- Dla mnie sytuacja jest bardzo prosta. Już w środę obie drużyny były dogadane co do przełożenia spotkania. Nie pozwolono im jednak na to i słusznie, bo byłoby to niezgodne z regulaminem. Jeżeli więc zapadła decyzja, że spotkanie ma się odbyć, to nie rozumiem jak można było wydać absurdalną dla mnie decyzję o nie sprowadzaniu zawodników na mecz. Taka decyzja została podjęta i w zasadzie od samego początku robiono wszystko, aby do tego spotkania nie doszło - powiedział dla SportoweFakty.pl Krzysztof Cegielski.
Działacze leszczyńscy zarzucali, że na torze nie robiono nic, aby doprowadzić go do stanu używalności. - Z tą opinią mogę się zgodzić po części. Na torze przebywał bowiem ciągnik i próbował wykonywać jakieś prace. Prawda jest jednak taka, że na tak dużym torze, jedna osoba prowadząca ciągnik nie jest w stanie zrobić niczego, co spowodowałoby polepszenie stanu nawierzchni toru. Jak tylko to zobaczyłem, to byłem przekonany, że zawody zostaną odwołane - dodał Cegielski.
Unia Leszno w wydanym oświadczeniu zapowiedziała, że nie będzie dochodziła roszczeń o przyznanie walkowera. Czy zdaniem eksperta SportoweFakty.pl Unii należał się walkower? - Dla mnie ta cała sytuacja jest chora. Kibice zamiast meczu obejrzeli jeden wielki cyrk. Pamiętam jeszcze niedawno, jak działacze z Częstochowy mieli pretensje do wrocławian, że nie robili nic na torze, co doprowadziło do przełożenia meczu. Wczoraj zrobili to samo. Więc tak naprawdę, to każdy zespół wykorzystuje jak może nadarzające się okazje. Myślę, że wszyscy powinni zastanowić się nad tym jak postępują, bo takie sytuacje jak wczoraj hańbią ten piękny sport i na pewno nie zachęcają kibiców do przyjścia na stadion - zakończył Cegielski.