Walasek może mieć żal do selekcjonera - rozmowa z Piotrem Protasiewiczem

Piotr Protasiewicz nie znalazł się w tym roku w kadrze na DPŚ, ale nie zamierza się poddawać i rezygnować z występów w reprezentacji. Przyznał też, że nie do końca rozumie co decyduje o powołaniach.

Michał Korościel: Zaskoczyła pana decyzja Tomasza Golloba o rozbracie z narodową reprezentacją?

Piotr Protasiewicz: Nie mnie to oceniać, Tomasz jest dojrzałym, bardzo doświadczonym zawodnikiem i sam wie co jest dla niego najlepsze. Ja bym się w tej decyzji Golloba nie dopatrywał żadnego drugiego dna, po prostu ma już swoje lata, ma swoje plany, swoją wizję życia, swoje założenia i trzeba tę decyzję uszanować.

A czy odejście Golloba osłabi reprezentację, czy może, według pana, mamy w Polsce tylu zdolnych zawodników, że rezygnacja Tomasza nie obniży poziomu kadry?

- Gdyby o powołaniach do reprezentacji decydowała tylko forma sportowa to na pewno brak Golloba byłby mocno odczuwalny, niestety nie zawsze ta forma jest czynnikiem decydującym. Tomka ciężko jest zastąpić, bo wiadomo jakim on jest zawodnikiem, nawet kiedy ma słabszy okres, spadek formy, to w najważniejszych momentach potrafi się spiąć i stanąć na wysokości zadania. Z drugiej strony nie ma ludzi niezastąpionych i myślę, że biało-czerwoni, którzy wystartują w Pradze nie zawiodą i będziemy mogli się cieszyć ze złota.

Zgodzi się pan z tezą, że tylko Duńczycy mogą nam odebrać złoto?

- Teraz już chyba tak, ale ja strasznie żałuję, że w tym sezonie w Drużynowym Pucharze Świata nie startują najlepsi. Gdyby Rosjanie startowali w podstawowym składzie byliby faworytami półfinału w Częstochowie, gdyby Australijczycy mogli skorzystać z usług Chrisa Holdera to też byliby bardzo groźni. Biorąc pod uwagę to, że finał odbywa się na torze w Pradze wydaje mi się, że to właśnie Australijczycy i Rosjanie byliby najgroźniejsi, ale w obliczu sytuacji, którą teraz mamy, rzeczywiście mogą nam zagrozić tylko Duńczycy. Wydaje mi się jednak, że oni w finale nie są w stanie pojechać tak równo jak w półfinale, jeden z nich pewnie zawiedzie i myślę, że złoto zdobędą Polacy.

Połowa reprezentacji Polski to zawodnicy Stelmetu Falubazu Zielona Góra. Dla kapitana Falubazu to musi być powód do dumy…

- Mówiąc szczerze to sam wolałbym być w tej kadrze i walczyć w finale w Pradze, ale naturalnie nie mam do nikogo pretensji, że mnie tam nie ma, bo początek sezonu w moim wykonaniu był słaby i selekcjoner nie miał podstaw, żeby mnie powoływać. W związku z tym oczywiście będę trzymał kciuki za naszych.

W przyszłym sezonie zamierza pan walczyć o miejsce w kadrze?

- Oczywiście, że tak, nie zamierzam rezygnować z występów w kadrze, ale nie wiem niestety w jakim stopniu o miejscu w reprezentacji decyduje forma sportowa, a w jakim jakieś dziwne układy. Mam nadzieję, że decydują tylko aspekty czysto sportowe.

Chyba ma pan na myśli Grzegorza Walaska?

- Dokładnie tak, Grzegorz w tym roku prezentuje wyśmienitą formę i z pewnością zasłużył sobie na miejsce w kadrze, tymczasem z tego co wiem jego kandydatura nie była nawet rozpatrywana. Uważam, że Walasek może mieć żal do selekcjonera, ja natomiast absolutnie nie, bo tak jak wspomniałem wcześniej, miałem słabszy początek sezonu i byli lepsi ode mnie. Wiem jednak, że dzięki tym słabszym chwilom wiele się nauczyłem, wyciągnąłem wnioski, teraz jestem mocniejszy i mądrzejszy. W przyszłym sezonie otwieram nową kartę i walczę o powrót do reprezentacji, mam nadzieję, że nikt, ze względu na mój wiek na przykład, nie będzie mi tej drogi zamykał. Ja rozumiem, że kadrę trzeba odmładzać, ale o medale powinni się bić ci, którzy są w danym momencie najmocniejsi, a nie ci, którzy są młodsi i dobrze rokują. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie normalniej.

Wspomniał pan o swoim wieku, pan już odczuwa, to, że zbliża się do "40", czy nadal się czuje jak 10 lat temu?

- Nadal czuję się młodo, o końcu kariery nawet nie myślę, metryka nie najważniejsza, jedyna zmiana jaką dostrzegam to większe problemy z regeneracją sił. Kiedy miałem 25 lat to po różnych upadkach do pełnej sprawności wracałem znacznie szybciej niż teraz. Dzisiaj po kontuzji potrzebuję znacznie więcej czasu i więcej pracy, żeby wrócić do normalnej dyspozycji. Najważniejsza jest jednak chęć jazdy, chęć zwyciężania, ja tę chęć mam, żużel nadal sprawia mi wielką frajdę i nie zamierzam na razie z tego rezygnować. Udowadniam regularnie, że potrafię jechać na każdej nawierzchni, walczyć z każdym przeciwnikiem w związku z tym nie widzę podstaw do kończenia kariery.

W 2015 roku będzie pan miał 40 lat, w 2015 roku wygasa też pana kontrakt z Falubazem, ale rozumiem, że nic więcej się wtedy nie skończy?

- Nie, absolutnie nie, ja nie planuję zakończenia kariery ani teraz, ani za rok, ani za 5 lat. Tego się chyba nie planuje, po prostu przychodzi taki moment w życiu, że człowiek wie, że trzeba już odejść. Ja takiego momentu jeszcze nie miałem i myślę, że przez najbliższe parę lat nie będę miał. Wierzę, że mam przed sobą jeszcze kilka fajnych lat ścigania na najwyższym poziomie, mam ambitne plany i zamierzam je realizować. To, że w 2015 roku kończy mi się kontrakt z Falubazem o niczym nie świadczy, wierzę, że na długo przed wygaśnięciem obecnej umowy podpiszę z Falubazem nową i będę jeszcze długo dla Zielonej Góry jeździł.

Wróćmy do spraw bieżących. W najbliższą niedzielę jedziecie do Torunia na mecz z Unibaxem. Jeszcze miesiąc temu gospodarze byliby zdecydowanymi faworytami tego starcia, ale w obliczu ogromnego pecha jaki dotknął torunian, wydaje się, że wcale nie stoicie na straconej pozycji…

- Ja nie uważam, że jeszcze miesiąc temu torunianie byliby zdecydowanymi faworytami. Owszem, oni wygrali z nami w Zielonej Górze, ale proszę pamiętać, że wtedy jechaliśmy praktycznie bez Andreasa Jonssona, który został wyeliminowany na początku zawodów, po drugie taśmy dotknął Jarek Hampel, a po trzecie i Patryk Dudek i ja byliśmy w trochę słabszej formie, dlatego przegraliśmy. Teraz my w Toruniu pojedziemy bez Jonssona, a oni bez Holdera, wydaje mi się, że w związku z tym siły będą wyrównane. Formacje młodzieżowe obu drużyn też prezentują podobny poziom. Forma całego Falubazu rośnie, ale Unibax u siebie zawsze jest mocny, nawet kiedy startuje w trochę słabszym składzie, to gwarantuje ogromne emocje.

Za Andreasa Jonssona stosujecie ostatnio przepis o zastępstwie zawodnika. W związku z tym czasami musicie jechać po 7 razy w meczu. Czy to nie jest zbyt duża dawka?

- Absolutnie nie, jak się człowiek fizycznie dobrze czuje, to nie ma problemu. Wierzę jednak, że w Toruniu nie będziemy musieli startować po 7 razy, bo to oznaczałoby, że będziemy przegrywać i będziemy korzystać z rezerwy taktycznej. Myślę, że po 6 startów każdemu wystarczy.

Niedługo Falubaz wzmocni się o pierwszą w polskim żużlu kobietę z licencją. Kontrakt ma podpisać Klaudia Szmaj. Jak panu się podoba ten pomysł?

- To jest na pewno ciekawa idea z marketingowego punktu widzenia, ze strony sportowej to już nie będę oceniał, bo nie ja od tego jestem. Jak Klaudia przyjedzie na jakiś trening, to z przyjemnością popatrzę jak sobie radzi.

A wyobraża pan sobie, że staje kiedyś w zawodach ligowych z kobietą na starcie?

- Oczywiście, jako kapitan Falubazu z Klaudią w parze (śmiech).

Michał Korościel - Dziennikarz Radia ZET i SportoweFakty.pl.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Piotr Protasiewicz przekonuje, że nie zamierza rezygnować z występów w kadrze
Piotr Protasiewicz przekonuje, że nie zamierza rezygnować z występów w kadrze
Źródło artykułu: