Zwycięstwo w derbach Wielkopolski pozwoliło choć na chwilę zapomnieć o tym, co spotkało Fogo Unię Leszno w ostatnich kilku dniach. Za błąd w sztuce przygotowania toru klub otrzymał karę w wysokości 75 tysięcy złotych, a następnie dwie kolejne - tym razem w zawieszeniu.
Michał Wachowski: Po przykrych wydarzeniach z ostatniego tygodnia, ma pan - podobnie jak cały klub - wreszcie powody do zadowolenia. Domyślam się, że po wygranej w Gnieźnie odetchnęliście z ulgą?
Ireneusz Igielski: To nie do końca tak, że odetchnęliśmy z ulgą. Każde zwycięstwo oczywiście cieszy, tym bardziej podczas meczu wyjazdowego. Liga jest w tym roku bardzo wyrównana, a Gniezno to trudny i gorący teren, o czym przekonały się w tym sezonie czołowe kluby Ekstraligi. Poległ tam chociażby Toruń, a także Tarnów. Początek meczu też nie do końca nam się ułożył, bo chłopacy nie mogli z początku dopasować się do toru, ale w końcu im się to udało. Na wysokości zadania stanęli nasi obcokrajowcy, którzy ładnie pojechali w tym piętnastym biegu. Tak jak powiedziałem, to zwycięstwo cieszy, ale jest to tylko pół takiego wydechu, dlatego, że cały czas musimy być bardzo skoncentrowani i czujni. Naszym celem jest cały czas awans do play-offów. Mamy przed sobą trzy ciężkie mecze: dwa pojedynki na własnym torze oraz jeden na wyjeździe. Liczę, że nasi zawodnicy podtrzymają swoją formę, a jeśli dodatkowo uda się odpalić Grzesia Zengotę, to powinno być okej.
Czternaście punktów i dwa bonusy zdobył Piotr Pawlicki. W decydującym, piętnastym biegu zwycięstwo przywieźli jednak powracający do składu Fredrik Lindgren i Kenneth Bjerre. Wreszcie okazują się wsparciem, na jakie liczono, gdy kontraktowano ich przed sezonem.
- Tak, tym bardziej trzeba poruszyć tu temat Freddiego. Po dwóch pierwszych nieudanych biegach trener z kierownikiem drużyny oraz całą obsługą poszli do niego i porozmawiali. Z tego co wiem, to trener Roman Jankowski, podobnie jak Paweł Jąder, zasugerował pewne zmiany. Udało się to całkowicie, a Freddie wszystko pozmieniał. Sztab szkoleniowy dał mu wtedy jeszcze jedną szansę, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Gdyby Freddiego nie udało się odpalić, to pewnie mecz byłby przegrany. Lindgren od tego trzeciego biegu naprawdę ładnie pojechał. Wraz z Kennethem wytrzymali to ciśnienie związane z piętnastym biegiem, dzięki czemu trzy punkty jadą do Leszna.
Dzięki tej wygranej Unia ma wszystko w swoich rękach. Wygrane na własnym torze z Unią Tarnów i Stalą Gorzów sprawią, że pański klub znajdzie się w play-offach.
- Teoretycznie tak, ale tak jak powiedziałem, ten sezon jest strasznie nieprzewidywalny. Przypominam sobie nasze rozważania w połowie sezonu, gdy przyjechał do nas teoretycznie słabszy Wrocław, a wyjechał z dwoma punktami. Zdajemy sobie sprawę z tego, że przed nami szalenie ciężkie zadanie. Wiemy jak mocnym przeciwnikiem jest Unia Tarnów, ale też nie możemy lekceważyć teoretycznie słabszej Stali Gorzów. To, że ten zespół jest teraz w środku tabeli o niczym nie świadczy. Widać to było chociażby wczoraj, gdy w Gorzowie kompletnie nie umiał odnaleźć się Unibax Toruń, a po stronie Stali wszystko zaskoczyło. Wiemy jak wygląda nasza sytuacja, wiemy, że zostały nam tylko trzy mecze i musimy jechać do końca.
Pytanie tylko, czy w przypadku Unii można mówić jeszcze o atucie własnego toru. W pięciu ostatnich meczach u siebie Byki wygrały tylko raz - i to w pamiętnym spotkaniu z Rzeszowem.
- W meczu z Rzeszowem, który tak naprawdę się nie odbył (śmiech). Ciężko tutaj dyskutować po raz kolejny na temat leszczyńskiego toru. Wydaje mi się, że wszystko, co miało być w tej sprawie powiedziane, to chyba tak naprawdę zostało powiedziane. Można by dorzucić do tego parę rzeczy, ale nie chciałbym na tym etapie wypowiadać się na temat naszego toru i całej tej otoczki przygotowań do meczów na naszym stadionie. Gospodarze od tego roku tak naprawdę stracili atut własnego toru i to pewnie mogą powiedzieć wszyscy.
Zawodnicy, jak choćby Piotr Pawlicki, sami przyznają, że tor robiony jest w taki sposób, jaki zażyczy sobie tego komisarz. Przy obecnym regulaminie, mają państwo chyba związane ręce?
- Mamy związane ręce i nie wiemy, jaki komisarz przyjedzie do nas w niedzielę. Nie wiemy, czy tor, który zastanie w dniu meczu będzie mu odpowiadał, czy nie. Wszystko tak naprawdę zależy od podejścia komisarza. Dla jednego jest za twardo, dla jednego za przyczepnie. To burzy nam całą koncepcję. Pozostaje nam więc ze spokojem czekać na obsadę sędziowską i na to, kto przyjedzie do nas w roli komisarza.
Wiemy jak wygląda sytuacja klubu pod względem sportowym. A co z finansami? Otrzymane ostatnio kary na pewno nie ułatwiają państwu zadania.
- Budżet został bardzo mocno nadszarpnięty, ale chcemy odjechać ten sezon do końca. My broni na pewno nie złożymy. Liczyliśmy, że jak w piątek pojedziemy na posiedzenie trybunału, to już będzie coś wiadomo odnośnie wspomnianego meczu z Rzeszowem. Niestety zostało odwołane i przesunięte na początek sierpnia. Liczyliśmy, że już chociaż jedna sprawa zostanie zamknięta, a w takiej sytuacji nadal nic nie wiemy. Tak jest ten regulamin skonstruowany: odwołanie nie powoduje zawieszenia kary i aby się odwołać, musieliśmy tę karę po prostu zapłacić. Teraz będziemy się martwić, co dalej.
Być może frekwencję na meczach poprawią nieco wprowadzane przez Unię bilety rodzinne?
- Tak jak wspomnieliśmy w naszym oświadczeniu, temat biletów rodzinnych był u nas obecny od dawna. Infrastruktura naszego stadionu nie pozwalała i nadal nie pozwala na to, byśmy stworzyli sektor rodzinny z prawdziwego zdarzenia. Doszliśmy jednak do wniosku, że teraz, kiedy sezon zbliża się ku końcowi, powinniśmy coś zrobić, by być mądrzejsi przed następnym sezonem. Stąd też taki pomysł. Oferujemy bilety za 20 złotych w sektorze, który będzie znajdować się na szczycie pierwszego łuku pod telebimem. Mamy przygotowane dodatkowe atrakcje dla naszych kibiców i sami jesteśmy ciekawi, jakim to echem odbije się wśród naszych najmłodszych fanów oraz ich rodziców.
Rodziny może odstraszyć jednak to, że dzieci musiałyby siedzieć blisko sektora gości, z którego jak wiadomo słychać często niecenzuralne okrzyki.
- Mamy infrastrukturę stadionu taką, jaką mamy. Tu nie wystarczy wydzielić paru siedzisk; to muszą być osobne wejścia i toalety. Jeżeli chodzi o mecz z Tarnowem, to raczej zbyt wielu kibiców się tam nie spodziewamy. Zobaczymy jak to wypali, ale kto wie, być może obecność najmłodszych kibiców wpłynie mobilizująco i pozytywnie na kibiców drużyny przeciwnej. Może oni też w inny sposób zaczną dopingować swój zespół, bo jak wiadomo z tym dopingiem jest czasami różnie. Liczę jednak na to, że ta nasza akcja przyniesie pozytywy.
Możliwe, że ze względu na ostatnie przeciwności, żużlowa Polska ściskać będzie w końcówce sezonu kciuki za Unię Leszno.
- Na razie tego nie odczuwam i nie mam wrażenia, by cała żużlowa Polska trzymała kciuki za Unię Leszno, ale kto wie? Może się to zmieni. Ostatnie tygodnie nie były dla nas łatwe, a to, że wszystkie złe rzeczy są znajdywane i przypisywane tylko do naszego klubu, staje się trochę nudne. Jeździmy po całej Polsce, więc znamy stan obiektów, infrastruktury oraz stan band i tak naprawdę nie przypominam sobie, by inne kluby były podobnie do nas karane. Sezon zbliża się powoli do końca, my mieliśmy obiekt odebrany bodajże w marcu i wtedy wszystkie zalecenia - włącznie z tą kratownicą, za którą jesteśmy teraz karani - zostały w naszym przypadku wykonane. Teraz po paru meczach znów się okazuje, że jest u nas coś nie tak. Sytuacja, która się ostatnio wytworzyła, jest trudna do zrozumienia.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Poki co , walczyc musimy nie tylko o medal(chociaz ten -mało prawdopodobny w tym sezonie,aczkolwiek wszystko mozliwe;)... Ciekawe jakie rezultaty zostana osiągniete w jednej i drugiej "walce"? Czytaj całość