Mateusz Makuch: Jeździsz w tym sezonie znakomicie. Jaka jest na to recepta?
Paweł Przedpełski: Myślę, że po prostu ciężka praca. Do tego potrzebna jest także dobra atmosfera w teamie, zrozumienie z mechanikami no i odpowiedni sprzęt. Uważam zatem, że wiele czynników przekłada się na wynik.
Okrzyknięto cię objawieniem sezonu. Jak się czujesz z tym mianem?
- Ja bym się jeszcze wstrzymał z takimi opiniami. Poczekajmy do końca sezonu. Rozgrywki cały czas trwają. Przed nami ich najważniejsza faza, czyli play-offy. Jeżeli się tam dostaniemy, to w sumie rozpoczynamy od zera i wtedy każdy z nas będzie musiał dać z siebie wszystko. Na razie o tym nie myślę.
Powiedziałeś, że twój klucz do sukcesu to ciężka praca. Nie oszukujmy się jednak. W żużlu bez dobrego sprzętu nie osiągniesz zadowalającego wyniku. Jakim dysponujesz zapleczem?
- Podejrzewam, że moje zaplecze sprzętowe wygląda tak samo, jak u każdego innego zawodnika. Posiadam dwa motocykle…
Które są bardzo szybkie.
- (śmiech) No ciężko mi powiedzieć, co się na to składa. Po prostu odpowiada mi moje przygotowanie sprzętu.
O ile się nie mylę twoim mechanikiem jest człowiek, który przez wiele lat pracował w teamie Ryana Sullivana.
- Dokładnie tak. Moimi mechanikami są Waldemar Felt i Paweł Runowski. Pomagają oni zarówno mnie, jak i mojemu bratu. Jesteśmy zadowoleni z takiego rozwiązania, ponieważ jest dobrze. Nie zmienił tego fakt powrotu na tor Ryana.
Zdradzisz kto jest twoim tunerem?
- To żadna tajemnica. Swoje silniki tuninguję u Ashley’a Holloway’a. Ze sprzętem po prostu trzeba trafić. Jednemu zawodnikowi będzie odpowiadać jeden tuner, a innemu drugi. Nie każdemu pasuje to, co preferuję ja. To nie jest tak, że użyczyłbym komuś swojego sprzętu i on od razu pojechałby lepiej. Równie dobrze mógłby sobie kompletnie nie poradzić.
W tym sezonie do drużyny Unibaksu Toruń dołączył Tomasz Gollob. Ty często jeździsz z nim w parze. Jak ci się współpracuje z mistrzem?
- Bardzo dobrze. Podpowiada sporo, ale nie tylko on, bo inni zawodnicy również. Wszyscy staramy się sobie pomagać. Jeżeli ktoś czegoś nie wie, jest zagubiony z ustawieniami motocykli to pomagamy mu rozwiązać problem. Co do Tomasza Golloba, jest to mistrz świata. Uważam, że to najlepszy polski zawodnik, a może nawet i na świecie. Staram się jednak naśladować nie tylko jego, ale pozostałych kolegów również, ponieważ jeżdżą ode mnie zdecydowanie dłużej i są bardziej doświadczeni.
A jak się czujesz, gdy jedziecie do Leszna i w 15. biegu zmieniasz Tomasza Golloba oraz ratujesz remis dla swojej drużyny?
- Przyznam szczerze, że nawet nie miałem czasu, by cokolwiek o tym pomyśleć. Na pewno jest to fajne uczucie zastąpić mistrza świata.
Często w tym sezonie byłeś jednym z najlepszych zawodników Unibaksu Toruń. Oczekiwania wobec ciebie pewnie są coraz większe, a i rywale zaczynają zwracać na ciebie większą uwagę na torze. Czujesz jakąś narastającą na sobie presję?
- Absolutnie nie. Od początku sezonu klub na mnie jej nie wywiera i ja sam też tego nie robię. W porównaniu z wieloma innymi zawodnikami, jeżdżę dopiero tyle czasu, że jeśli mi się uda to należy się z tego cieszyć, ale gdy mi się nie powiedzie to po prostu jest to dla mnie nauka, z której muszę wyciągnąć wnioski, a nie załamywać się. Jeżdżę stosunkowo od niedawna, więc ja nie muszę, a mogę.
Do ścigania wrócił Ryan Sullivan. Podbuduje was to mentalnie? Mówiło się bowiem, że drużyna Unibaksu Toruń jest troszeczkę rozbita przez nękające ten zespół kontuzje.
- Na początku sezonu było dobrze, najwidoczniej za dobrze. Z biegiem czasu chłopacy połapali kontuzje i wielka szkoda. Wrócił Ryan Sullivan i myślę, że nam pomoże. Nie siedział 10 miesięcy na motocyklu, więc we Wrocławiu na pewno było mu ciężko, tym bardziej, że tor był naprawdę wymagający. Jego kosmetyka trwała aż do prezentacji.
W Toruniu jest dość solidny sztab szkoleniowy w osobach Mirosława Kowalika i Jana Ząbika. Jaki mają wpływ na twoją karierę?
- Obaj mocno mnie wspierają. Zacząłem jeździć pod okiem tej dwójki i to oni razem od początku prowadzili moje treningi.
Dwie kolejki rundy zasadniczej do końca. Myślisz już o play-offach i ewentualnie o rywalu?
- Nie, nie myślę o tym. Nawet nie wiem, kto jest dokładnie na drugim miejscu w tabeli…
Włókniarz Częstochowa.
- Aha, cóż, jak powiedziałem, na razie o play-offach nie myślę. Skupiam się na nadchodzących meczach, w których chcę pojechać jak najlepiej.
Jakie cele indywidualne jeszcze na ten sezon sobie zakładasz?
- Chciałbym zdobyć medal w Indywidualnych Mistrzostwach Europy Juniorów oraz Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostwach Polski. Osiągnąć to założenie nie będzie mi łatwo. Liczę się z tym, że jest wielu dobrych zawodników. Wiadomo przecież, że z każdym można przegrać i wygrać.
Wspomniałeś o IMEJ. W drużynie zdobyłeś z reprezentacją Polski złoty medal…
- I jest to mój dotychczas największy sukces w karierze. Bardzo się z tego cieszę. Wspólnie z chłopakami daliśmy radę zdobyć złoto w Opolu.
A gdy oglądałeś Drużynowy Puchar Świata i widziałeś, jak niewiele starsi od ciebie Maciej Janowski i Patryk Dudek wznosili do góry puchar Ove Fundina nie pomyślałeś sobie "kurczę, za jakiś czas to mogę być ja w tej drużynie"?
- Na pewno! Przede mną jednak jeszcze długa droga. Będę się starał tam dotrzeć. W sumie wydaje mi się, że jest to marzenie każdego polskiego żużlowca, by jeździć w reprezentacji i walczyć z nią o mistrzostwo świata.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Pamiętam jak Paweł wyprzedził na trasie Kołodzieja w Czytaj całość