Michał Wachowski: Dwa punkty straty do lidera przed rundą finałową to dużo, czy mało?
Zbigniew Fiałkowski: Wszystko zależy od dyspozycji naszych zawodników. Można te dwa punkty bardzo łatwo odrobić, a można i stracić. Chcielibyśmy być przed decydującymi meczami na pierwszym miejscu w tabeli, ale niestety nie dało rady.
Można powiedzieć, że straty w pańskim zespole się zniwelowały. Wypadł Ales Dryml, ale po kontuzji wraca Chris Harris.
- Oczywiście, że tak. Żal jednak w przypadku Alesa tego pechowego upadku i urazu obojczyka. Wolałbym, by cała drużyna była zdrowa i byśmy mogli przygotowywać się do najbliższych meczów w pełnym składzie. Tak jednak nie jest i musimy czekać na to, aż Ales wróci do zdrowia.
W ostatniej rozmowie powiedział pan, że nie dopuści, by ktoś jechał z kontuzją. Rozumiem, że Andriej Karpow, który znalazł się w awizowanym składzie na niedzielny mecz w Lublinie, czuje się już dobrze?
- Tak, z tego, co wiem, to Andriej czuje się dobrze. Był poobijany, ale to wszystko minęło i z wiadomości, które uzyskiwałem praktycznie codziennie wiem, że jest wszystko okej. Na tę chwilę nie ma ryzyka, by Andriej w naszym najbliższym meczu nie wystąpił.
Nasz ekspert, Krzysztof Cegielski, stwierdził, że ze względu na oszczędności w Lubelskim Węglu, każda drużyna powinna w Lublinie po prostu wygrać.
- Nie do końca tak jest, bo jeśli lublinianie wstawiliby do składu Kuciapę i Jeleniewskiego, to można by powiedzieć, że wracamy do normalności. W takim momencie nie byłby to osłabiony skład tego zespołu. Zarząd z Lublina może zrobić wszystko i my nie możemy się na nich oglądać. Musimy jechać tam po zwycięstwo, by liczyć się w walce o Ekstraligę.
Ale chyba zgodzi się pan ze stwierdzeniem, że brak zwycięstwa w Lublinie byłby wielką niespodzianką zarówno dla kibiców, jak i pańskiego zespołu.
- To byłaby bardzo przykra niespodzianka, która praktycznie rzecz biorąc niwelowała nasze szanse na awans do Ekstraligi. Dlatego mówię: my nie patrzymy na skład naszych rywali, tylko skupiamy się na tym, byśmy to my jak najlepiej pojechali i to spotkanie wygrali.
Kalkulować w rundzie finałowej nie będzie Lokomotiv Daugavpils, który zapowiada sprawienie kilku niespodzianek. Obawia się pan meczu na Łotwie? W rundzie zasadniczej wygrali tam gdańszczanie.
- Nie tylko gdańszczanie, ale także łodzianie. W sporcie jest wszystko możliwe. Nam w Daugavpils, gdy jechaliśmy tam w rundzie zasadniczej, po prostu nie wyszło. Łotysze byli zdeterminowani, bo walczyli wtedy o utrzymanie, a nasi zawodnicy, pomimo że się starali, z różnych przyczyn przegrali. Jadąc z innymi drużynami nie patrzymy na to, czy są gdzieś pieniądze, czy ich nie ma, czy są zawodnicy tacy, czy inni pokazywani w składzie. My do każdego meczu musimy się przygotować na maksa, a ewentualna porażka w Lublinie mówiłaby nam o tym, gdzie jest nasze miejsce. W ogóle takiego scenariusza jednak nie zakładamy i jedziemy tam o zwycięstwo.
Wydaje się, że o awansie do Ekstraligi może przesądzić dwumecz między pańskim klubem a Wybrzeżem Gdańsk. Trzeba jednak pamiętać, że w pierwszej części sezonu grudziądzanie przegrali z tym rywalem na własnym torze.
- Z drugiej strony udało nam się wygrać w Gdańsku. Jeśli poprawimy błędy i wygramy w Grudziądzu, to również będziemy mogli powalczyć o punkty w meczu wyjazdowym. Wtedy ta strata do lidera zostałaby zniwelowana. Tak jak mówię, można wszędzie wygrać, jak i wszędzie przegrać. Myśmy u siebie naprawdę frajersko z Gdańskiem przegrali i to nam się do dzisiaj czkawką odbija. Przez tą przegraną, tabela wygląda tak, jak wygląda.
GKM Grudziądz zawita do Gdańska w ostatniej kolejce ligowej. Byłoby chyba dobrze, gdyby do tego czasu ta dwupunktowa strata została zniwelowana.
- Zakładamy, że aby dogonić naszych rywali, będziemy musieli wszystkie nasze mecze wygrywać. Wybrzeże będzie z kolei musiało gdzieś swoje punkty zgubić. To spotkanie w Gdańsku może być decydujące, ale różnie to w sporcie bywa.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!