Łukasz Wieliński odkąd pojawił się w klubie z Bydgoszczy, uważany był za bardzo obiecującego zawodnika. Jednak trudno było wierzyć w te opinie, kiedy nawet w zawodach młodzieżowych "Awer" niczym specjalnym się nie wyróżniał, a często jeździł po prostu słabo na tle rówieśników, czy też młodszych rywali. Do tego miał poważną kontuzję, która przerwała mu na chwilę karierę. W tym sezonie, jako że para juniorska w Bydgoszczy jest od lat nie do rozdzielenia, miał startować jako gość w Ostrowie. Od pewnego czasu jednak nie ma z nim żadnego kontaktu.
- Nie mamy pojęcia, co się z nim dzieje. Nie kontaktuje się, nie przyjeżdża na treningi. Trudno powiedzieć, co jest. Jestem naprawdę zdziwiony taką postawą tego zawodnika. Rozmawiałem z trenerem Widerą i u niego jest to samo. Też zero informacji - powiedział w rozmowie ze SportoweFakty.pl Jacek Woźniak, który odpowiada za młodzież w bydgoskim klubie.
Taka sytuacja najwyraźniej utrzymuje się już od dłuższego czasu. Na początku czerwca już bowiem Michał Widera wspominał o braku kontaktu z 20-latkiem. - Rozmawiałem z nim i powiedziałem, że jak wyjdzie na prostą, to ma się ze mną skontaktować. Na razie żadnego telefonu się nie doczekałem - mówił.
Czy zatem Wieliński dał sobie spokój z żużlem? Tego na razie nikt nie wie. Pewne jest jedno. Jeśli ten żużlowiec faktycznie "miał papiery na jazdę", to prawdopodobnie zmarnował swój duży talent.