Szkoda, że Ostrów przyjechał w takim składzie - wypowiedzi po spotkaniu Lotos Gdańsk - KM Intar Lazur Ostrów

Nie było niespodzianki w Gdańsku, gdzie na niedzielne spotkanie z Lotosem przyjechał mocno rezerwowy skład KM-u Intaru Lazur Ostrów. Goście przegrali wysoko, a szanse startów przeciwko drużynie wicelidera pierwszej ligi dostali m.in. Karol Sroka, Piotr Szóstak i Emil Idziorek. Dla gdańskich zawodników pojedynek z Intarem był przetarciem przed zbliżającymi się barażami z Marmą Polskie Folie Rzeszów.

Robert Miśkowiak (KM Intar Lazur Ostrów):

Z moją jazdą jest lepiej niż na początku sezonu. To kwestia regularności startów - to bardzo ważne. Mam jeszcze kilka imprez, pozostaje jechać do końca jak najlepiej. Potem będzie czas żeby zastanowić się co dalej. Mam takie swoje ciche przemyślenia, ale póki co, zostawię je dla siebie.

Emil Idziorek (KM Intar Lazur Ostrów):

Cieszę się, że miałem okazję się trochę pościgać, ale mój występ był bardzo słaby. Kiedy upadł przede mną Damian Sperz położyłem motor (Emil jechał wprost na leżącego Sperza, ale ostatecznie udało mu się uderzyć w jego motocykl - przyp. Red.). Czy mój sprzęt ucierpiał na tym? Nie, ale w tym momencie to było najmniej ważne. Na pierwszym miejscu jest zdrowie zawodników. Nie idzie mi ostatnio, ale jestem pozytywnie nastawiony. Trzeba jechać do końca. Chciałbym dobrze się pokazać podczas ligowego meczu z Poznaniem, tym bardziej, że jedziemy u siebie w Ostrowie. Po sezonie odpocznę trochę i będę myślał co dalej.

Krzysztof Jabłoński (Lotos Gdańsk):

Cieszę się, że ugruntowałem swoją pozycję w drużynie. Widocznie taka moja wada, że ciągle coś ulepszam, ciągle staram się coś poprawić. Najwyraźniej gdzieś się zapędziłem z tymi silnikami. Wiadomo, że w żużlu nie chodzi o tym, aby osiągnąć maksymalną moc. Cieszę się, że dogadałem się z silnikami teraz, a nie na przykład dopiero na początku przyszłego roku. Mam nadzieję, że przywiozę dla drużyny jeszcze trochę punktów i pomogę jej w awansie do Ekstraligi. Moje słabsze wyniki w ostatnim czasie nie wynikały raczej z tego, że przygotowywano inaczej tor. Być może to się troszkę nałożyło na to, że zwyczajnie pobłądziłem ze sprzętem. Teraz ten tor wrócił do typowo gdańskiego standardu i jak się okazało mój silnik do niego nie pasował. To dało mi sporo do myślenia. Długo się nie zastanawiając popracowałem trochę przy sprzęcie i jak widać, jest lepiej. Temat przyszłorocznych startów w Gdańsku na razie się nie pojawił, ale ja nie mam zamiaru opuszczać tego klubu.

Bjarne Pedersen (Lotos Gdańsk):

Sobota była dla mnie bardzo dobrym dniem, zająłem drugie miejsce w Grand Prix i to na pewno wpłynęło na moją pewność siebie. Czułem się dzisiaj bardzo dobrze, niemniej czuję się silny przez cały ten sezon. Lonigo to był z mojej strony dobry strzał i liczę, że jeszcze uda mi się utrzymać w cyklu. Przed nami ostatni turniej, zobaczymy co się wydarzy. Specjalne przygotowania na mecze z Rzeszowem? Raczej nie, przygotujemy się tak jak zawsze.

Magnus Zetterstroem (Lotos Gdańsk):

Pogubiłem się dzisiaj z ustawieniami motocykla, zdarza się. Jestem profesjonalistą i zwyczajnie miałem dzisiaj kiepski dzień. Nikt nie jest maszyną.Tor był dzisiaj trochę bardziej śliski, chcieliśmy zobaczyć, czy będzie nam pasował w kontekście meczu z Rzeszowem. Zbierzemy się jeszcze całą drużyną i ustalimy, co jest dla nas najlepsze i jak to wszystko będzie wyglądało. Świetnie jechał dzisiaj Krzysiek Jabłoński, był wspaniały. Nie ma czasu na jakieś specjalne przygotowania do końcówki sezonu. Najlepszym przygotowaniem jest normalny tryb jazdy. Jutro jadę do Anglii, przede mną play-offy w barwach Poole, a z Gdańskiem jeszcze przed meczami z Rzeszowem czeka nas spotkanie w Bydgoszczy.

Renat Gafurov (Lotos Gdańsk):

Jestem zadowolony z tego, że znowu zdobyliśmy punkty. Z jednej strony szkoda, że Ostrów przyjechał w takim składzie, bo nie było zbyt wielu ciekawych biegów. Z drugiej strony dobrze dla nas, bo dali nam trochę zarobić (śmiech - przyp. Red.). Ciężko mi powiedzieć cokolwiek więcej o moim przygotowaniu do barażu, bo nie wiadomo jaki będzie tor w Gdańsku. W ostatnich trzech meczach, które jechaliśmy, tor był przygotowany na trzy różne sposoby. Mam przygotowany silnik, ale wiadomo, że będzie trzeba przed barażem u siebie potrenować i dopasować sprzęt. W Rzeszowie również myślę, że dam radę.

Tomasz Chrzanowski (Lotos Gdańsk):

Pojechałem na swoim poziomie. Wracamy do powtarzalności toru i jest łatwiej się doregulować z wyścigu na wyścig. Może trzeba jeszcze dopilnować regulacje czasowe, bo treningi są o godzinie dwunastej, a zawody wieczorem i tor jest trochę inny. Rywal nie był zbyt wymagający, ale w tym meczu powinniśmy prowadzić korespondencyjne pojedynki między sobą i powinniśmy być na tyle szybcy, aby pokonać Rzeszów.

Mirosław Kowalik (były żużlowiec, komentator Polsatu Sport):

Niewiele jest do oceny, ponieważ przeciwnik gdańszczan delikatnie mówiąc był osłabiony i nie wystąpił w pełnym składzie. Kilka wyścigów mogło się podobać i na tej płaszczyźnie trener z Gdańska może myśleć o meczach barażowych, o ustawieniach par, o błędach zawodników, których też się oni nie ustrzegli, mimo że przeciwnik był słaby. W meczach barażowych pokażą się dwie drużyny będące na podobnym poziomie sportowym i będzie na co popatrzeć.

Wypowiedzi zebrali Rafał Sumowski i Michał Gałęzewski

Komentarze (0)