Silniki Janowskiego znów "jadą". "Od pewnego czasu wszystko fajnie gra"

Drużyna Unii Tarnów pokonała w ostatniej kolejce zespół Betardu Sparty Wrocław 57:33. Najlepszym zawodnikiem Jaskółek był Maciej Janowski.

Wychowanek klubu z Dolnego Śląska nie miał litości dla swojej macierzystej drużyny. To przed decydującą fazą rundy zasadniczej dobra informacja dla sympatyków biało-niebieskich, bowiem poprzednie dwa mecze w Jaskółczym Gnieździe kompletnie "Magicowi" nie wyszły. - Nie było źle, chociaż miałem problemy z wyjściem spod taśmy. Potem musiałem walczyć. Mimo to zawody zapiszę na pewno na plus - powiedział.

Tylko na początku, przez pierwsze trzy gonitwy przyjezdni stawiali opór faworyzowanym podopiecznym Marka Cieślaka. - Po paru początkowych wyścigach staraliśmy się nanosić jakieś poprawki. One zdawały egzamin, szliśmy z nimi w odpowiednim kierunku i stąd tak wysokie zwycięstwo - dodał.

Jeszcze niedawno 22-letni reprezentant Polski narzekał na małe kłopoty sprzętowe. Wydaje się jednak, że są one już za jeźdźcem tarnowskiej ekipy. - Jeden silnik jedzie jeszcze do remontu, a trzy już są po generalnej naprawie. Ale widać od pewnego czasu, że wszystko fajnie gra i tylko należy się z tego cieszyć - oznajmił.

A szybkie motocykle będą w najbliższą niedzielę bardzo potrzebne. Jaskółki wybierają się do Leszna na bezpośrednie starcie drużyn zainteresowanych jazdą w play off. Wygrana "za trzy" Byków praktycznie zamyka drogę tarnowianom do obrony mistrzowskiego tytułu. Zdobycie tylko punktu bonusowego, czyli zachowanie szesnastu oczek w pierwszej batalii ogranicza te szanse do minimum. Triumf na "Smoku" to postawienie kropki nad "i" i wyrzucenie za burtę klubu z Wielkopolski. Jeśli jednak popatrzymy na ostatnie rezultaty osiągane w delegacjach przez Janowskiego i spółkę to powodów do optymizmu nie ma. Ba, w całym sezonie 2013 żużlowcy z miasta generała Bema wygrali dotąd tylko jedno spotkanie, w Rzeszowie. - To jest sport, wszystko może się zdarzyć. Zawsze jedziemy po wygraną, ale nie zawsze jest możliwość nam tego dokonać. Będziemy robić wszystko żeby rozstrzygnąć tą batalię na swoją korzyść. Obiecuję - ucina krótko lecz optymistycznie aktualny wicemistrz świata juniorów.

W sobotę w Gdańsku, pod całkiem nową odsłoną swoją inaugurację miał cykl turniejów mających wyłonić indywidualnego mistrza Europy. Po raz pierwszy w historii na starcie nie brakuje wielu znanych nazwisk z Tomaszem Gollobem, Emilem Sajfutdinowem, czy Nickim Pedersenem na czele. W tym elitarnym gronie znalazł się również Maciek, który zdradza, że w parku maszyn czuć trochę atmosferę rodem z Grand Prix. - Faktycznie, można to tak porównać, cała otoczka, organizacja, wszystko jest robione z wielką pompą i profesjonalizmem. Pokazuje to Eurosport, czyli telewizja znana i odbierana na całym świecie. Po obsadzie finału, czy całej stawki widać gołym okiem, że zawodnicy nie są słabi - zakomunikował szósty jeździec pierwszego z czterech turniejów.

W dziewiętnastej gonitwie Polak uczestniczył w ostrym starciu z Nickim Pedersenem, który jest doskonale znany z tego, że w żadnej sytuacji nie odejmuje gazu. Tymczasem to Magic wcielił się w rolę Duńczyka i nie patyczkując się wywiózł go pod bandę przejmując drugą lokatę, a rywala spychając na ostatnią pozycję. - Zawsze staram się dawać z siebie wszystko, bez względu na rangę meczu, czy turnieju. Nadarzyła się okazja więc przystąpiłem do ataku na Nickiego - wyjaśnił.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: