Aleks Jovičić: Pojedynek Dospel Włókniarza Częstochowa z Unią Tarnów można uznać za ciekawy, gdyż losy punktu bonusowego ważyły się do samego końca. Ostatecznie żadna z drużyn nie stała się bogatsza o to jedno "oczko". Czy w częstochowskim obozie nie ma nutki żalu z tego powodu?
Łukasz Kowalski: Na pewno pozostaje mała nutka żalu, ponieważ w całym spotkaniu byliśmy zespołem wyraźnie lepszym. Ten punkt bonusowy był w naszym zasięgu, a właściwie był już nasz. Na pewno byłby to prezent dla naszych wspaniałych kibiców, którzy tak licznie przyszli na ten mecz. Pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie zdecydowanie pokonać aktualnego Drużynowego Mistrza Polski. Ten dodatkowy punkt na pewno podniósłby morale zespołu. Nie ma jednak czego żałować, bo wygraliśmy, zdobyliśmy dwa duże punkty. Przy tym stworzyliśmy bardzo dobre widowisko. Przy Olsztyńskiej znów nie brakowało ciekawych akcji, widowiskowych ataków. To popularyzuje ten sport. Odpowiedzią na to jest frekwencja, kibice w Częstochowie pokazali, że kochają żużel. Jestem bardzo zadowolony z powodu kibiców. Frekwencja jest bardzo dobra, ale spodziewam się, że na meczach fazy play-off możemy mieć nadkomplet na trybunach.
Pozostając w temacie frekwencji odwołam się do pewnej opinii. Wielu twierdzi, że transmisja telewizyjna nie sprzyja zapełnieniu trybun. Jednak Częstochowa po raz kolejny staje się wyjątkiem od tej reguły.
- Dzień przed meczem byłem w siedzibie PZM i przypadkiem spotkałem Wojtka Stępniewskiego i Ryszarda Kowalskiego. Oni powiedzieli, że promujemy żużel poprzez naszą frekwencję. Te pełne trybuny podczas transmisji telewizyjnej nadają właściwy wymiar relacji. Myślę, że po tym spotkaniu mamy prawo być dumni. Poszedł sygnał, że Częstochowa kocha żużel, że to sport numer jeden w tym mieście. Czekamy na jeszcze więcej, bo pewnie kibice mają większe apetyty niż pokonanie Unii Tarnów. Powoli wypatrujemy rozkładu jazdy w play-off.
Można pokonać Unię w finale...
- Nie da się tego wykluczyć. My nie kalkulujemy z kim jeździłoby nam się lepiej i które miejsce zająć. Przed tym meczem padały pytania, czy nie zabawimy się w jakieś zagrywki nie do końca czyste sportowo, czy nie zabawić się w wybór rywala. My nie zamierzamy odpuszczać, zawsze chcemy wygrać i nie interesują nas takie kalkulacje.
Byliśmy świadkami znakomitego występu Grigorija Łaguty, który przed swoim ostatnim startem nie znalazł pogromcy, a przegrał jedynie ze sprzętem. Myślisz, że dodatkową mobilizacją była dla niego walka z bratem?
- Wokół tego budowaliśmy kampanię promocyjną tego spotkania. Spodziewaliśmy się, że pojedynki braci Łagutów będą najciekawszym aspektem meczu. Okazało się, że te pojedynki kończyły się z korzyścią dla "Griszy". Oczywiście z wyjątkiem ostatniego wyścigu, przed startem którego miał defekt, ale o przyczyny trzeba zapytać samego Grigorija. Myślę, że powodem tej zwyżki formy mogła być również mobilizacja. Tym bardziej, że w Tarnowie to Artiom rządził i dzielił. "Grisza" to ambitny zawodnik, który nie lubi schodzić z pola walki pokonany. Wiedział, że będzie mieć doskonałą okazję do rewanżu i z niej skorzystał. Pokazał, że możemy na niego liczyć.
A jak ocenisz resztę zespołu?
- No właśnie, nie chciałbym mówić tylko o Grigoriju, bo cieszy mnie również Artur Czaja, który bardzo dobrze się rozwija. Mamy wreszcie solidnego juniora. Możemy desygnować go do boju za seniora, a on przywozi punkty, co jest bardzo ważne. Jest też Rune Holta, który przeżywa renesans formy. Wszyscy patrzyli sceptycznie na ten transfer, zawodnik przez wielu był skreślony. Ciągle mówiono o jego nadgarstkach, każdy wiedział o nim "wszystko". Rune pokazał, że jest w gazie, a myślę że stać go na jeszcze więcej. Znakomicie spisał się Michael Jepsen Jensen, Adam Strzelec też się starał. Trochę słabiej spisał się Rafał Szombierski. To jest drużyna, zgrany team. W momencie, gdy osiąga dobre wyniki nie ma co jej rozkładać na poszczególne "organy" i wystawiać cenzurki zawodnikom. Po prostu tworzymy zdrowy i silny organizm i to jest najważniejsze.[b]
[/b]
Włókniarz ma już pewne miejsce w czołowej czwórce, ale są zespoły, które wciąż mają nadzieję na awans do play-off. Stal Gorzów pokonała wysoko Betard Spartę Wrocław. Do tego Unia Tarnów nie wywiozła z Częstochowy bonusa. Jeśli gorzowianie pokonają na wyjeździe Fogo Unię Leszno i zdobędą punkt bonusowy, a z kolei tarnowianie zdobędą "tylko" dwa punkty przeciw Unibaksowi Toruń, to Stal awansuje do play-off, a Unia odpadnie z walki o medale. Jak oceniasz szanse na taki przebieg sytuacji?
- Jest to możliwe. Wydaje mi się, że pokonanie Unibaksu za trzy punkty będzie ciężkim zadaniem dla Unii Tarnów. Mimo wszystko torunianie mają sporą zaliczkę z pierwszego spotkania. Nie wierzę w to, by Tomasz Gollob słabo spisał się na torze, na którym startował kilka lat i zdobywał medale mistrzostw Polski. Podopieczni trenera Piotra Palucha przegrali u siebie z Unią Leszno czterema punktami, ale wcale nie musi być tak, że nie wygrają w Lesznie na przykład sześcioma "oczkami". Kazimierz Górski mawiał, że póki piłka w grze, to wszystko jest możliwe. Przekładając to na terminologię sportu żużlowego... póki motocykle warczą, wszystko może się zdarzyć. Ogólnie rzecz biorąc, wszystkie drużyny w fazie play-off będą mocne. Nie ważne czy będzie to Tarnów, czy Gorzów.
Wiele wskazuje na to, że półfinałowym rywalem Lwów będą toruńskie Anioły. W rundzie zasadniczej to częstochowianie okazali się lepszą drużyną w dwumeczu. Pozwala to podejść drużynie do play-off ze spokojem, a nawet luzem?
- W ogóle nie ma mowy o czymś takim jak luźna atmosfera. Nie ma co popadać w zgubny hurraoptymizm. Unibax Toruń jest bardzo mocnym zespołem. Owszem, to nie jest ta sama drużyna, co w pierwszej części sezonu. Jednak wciąż są bardzo groźni. Ryan Sullivan zdobył w ostatnim meczu dziewięć punktów z bonusem. To nie był ten sam Ryan, który zdobył zaledwie punkt we Wrocławiu. Przed półfinałami mamy trochę przerwy. Jeśli Sullivan dobrze przepracuje ten okres i "dogada się" ze sprzętem, to będzie groźny. Ponadto jak mało kto zna częstochowski owal. Nie można zakładać, że któryś rywal będzie wygodny. Nikt nie walczy o medale przez przypadek. My nie bawimy się w żadne układanie par. Chcemy jechać dobrze niezależnie od tego, kto stanie nam na drodze.
W Częstochowie jest głód sukcesu. Poza tym od ostatniego mistrzostwa kraju, wywalczonego przez Włókniarza minęło równe 10 lat. Byłby to dobry jubileusz, prawda?
- Wszyscy wspominamy ten wspaniały sezon i mecz finałowy z Apatorem. Te 10 lat zatoczyło koło i jesteśmy utęsknieni tego złotego medalu. Myślimy właśnie o tym krążku. Rune Holta powiedział wprost, że dla niego istnieje tylko jeden medal - złoty.
Z kolei trener Grzegorz Dzikowski stwierdził, że każdy medal będzie sukcesem.
- Trener po prostu nie chce pompować balonu. Jednak znam jego podejście do sportu, zarówno w roli zawodnika, jak i w roli trenera. On ma mentalność zwycięzcy. Wszyscy chcemy, aby na koniec Włókniarz znalazł się na szczycie. Jednak różne mogą być koleje losu.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!