogoni Grzegorza Walaska, to żużlowiec Falubazu zdobył trzy punkty. Co więcej, na zielonogórskim torze było bardzo ciężko o mijanki.
- Kluczowe w tym meczu były starty. Zdecydowanie najlepszym polem było pierwsze, a z niego w ostatnim wyścigu startował Hampel. Z tego pola niemal wszyscy wychodzili najlepiej. Hampel był niesamowicie szybki na tym torze. Uważam, że nasz zespół musi zdobywać o te kilka punktów więcej, bo tylko wtedy możemy myśleć o wygranych. Kilku zawodników z naszej drużyny pojechało dzisiaj poniżej oczekiwań.
Ostatnie dwa swoje starty zawalił Rafał Okoniewski, ale najgorzej wypadł Jurica Pavlic, który nie zdobył ani jednego punktu.
- Miał trudny dzień i nie wiem co z nim jest nie tak. W tym roku radził sobie naprawdę dobrze, ale w ostatnim czasie jeździ słabo.
"Jura" w ostatnich latach najlepiej wypadł na zielonogórskim torze w sezonie 2011. Zdobył wtedy 5 punktów, stąd wyjątkowo nie pasuje mu ta nawierzchnia.
- Tak czy siak on nie może pozwolić sobie na kończenie zawodów z zerowym dorobkiem. Ja i Walasek zrobiliśmy świetną robotę. Sówka pojechał fantastycznie. Okoniewski mógł zdobyć o te kilka punktów więcej. Jeśli chcemy awansować do play-offów, musimy jeszcze lepiej punktować.
Powróciłeś do jazdy w Ekstralidze, ale twoja ręka nie jest jeszcze sprawna. Jak oceniasz swój stan zdrowia?
Oceniam go na 85 proc. Jeszcze nie jest idealnie i cały czas zmagam się z tą kontuzją. Nie mam pełnej sprawności w ręce. Tak długo jak będę miał wystarczająco dużo siły w ręce, jestem w stanie jeździć bezpiecznie i rywalizować na torze. Obecnie nie jeżdżę już z tak dużym bólem, jak to miało miejsce wcześniej.
Rozumiem, że cały czas przechodzisz rehabilitację w Danii, u swojej fizjoterapeutki - Lisy Thomey.
- Tak, cały czas przechodzę rehabilitację. Nadal muszę brać przed zawodami leki przeciwbólowe, ale nie tak mocne jak kilka tygodni wcześniej.
A co sądzisz o swojej sylwetce na motocyklu? Narzekałeś niedawno, że jest zbyt sztywna, co uniemożliwią skuteczną jazdę.
- Nie powiedziałbym, że moja sylwetka nadal jest sztywna. Jeśli jadę bieg po biegu to muszę schłodzić rękę itd. Mogę przyznać, że teraz na torze czuję się dużo bardziej komfortowo.
Jakie są twoje plany? Kolejny raz pojawisz się na torze we wtorek w Szwecji?
- Zgadza się. We wtorek mam kolejne zawody ligowe. Później będę miał kilka dni przerwy.
30 czerwca PGE Marma Rzeszów uda się do Wrocławia. Jakie są twoje oczekiwania przed tym meczem?
- Oczekuję wygranej. W Zielonej Górze odjechaliśmy wyrównane spotkanie, a to dobry prognostyk. Musimy wygrać we Wrocławiu, ale będzie to możliwe tylko wtedy, jeśli każdy da z siebie wszystko i solidnie zapunktuje. Zobaczymy jak będzie. Mam nadzieję, że trzy punkty powędrują na nasze konto.