Jarosław Galewski: Wynik we Wrocławiu lepszy niż w Gorzowie, ale scenariusz meczu podobny. Znowu musieliście bardzo mocno walczyć o punkt bonusowy. Czy w związku z tym jest pan zadowolony z końcowego rezultatu?
Sławomir Kryjom: Ten mecz był do wygrania, aczkolwiek popełniliśmy w nim za dużo błędów. Wynik jest w efekcie taki jaki jest. Cieszymy się w tym momencie z bonusa, bo to był plan minimum. Nie ulega jednak wątpliwości, że drużyna musi sobie przypomnieć o wygrywaniu spotkań. Tych porażek w ostatnim czasie było zdecydowanie za dużo i nie ma co się tłumaczyć brakiem Chrisa Holdera. Trzeba się wziąć ostro do pracy i jeszcze zaatakować w końcówce sezonu.
Uciekają wam zespoły z Zielonej Góry i Częstochowy. Będziecie się teraz skupiać na obronie trzeciej pozycji?
- Szczerze mówiąc, te dwa zespoły nam faktycznie odjechały. Widać, że są w tym momencie w lepszej formie od nas. Powiedzmy sobie jednak też prawdę, że Start Gniezno i Polonia Bydgoszcz rozdają punkty na lewo i prawo. Złożyło się tak, że ta czołówka jeździ akurat teraz z drużynami zdegradowanymi, które startują w bardzo eksperymentalnych składach. To też nie ułatwia nam zadania. Jesteśmy na trzecim miejscu w tabeli i teraz najważniejsze są dla nas play offy. Co będzie się w nich działo, to zupełnie inna bajka. Wtedy zaczniemy sezon od zera.
Bydgoszczanie, o których pan wspomniał, tłumaczą swój skład na ostatnie spotkania względami finansowymi. Rozumiem, że ten argument do pana nie przemawia?
- Nie mnie to oceniać. Wystarczy jednak popatrzeć, w jakim składzie wcześniej jeździł zespół z Bydgoszczy. Problemami finansowymi można się zawsze tłumaczyć. Czy taka sytuacja jest fair - nie mnie to oceniać. Dla nas jest to kuriozalne. Swoją drogą szkoda, że bydgoszczanie się tak szybko poddali, bo przy wynikach innych spotkań w ostatnich kolejkach, wcale nie musiało się to dla nich tak skończyć i można było myśleć o uniknięciu degradacji do pierwszej ligi.
Teraz jedziecie u siebie z Fogo Unią Leszno. Dobra informacja jest taka, że wracacie na Motoarenę. Poza tym, ten mecz może wam zapewnić trzecie miejsce.
- To prawda i taki jest cel. Chcemy wygrać z zespołem z Leszna i na kolejkę przed końcem zapewnić sobie start w czwórce, żeby ze spokojem podejść do meczu w Tarnowie. Wszystko, co będzie działo się przez najbliższe dziewięć dni, będzie mieć na celu jak najbardziej optymalne przygotowanie się do tego spotkania na Motoarenie. Skupiamy się tylko i wyłącznie na tym.
We Wrocławiu jeden punkt Ryana Sullivana. Jakie wnioski po jego występie?
- Nie należy wyciągać żadnych wniosków. Ten tor po opadach deszczu nie był łatwy. Był wprawdzie równy dla wszystkich, ale powiedzmy sobie szczerze, że Ryan nie jeździł dziesięć miesięcy. Było widać, że są braki w objeżdżeniu. Będziemy to wszystko w najbliższym czasie jak najszybciej nadrabiać. Ryan imponował startami, a we We Wrocławiu zabrakło mu też trochę szczęścia. W pierwszym biegu po dobrym wyjściu zakotłowało się przed nim na pierwszym łuku. Później pokonał jednego z młodzieżowców wrocławskich, a w trzecim starcie miał defekt motocykla. W żaden sposób nie oceniałbym go jakoś krytycznie. Czas pracuje na jego korzyść. W kolejnych spotkaniach powinno być dużo lepiej.
A ze zdobyczy na jakim poziomie w przypadku tego zawodnika byłby pan zadowolony?
- Myślę, że przy tym układzie, który mamy, te siedem, osiem punktów jest tym, co Ryan może nam dać. Z tego będziemy naprawdę zadowoleni. Jestem przekonany, że przynajmniej na Motoarenie, czyli torze, który dobrze zna, będzie mocnym punktem Unibaksu Toruń.
I przy takich zdobyczach to będzie zawodnik cenny również w play off, czy jednak wtedy bardziej opłacalne będzie zastępstwo zawodnika?
- To jest dla mnie bardzo trudne pytanie. Zobaczymy, co wydarzy się w dwóch najbliższych spotkaniach. Na ten moment jest mi bardzo trudno udzielić odpowiedzi. Musimy poczekać i ocenić sytuację po zakończeniu rundy zasadniczej.
W niedzielę przegraliście, ale gdyby szukać pozytywów, to na pewno jest nim forma Pawła Przedpełskiego. To już nie junior, który czasami zaskakuje, ale coraz bardziej pewny punkt pana drużyny, na który można zawsze liczyć.
- Trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że we Wrocławiu Paweł uratował nam skórę swoim fantastycznym występem. Nie był to pierwszy raz, więc jestem przekonany, że nie ma mowy o przypadku. Ciężka praca i talent tego chłopaka dają efekty. Oby tak było dalej. Mam nadzieję, że jego kariera będzie nadal rozwijać się we właściwym kierunku, tak jak się dzieje do tej pory. Wtedy w Toruniu wszyscy będą mieć z niego dużo pociechy i powodów do zadowolenia z jego jazdy.
Tyle samo punktów w ligowej tabeli mają w tej chwili zespoły z Zielonej Góry i Częstochowy. Który z nich jest w pana ocenie na ten moment silniejszy?
- To dwie różne drużyny, ale powiem szczerze, że bardziej solidnie w tym momencie prezentuje się chyba Włókniarz Częstochowa. Mają w składzie dwóch kapitalnych liderów w osobach Grigorija Łaguty i Emila Sajfutdinowa. Do tego świetnie wspierają ich Rune Holta oraz Michael Jepsen Jensen. Na ten moment ta ekipa wydaje mi się mocniejsza od Falubazu.
Po wygranej w Lesznie blisko miejsca w czwórce jest tarnowską Unia. Mówi się, że ona może okazać się najbardziej niewygodnym rywalem w play off ze względu na specyficzny tor. Problemy miały na nim już zespoły z Częstochowy i Zielonej Góry.
- To jest cały czas aktualny Drużynowy Mistrz Polski. Bardzo mocny zespół, który dobrze spisuje się zwłaszcza na swoim torze. W play off nie ma już wygodnych i niewygodnych rywali. Jest po prostu zacięta walka. Przez 30 biegów trzeba okazać się lepszym zespołem. Bez względu na to, z kim przyjdzie nam się spotkać, będą to tak samo ciężkie mecze. Spotykają się cztery najlepsze zespoły najsilniejszej ligi świata - to mówi wszystko. Jestem jednak przekonany, że nowa motywacja i wyzerowanie liczników sprawią, że będziemy świadkami zaskakujących rozstrzygnięć.
A gdyby miał pan szansę na koncert życzeń i mógł wybrać sobie rywala w play off?
- Jeśli mamy być najlepszą drużyną w Polsce, to musimy wygrywać z każdym. Gdy wygramy z Unią Leszno i powalczymy później, to najprawdopodobniej trafimy na Falubaz lub Włókniarz. Nie będę ukrywał, że lepiej nam się jeździ na torze w Zielonej Górze, aczkolwiek obie drużyny prezentują bardzo podobno poziom sportowy. Bez względu na to, na którą z nich trafimy, to nie ma żadnego znaczenia. Z jednymi i drugimi będzie równie ciężko.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!