Wiceprezes KSM-u Krosno: Nie może być tak, że rama pęka komuś na dziurze

KSM Krosno po ósmym biegu zrezygnował z jazdy w Rybniku. Goście przekonują, że tor nie nadawał się do jazdy. - Już po próbie toru było widać, że coś jest nie tak - poinformował Wojciech Zych.

Goście zrezygnowali z jazdy w Rybniku po ósmym biegu, kiedy za stworzenie niebezpiecznej sytuacji na torze wykluczony został Claus Vissing. - Wydarzyło się to, czego się chyba spodziewaliśmy. Tor był bardzo dziurawy. Naszym chłopakom odnowiły się kontuzje. Były też problemy sprzętowe. W pewnym momencie znaleźliśmy się w takiej sytuacji, że nie było kim i na czym jechać - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl wiceprezes krośnieńskiego klubu Wojciech Zych.

Goście zgłaszali sędziemu problemy z torem już wcześniej. W ich ocenie sprawiał on już kłopoty w trakcie próby toru. - Już po próbie toru było widać, że z torem jest coś nie tak. Sugerowaliśmy sędziemu, żeby co dwa biegi go uklepywać. Później doszło do sytuacji, że Vissinga postawiło na prowadzeniu i mało co nie wpakował się w niego Lewis Bridger. O mały włos nie doszło do kontaktu Nie mieliśmy w zasadzie z czasem kogo desygnować do kolejnych biegów. Kontuzja odnowiła się Buschowi. Vissing sygnalizował nam, że pękła mu rama. Wydaje mi się, że to wszystko było spowodowane torem. Młodzi zawodnicy gospodarzy przecież też leżeli. Kiedy jechali w dwójkę, to zdaje się, że przewrócił się Trzensiok. Warunki torowe były naprawdę makabryczne - wyjaśnił wiceprezes KSM-u Krosno.

W Rybniku próbowano poprawić stan toru. Krośnianie podkreślają jednak, że na niewiele się to zdało, mimo że prace na rybnickim owalu były bardzo intensywne. - Były takie sytuacje, że do ubijania toru wyjeżdżał ciągnik, wozy strażackie i polewaczka. Arbiter sam się zorientował, że to nie wygląda tak jak powinno. Sędzia jednak chciał kontynuować zawody, ale nie mieliśmy na to wpływu. Sytuacja rozwinęła się tak a nie inaczej. Szkoda tych chłopaków. Jak się komuś odnowiła kontuzja, to nie będzie przecież ryzykował. Przed nami jeszcze play offy. Jednej rzeczy tylko się boję. Oby rybniczanie zrobili coś z tym torem, bo my tam jeszcze raz jedziemy. Nie może być tak, że pęka komuś rama na dziurze - wyjaśnił Wojciech Zych.

Sytuacja z Rybnika na pierwszy rzut oka przypomina w pewnym sensie wydarzenia, które miały miejsce w Ekstralidze, kiedy w meczu Fogo Unia Leszno - PGE Marma Rzeszów wyjazdu na tor odmówili rzeszowianie. Wojciech Zych uważa jednak, że to dwa zupełnie inne wydarzenia i klub z Krosna nie może być karany za swoje postępowanie. - U nas sytuacja była diametralnie inna. My w zasadzie chcieliśmy jechać tylko nie było czym i kim. Jednemu zawodnikowi coś się posypało, inny przyjechał z jednym motocyklem. Na tym polegał największy problem. Nie może być jednak tak, że w Polsce przygotowuje się tak tory. To jest druga liga, ale tam też jeżdżą ludzie - zakończył Wojciech Zych.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Drużyna z Krosna uważa, że tor w Rybniku był bardzo dziurawy i sprawiał wiele problemów
Drużyna z Krosna uważa, że tor w Rybniku był bardzo dziurawy i sprawiał wiele problemów
Źródło artykułu: