2. Finał SEC oczami Bartłomieja Czekańskiego

Zdaniem Bartłomieja Czekańskiego, w sobotnim 2. Finale Indywidualnych Mistrzostw Europy w Togliatti na podium stanie dwóch reprezentantów Rosji. Typuje on również brak Polaków w wyścigu finałowym.

Wojciech Ogonowski
Wojciech Ogonowski

Pierwszy finał IME rozegrany w Gdańsku, mimo abnegacji działaczy tamtejszego Wybrzeża, okazał się wielce udanym turniejem. Się działo w najpiękniejszym Gdańsku! Świetny był ten pierwszy finał Indywidualnych Mistrzostw Europy w Gdańsku. Brawo dla toruńskiej firmy One Sport Marketing, dla Adama Krużyńskiego i jego Nice’a i dla Eurosportu. Nakryliście Państwo czapkami angielską BSI i jej nudną GP. U Was do podniesienia z toru (znakomicie przygotowanego do walki) - zdaje się - były większe pieniądze, więc zawodnicy się nie oszczędzali i kości trzeszczały. Wiadomo, większość klubów ligowych nie płaci, BSI rzuca ochłapy, więc ściganci musieli gdzieś sensownie zarobić. I trzeba przyznać, że uczciwie starali się zapracować ten szmal. Chwilami na torze mieliśmy więc istną corridę. To co wyprawiali Puodżuks, Andersen, a zwłaszcza Grisza Łaguta, stawiało włosy dęba. Np. Lindgren tak się zagapił na to, co pod dechami wyprawia przed nim Grigorij, że nagle sam zwolnił, przez co w owego Szweda wpakował się Vaculik.

I w przeciwieństwie do cyklu GP, gdzie startują wciąż te same "gęby", tu zobaczyliśmy pewien płodozmian, kilku innych ciekawych żużlowców, którzy bardzo chcieli się pokazać z jak najlepszej strony na tak prestiżowej imprezie, transmitowanej do 71 krajów w Europie oraz w regionie Azji i Pacyfiku (to dopiero promocja speedwaya!), w tym np. do Papui-Nowej Gwinei, Tonga czy Sri Lanki. Już widzę, jak Piotrek Szymański z GKSŻ namawia jakąś przyszłą żużlową drużynę z Papui-Nowej Gwinei do startów w naszej II lidze! Śmiejecie się? A ja wam powiem, że w Malezji szkółkę żużlową prowadził kiedyś sam Ivan Mauger!

Co prawda, w Gdańsku w ścisłym finale mieliśmy zestaw grandpriksowy, ale odkryciem gdańskiego turnieju był wspomniany Łotysz Puodżuks (razem z Łagutą szaleli niczym kiedyś Klementjew i Kurylenko z ZSRR). Bajkopisarz Andersen pokazał jak bardzo marzy o powrocie do wielkiego ścigania. Nasz przyszły mistrz świata "Magic" Janowski przywiózł za sobą Sajfutdinowa, Woffindena i Pedersena. I właśnie w starciu z "Dzikim Nickim", Janowski z grzecznego chłopca wreszcie przeobraził się w prawdziwego mężczyznę, twardziela żużlowych torów. Najpierw został przez Duńczyka sfaulowany, po czym pogonił za nim i… mu oddał. Ale trzykrotny IMŚ nawet nie miał pretensji do młodego Polaka. W końcu, sam tak jeździ. Nie pochwalam takich zachowań, lecz ta przemiana zbyt łagodnego dotąd "Magica" zrobiła wrażenie. Podobnie jak i cały I Finał IME (dużo by pisać).

Dziś drugi finał IME w rosyjskim Togliatti. Motory dotarły już tam specjalnym transportem przez… Toruń. Czyli logistyka jest opanowana! BSI chciała tam ulokować turniej GP. Ale Angole przyjechali do Togliatti jak do dziczy. Zażądali mnóstwo kasy, jakichś specjalnych samolotów dla siebie, byli aroganccy i Rosjanie nie zdzierżyli. Powiedzieli BSI: Paszoł won!

A toruńska firma One Sport Marketing potraktowała ich po partnersku, dużą rolę odegrał tu Adam Krużyński, który prowadzi interesy firmy Nice w Moskwie i ma tam fajne układy. A speedway w Rossiji mateczce posiada ogrome możliwości. Fakt, że nie chcieli dać kasy Łagutom i Emilowi na DPŚ, lecz…

Kiedy Mega Łada zdobyła w latach 90. mistrzostwo kraju, to jej główny sponsor wziął drużynę do salonu i każdemu zawodnikowi kupił nówkę nieśmiganą Jeepa Grand Cherokee. Wtedy w finale ligi pojechał Darek Śledź i zdobył dla Mega Łady 9 punktów. Nie przywiózł jednak do Polski takiego auta, bo mówił, że kłopot byłby z transportem i z cłem. - No to ile Darek, wypłacono Ci w gotówce?
Śledź do dziś milczy na ten temat.

Kiedyś dwaj polscy juniorzy pojechali do dalekiej Rosji na półfinał młodzieżowych mistrzostw świata. Od granicy wieziono ich limuzyną, a na każdym rogu milicjanci im salutowali, zaś w hotelu zapytali: co lubicie maładcy - piwo, vodkę i jakie? Rude, blondyny, czarne? Po czym dowieźli im wycieczkę miłych i chętnych kobiet, a nasi juniorzy mówili tylko: pani tak, pani tak, pani nie, pani nie, a pani jeszcze długo, długo nie. Jak w "Piłkarskim pokerze".

Inną razą dwóch naszych dzielnych żużlowców zostało zaproszonych do domu przez rosyjskiego działacza żużlowego. Wódka ostro się lała, ale o dziwo, to miejscowy działacz zasłabł. I wtedy nasi zabrali się za zaspakajanie życiowych potrzeb żony gospodarza. Problem się zrobił, gdy ów nieszczęsny rogacz się obudził. Skończyło się tak, że dwaj nasi pechowi żużlowcy ze strachem w oczach uciekali torem przy miejscowym dworcu kolejowym, a za nimi ze wściekłym obłędem w oczach biegł ów rosyjski działacz z siekierą w ręku. Uciekli mu. To wszystko są nadal bardzo znane nazwiska w polskim żużlu, ale oczywiście nie ujawnię ich. Teraz to egzemplarze żonate i dzieciate. Wstyd by był i poruta. Trzymam więc gębę na kłódkę.
W cudownym Ostrowie Wielkopolskim, gdzie przez krótki czas (wystarczyło, by się zakochać w tamtejszych kibicach) byłem menago Iskry, mieszkałem w lokalu po tragicznie zmarłym Saitgariejewie. Sąsiedzi dobrze go wspominali. I kiedyś na sparing przyjechała do nas rosyjska ekipa Lukoila. Jej kierownik zapytał: - Bartiek, skolko wam dać dienów? Odpowiedziałem, że nic, że i tak robiliśmy swój trening, za który zapłaciliśmy (karetka itd.). - Ty dobryj czieławiek - odrzekł szef ekipy gości.
Ale potem do biura klubu napatoczył się nasz magazynier (on nigdy nie trzeźwiał) i zaczął rozrzucać dolary! Okazało się, że skasował Ruskich na 300 dolców! Dostałem szału. Oddałem to księgowej Iskry i powiedziałem: - Nie wiem, jak Pani to zaksięguje, ale to ma być na poczet klubu!
Magazynier mnie znienawidził.

Dziś na SportowychFaktach.pl oglądam zdjęcia pięknego, nowoczesnego stadionu w Togliatti i poza Toruniem i Gorzowem pytam: gdzie my do Ruskich pasujemy? No gdzie? I dlatego chciałbym, żeby w tym roku tytuł mistrza świata zdobył Emil Sajfutdinow. Aczkolwiek Tai Woffinden też byłby wielkim championem. Dziś obchodzi on swoje 23 urodziny. Będzie zmotywowany.

Drugi finał w Togliatti jest trochę przykryty cieniem w postaci fatalnego wywiadu, jaki ostatnio udzielił „Przeglądowi Sportowemu” (ale nie Ostafińskiemu) współtwórca GP, były trzykrotny IMŚ, Duńczyk Ole Olsen. To jeden z największych żużlowców w historii, lecz nieciekawy typek. Kiedy przegrywał wyścig, to często dzwonił do sędziego, że był falstart, albo że był on faulowany. O tym opowiadali mi Anglicy w Coventry. I sam się przekonałem. W 1991 roku w finale IMŚJ, właśnie w Coventry, Adaś Łabędzki przywiózł za swoimi plecami syna Ole Olsena - Jacoba. Ole natychmiast zaniósł motor "Łabędzia" na wagę i pokazał, że ta maszyna jest trochę za lekka.Polakowi odebrano te punkty i przyznano Jacobowi. Miejscowi Angole pukali się w głowę i mówili: "to cały Ole Olsen". Każdy, kto z nim pracował przy GP, wie jaki to nieprzyjemny facet. Kazał robić betony, bo bał się deszczu, stąd takie nudne zawody.

A co powiedział Olsen w tym aroganckim wywiadzie dla "PŚ"? Generalnie, że olewa IME i ich nie ogląda. I to ma być ambasador speedwaya? Wolne żarty! On - wciąż umocowany w FIM i przychylny BSI - pokazuje do czego mu są potrzebni Polaczkowie: do dawania olbrzymiej kasy na poszczególne turnieje GP u siebie i do finansowania zawodnikom startów w tych imprezach. I jakim prawem - wedle wspomnianego Olsena - Polaczkowie porywają się teraz na zorganizowanie konkurencyjnego cyklu (IME) w stosunku do GP?!
Dla mnie Olsen to już persona non grata na polskiej ziemi. Dlatego wspierajmy nasze, rodzime IME!

Dziś na rosyjskiej ziemi znów będzie ciekawie, świeżo i walecznie. Ponoć tam Artiom Łaguta jest specjalistą od tego toru. Zobaczymy. Liczę na walecznych Puodżuksa i Andersena. Im jakoś pasują te IME!

Typuję:
1. Emil Sajfutdinow 
2. Tai Woffinden 
3. Artiom Łaguta 
4. Nicki Pedersen
-----
5. Maciej Janowski
8. Tomasz Gollob 

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!


Oglądaj TAURON SEC tylko w TVP Sport

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×