Leon Madsen dla SportoweFakty.pl: Po zawodach byłem wściekły

Drużyna Unii Tarnów bardzo pewnie pokonała zespół Betardu Sparty Wrocław 57:33. Siedem punktów z bonusem dla Jaskółek zdobył Leon Madsen.

Paweł Kwiek
Paweł Kwiek

Początek spotkania w wykonaniu Duńczyka był bardzo udany. Ostatnie dwa biegi nie poszły jednak po myśli zawodnika z kraju Hamleta. - Najważniejsze, że wygraliśmy za trzy punkty. To był nasz plan, który wykonaliśmy w stu procentach. Ja mogę być zadowolony tylko z początkowej fazy spotkania. Z bonusem zdobyłem łącznie osiem punktów. Dla mnie to nie jest dobry wynik. Na własnym torze interesuje mnie tylko dwucyfrowa zdobycz punktowa. Stać mnie na nią - powiedział po meczu zawodnik Jaskółek.

W czym zatem leżała przyczyna słabszej postawy Leona Madsena w dwóch ostatnich wyścigach? - To były kłopoty z motocyklem. Dokładnie z silnikiem. Nie miałem w ogóle mocy na samym starcie. Jeżeli się go przegrało, to na trasie nic nie można było zrobić. Po zawodach byłem wściekły, że ten sprzęt przestał jechać. Muszę bardzo poważnie porozmawiać z tunerem i jak najszybciej to poprawić - oznajmił.

Kolejne spotkanie tarnowianie rozegrają na torze w Lesznie. To właśnie pojedynek z Bykami może okazać się decydującym o tym, kto znajdzie się w pierwszej czwórce. - Źle się dla nas ułożył wynik z Gniezna. Szkoda, że leszczynianie tam wygrali. Można było się jednak spodziewać, że do Leszna pojedziemy z nożem na gardle. To będzie chyba najcięższy mecz dotychczas, bo stawka jest olbrzymia. Ja teraz muszę się skupić na przygotowaniu motocykli na ten pojedynek. Takie rzeczy jak w końcówce spotkania z Betardem nie mogą się zdarzyć w Lesznie. Cały czas wierzę, że końcówka sezonu dla Jaskółek może być udana. Gdyby nam się udało wygrać w Lesznie, zdobyć punkt bonusowy w Częstochowie i pokonać u siebie Toruń, to załapalibyśmy się na czwartym miejscu do play-off. Wtedy można by trafić na ekipę z Zielonej Góry, a z nimi pokazaliśmy, że potrafimy skutecznie walczyć - dodał.

Leona Madsena zabrakło w sobotni wieczór podczas walki w pierwszym finale Speedway European Championships. Duńczyk mógłby się ścigać, zastępując kontuzjowanego Andreasa Jonssona. Stało się inaczej i w miejsce Szweda wystartował jego kolega z reprezentacji, Fredrik Lindgren. - Nie jestem zły na to, że nie pojechałem w Gdańsku. To jest po prostu show. Ja wyszedłem z innego założenia. Skoro nie ścigam się w SEC, to mam więcej czasu na przygotowanie się do meczu z wrocławską drużyną. Gdyby nie ten silnik, to byłbym jeszcze bardziej zadowolony - zakończył.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×