Michał Widera: Ta porażka boli podwójnie. Gratuluję rywalom - byli lepsi

Po przegranej w Lublinie nie mógł się z nią pogodzić. W Ostrowie po raz drugi musiał uznać wyższość rywala. Michał Widera nie krył rozgoryczenia z przegranej. Pogratulował jednak rywalom sukcesu.

Michał Widera nie chciał zmieniać zwycięskiego składu z czwartku z Łodzi, gdzie ŻKS Litex MDM Polcopper Ostrovia wygrał z Orłem 46:43. Roszady jednak wymusiła kontuzja Petera Karlssona. - Teraz wiemy, że zabrakło punktów "Pikeja". Postawiłem na Madsa Korneliussena, bo sugerowałem się jego niezłym występem w Danii. Miałem dylemat, czy ściągać Davida Ruuda. Obrałem jednak opcję duńską, tym bardziej, że Mads chciał coś udowodnić zespołowi z Lublina. Wyszło niestety tak, jak wyszło. Nie ma się co jednak tłumaczyć brakiem Petera Karlssona. Lublin tym razem był lepszy i gratuluję mu zwycięstwa - wyjaśnia trener ostrowian.

Najwięcej kontrowersji wzbudza jednak tor, który nie jest absolutnie atutem gospodarzy. - Trenowaliśmy przez dwa dni. Niby było przyczepniej, ale proszę zobaczyć, czy ten tor jest przyczepny. Jest twardy, że nie można wbić w niego buta. Na swoim torze czujemy się tak, jakbyśmy startowali na obcym obiekcie – ubolewa Michał Widera. Również sami zawodnicy żalili się, że po siódmym wyścigu na torze pojawiło się tyle wody, że z lekko przyczepnej nawierzchni zrobił się śliski beton. - Kto mieczem, wojuje, od miecza ginie. Podkreślałem, że komisarz toru krzyżuje i to mocno plany gospodarzom - nie kryje Dariusz Sprawka, prezes lubelskiego klubu.

Michał Widera - w przeciwieństwie do meczu w Łodzi - tym razem nie miał nie tylko liderów, ale także równo punktujących seniorów. - Sam Porsing to za mało. W 13 wyścigu eksplodował mu najlepszy silnik, dlatego nie zdecydowałem się na podwójną rezerwę taktyczną w wyścigu 14. Rozważałem taką ewentualność, ale Nicklas nie miał drugiego tak szybkiego silnika - wyjaśnia przyczyny takich, a nie innych decyzji taktycznych trener ostrowian.

Sytuacja w tabeli I ligi zmieniła się po 12. kolejce diametralnie. Ostrowski zespół ma 12 punktów, tyle samo co Lokomotiv i Orzeł. To jednak drużyna Michała Widery ma w ostatnich dwóch kolejkach piekielnie trudne mecze na wyjeździe w Gdańsku i u siebie z GKM-em Grudziądz. Rywale ostrowian w walce o utrzymanie zmierzą się ze zdegradowanym Kolejarzem Rawag Rawicz i jeśli zainkasują trzy punkty, to ŻKS Litex MDM Polcopper Ostrovia, by nie spaść z ligi, będzie musiał zdobyć co najmniej trzy punkty w dwóch ostatnich kolejkach.

Oznacza to albo dwie minimalne wygrane - zarówno w Gdańsku, jak i siebie z GKM-em - lub zwycięstwo różnicą co najmniej 15 punktów na własnym torze z Grudziądzem. - Zrobimy zgrupowanie przed meczem z GKM-em. Będziemy także starać się wywalczyć coś w Gdańsku. Nasza sytuacja faktycznie jest trudna, ale wyjdziemy z tego z twarzą - uważa Michał Widera. Optymizm to podstawa. Pytanie tylko, czy nie jest to "mission impossible" dla ostrowskiej drużyny? Z drugiej strony, w tym sezonie wszystko jest możliwe na każdym torze, więc dopóki "piłka w grze" ŻKS Litex MDM Polcopper Ostrovia musi wierzyć w sukces, bo dobitnie ostrowianie dobitnie przekonali się, jak diametralnie mogą zmienić się nastroje w klubie w ciągu trzech dni.

Michał Widera nie traci wiary w swój zespół.
Michał Widera nie traci wiary w swój zespół.
Źródło artykułu: