Tarnowianie wysoko przegrali w Częstochowie 36:54. Już od samego początku czwartkowe spotkanie toczyło się pod dyktando gospodarzy, których przewaga z każdym kolejnym wyścigiem rosła. Podopieczni Marka Cieślaka dopiero w ostatnim wyścigu, korzystając z pecha Grigorija Łaguty, obronili punkt bonusowy, który w końcowym rozrachunku nie trafił na konto żadnej z drużyn. - Jedynym pozytywem była w tym spotkaniu dyspozycja Artioma Łaguty i na tym chyba możemy zakończyć. Tak naprawdę tor był znakomicie przygotowany, tylko my byliśmy totalnie zagubieni. Nic nie szło po naszej myśli i ciężko cokolwiek powiedzieć po takim meczu - rozkładał bezradnie ręce w rozmowie ze SportoweFakty.pl, Kacper Gomólski.
W rewanżowym pojedynku mistrzowie Polski bronili wydawałoby się pokaźnej, osiemnastopunktowej zaliczki z pierwszego spotkania. Jednak i ta różnica nie okazała się dla Lwów barierą nie do sforsowania i gospodarze byli o krok od zgarnięcia pełnej puli w dwumeczu. - Było widać, że częstochowianie są znakomicie spasowani i są niesamowicie szybcy. Każdy dołożył swoje punkty. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że była katastrofa. W każdym z czterech biegów używałem innej zębatki, a dodatkowo jechałem na dwóch motocyklach. Efekt był jednak ten sam. Albo motocykl był za słaby albo w kolejnym biegu miał tyle mocy, że nie wiedziałem, co się dzieje - opowiadał "Ginger", który na swoim koncie zapisał trzy oczka.
Po czwartym biegu spotkania zaiskrzyło między Gomólskim, a Emilem Sajfutdinowem. Wychowanek klubu z Gniezna miał pretensje do lidera cyklu Grand Prix za sytuację z pierwszego łuku, gdy Rosjanin ostro przyblokował go pod bandą. Gomólski nie potrafił utrzymać nerwów na wodzy i między zawodnikami zrobiło się gorąco. - Był już praktycznie przede mną, a nadal mnie wiózł i wiózł. Rozumiem, że może jechać ostro, ale moim zdaniem trochę przesadził. Puściły mi nerwy. Wszystko jednak przeanalizowałem i teraz na pewno tak bym się nie zachował. Taki jest żużel i trzeba jechać twardo. Teraz trzeba o tym wszystkim zapomnieć - podkreśla 20-latek.
Porażka w Częstochowie nie przekreśla jeszcze szans Jaskółek na awans do pierwszej czwórki. W ostatniej serii spotkań Unia musi jednak pokonać na swoim torze Unibax Toruń. W przeciwnym razie tarnowianie gorączkowo będą nasłuchiwać wieści z Leszna, gdzie Fogo Unia podejmie Stal Gorzów. - Teraz gorzowianie mają mecz w Lesznie i od tego meczu będzie wiele zależało. My musimy zrobić swoje i wygrać z Toruniem. Najlepiej byłoby za trzy punkty, ale pojechaliśmy bardzo słabo w Toruniu. Ja również spisałem się katastrofalnie. Musimy w niedzielę to odrobić i wjechać do play-offów - mówi Gomólski.
Zespół Marka Cieślaka w przypadku awansu do play-offów może być bardzo niewygodnym rywalem. Niektóre zespoły zważywszy na specyfikę tarnowskiego owalu, jak ognia stronią od konfrontacji z tarnowianami w półfinale. Co ciekawe, recepty na rozgryzienie toru w Mościcach nie znalazł jeszcze do końca sam Kacper Gomólski. - Dla mnie cały zeszły rok był specyficzny i zupełnie mi nie szło. Czuje się tak samo na tym torze i często prowadząc nie wiem, jak jechać. Po prostu zmieniłem tunerów i nie robię już silników w Polsce tylko zagranicą. Widać tego efekt. Radzę sobie lepiej w Tarnowie, a na wyjazdach czasem jak dziś nie wiem, jakie przełożenia dobrać i tym podobne. Ciężko było się dzisiaj spasować. Jedynie Artiom jechał bardzo dobrze. Każdy miewał przebłyski dobrej jazdy. Zespołu nie rozlicza się jednak indywidualnie, tylko jako całość. Przegraliśmy mecz i jesteśmy bez bonusa - ubolewał 20-latek.
W ostatniej, decydującej serii spotkań tarnowian czeka trudne zadanie. W Mościcach zagości Unibax Toruń, który wyraźnie powstaje z kolan i wraca do gry. Coraz lepszą formę prezentuje m.in. Ryan Sullivan. - Ryan nie jeździł dziesięć miesięcy, a to dla zawodnika bardzo dużo. W meczu we Wrocławiu było widać u niego brak objeżdżenia. Teraz już punktował znacznie lepiej. Myślę, że powoli wraca stary-dobry Sullivan. Dla niektórych drużyn to jest gorączka, a w Toruniu się cieszą. W obliczu braku Chrisa Holdera drużyna znacznie ucierpiała, a teraz Ryan może jej tylko pomóc - puentuje Kacper Gomólski.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!