Chłopcy uparli się, aby z trzeciorzędnej imprezy, którą szerokim łukiem omijali dotąd zawodnicy nie tylko światowej czołówki, ale też jej zaplecza, zrobić produkt sportowy z najwyższej półki. Tak więc są lepsi zawodnicy, w tym sześciu z aktualnego składu Grand Prix oraz przynajmniej kilku innych, którzy poziomu imprezy bynajmniej nie obniżają. I mamy nie jeden, ale cztery finały. Niedawno, podczas konferencji prasowej zorganizowanej z okazji gdańskiego otwarcia mistrzostw padło zdanie, że powodzenie i rozwój nowego dzieciaka międzynarodowego speedwaya zależy od zainteresowania kibiców. To oni, zdaniem dyrektora Biura Prezydenta Gdańska do spraw Sportu (strasznie napuszony tytuł, nieprawdaż) Andrzeja Trojanowskiego, mają zadecydować, czy impreza ma świetlaną przyszłość czy też okaże się epizodem, który przemknie jak mgnienie oka przez dzieje tego sportu. Czy za rok zobaczymy żużel na super stadionie PGE Arena, czy pozostanie to tylko i wyłącznie pustym hasłem.
Nie wiem, czy organizatorzy pierwszego finału w Gdańsku byli zadowoleni z frekwencji na stadionie im Podleckiego, ale w transmisji telewizyjnej łysiny na trybunach w niektórych miejscach były widoczne aż nadto. Podobnie jak w świetnie rozreklamowanym czerwcowym turnieju par w Toruniu. Nie zależy więc gdańszczanom na speedwayu na najwyższym poziomie? Przecież nie mają go w tym sezonie zbyt wiele, więc o co chodzi? Jest zapotrzebowanie na coś jeszcze u nas? Coś nowego, świeżego, według naszego, polskiego pomysłu? Fakt faktem, że twórcy nowej, atrakcyjniejszej formuły SEC wystartowali w bardzo trudnym, cholernie trudnym okresie. Kryzys jest przecież faktem i to widać jak na dłoni po frekwencji na stadionach. Do niedawna były jeszcze dwie świętości, liga, przynajmniej ta najlepsza, czyli ekstraliga, oraz Grand Prix. Ale to już niestety przeszłość. Grand Prix chyba mamy w Polsce zbyt dużo, bo nie każda runda przyciąga tłumy, vide ostatni turniej na Smoczyku w Lesznie, czy ubiegłoroczne zawody w Gorzowie Wielkopolskim.
Jak jest z ligą, sami wiemy chociażby ze statystycznych analiz przygotowywanych przez dziennikarzy Sportowych Faktów. Co się stało z kibicami w takiej Bydgoszczy na przykład? Przecież do niedawna zapełniali swój stadion nie tylko przy okazji derbowych meczów z Apatorem. W tym sezonie obiekt Polonii świecił pustkami, nawet podczas wizyt najlepszych polskich teamów. Na trybunach zbierał się tylko żelazny elektorat. A gdzie reszta? Przeniosła się na stadion Zawiszy - piłkarskiego beniaminka T-Mobile Ekstraklasy? Przecież tylu kibiców, którzy teraz kupują bilety na Polonię niegdyś przychodziło tutaj na zawody młodzieżowe. Czy w takich trudnych czasach i realiach nowy cykl ma szansę rozwoju? Nie trzeba być też prorokiem aby przewidzieć ostry konflikt z organizatorem Grand Prix, czyli BSI. On już się zresztą tli, a koledzy z Wysp zaczynają wykonywać ruchy nijak nie mające nic wspólnego z postawą angielskiego dżentelmena. Na przykład drobne złośliwości, np. wobec wiceprezesa GKSŻ podczas finału DPŚ w Pradze.
Co będzie dalej? Bo przecież BSI powstanie nowych rozgrywek postrzega jako wykradanie jej smakowitego kawałka tortu, do którego całości, najwyraźniej uzurpuje sobie prawo. I nie popuści, nie ma co na to liczyć. Osobiście kibicuję naszym. Nie tylko dlatego, że Grand Prix w kontekście oczekiwań jakie wobec niego czyniono w połowie lat 90-tych minionego wieku poniosło porażkę. Bo nie wypromowało sportu żużlowego, a temu służyła zmiana formuły mistrzostw świata. I robi się coraz bardziej rozwlekłe i nudne. Kibicuje też naszym, bo może właśnie nadarza się okazja, aby mając wszystkie klucze do wrót światowego żużla w ręce, zaczęli w nim w końcu jeśli nie rządzić to przynajmniej mieć wiele do powiedzenia. Adekwatnie do naszej sportowej siły w tym sporcie. A nie dawać się dymać na lewo i prawo, tak jak do tej pory…
[b]Robert Noga
[/b]
Głupie to,bo głupie,ale prawdziwe.Są jednak jeszcze prawdziwi ki Czytaj całość
Stadiony świecą pustkami a te co się nazywają stadion a są tylko czy Czytaj całość