Ewelina Bielawska: Stelmet Falubaz awansował do wielkiego finału. Trzeba przyznać, że zielonogórska ekipa świetnie spisała się w półfinale i zasłużyła na to, by walczyć o najwyższe cele.
Andreas Jonsson: W niedzielnym meczu wszystko potoczyło się zgodnie z planem. Od samego początku stopniowo budowaliśmy naszą przewagę, a goście mimo rezerw taktycznych nie mogli nas dogonić. Cieszę się, że w tym roku w najważniejszej części sezonu nie trawią nas kontuzje i po sportowej walce udało nam się pewnie awansować do finału.
Przede wszystkim cieszy również i twoja postawa. Zdobyłeś w tym spotkaniu 12 punktów, poza tym mieliśmy okazję oglądać kilka pięknych akcji na torze w Twoim wykonaniu.
- Jestem zadowolony ze swojego występu i z faktu, że mogłem bawić publiczność moim akcjami na torze. Po części wynikało to z nie najlepszych startów. Nie była to duża różnica w porównaniu z innymi zawodnikami, ale jakoś nie mogłem wyjechać pierwszy ze startu. Zdecydowanie musimy nad tym popracować. Przyczepny tor sprzyjał jednak walce, ja w każdym biegu dawałem z siebie wszystko i zasłużyłem na punkty, które zdobyłem.
Po sobotnim występie w Grand Prix czułeś chyba spory niedosyt, bowiem nie należał on do zbyt udanych?
- O tych zawodach najlepiej zapomnieć i skupić się na dwóch kolejnych turniejach. Zdaję sobie sprawę, że na awans do czołowej ósemki nie mam już w tym roku szans, ale nie poddaję się i chcę jak najlepiej zaprezentować się w tych dwóch wyjątkowo ciekawie zapowiadających się rundach GP - przed swoją publicznością na nowym stadionie w Sztokholmie i dwa tygodnie później w Toruniu, gdzie lubię jeździć i gdzie przed dwoma laty udało mi się wygrać. Lepiej przygotowywałoby nam się do przyszłorocznych startów, mając w pamięci udane występy w Grand Prix w samej końcówce sezonu.
Przed twoją drużyną dwa najważniejsze spotkania sezonu. Jak będą wyglądały twoje przygotowania do tych pojedynków?
- Przede wszystkim chcę być przed tymi spotkaniami dobrze wyspany i wypoczęty. We wtorek wieczorem jadę ostatni mecz w Szwecji w tym roku. Potem mogę skupiać się już właściwie wyłącznie na polskiej lidze. Przed meczem rewanżowym mamy jeszcze Grand Prix w Sztokholmie, które poprzedzi jednak 5 dni wolnych od startów. Mam więc nadzieję, że na oba spotkania z Toruniem będę w optymalnej formie.
Macie jakąś receptę na Unibax?
- Mimo że będą to spotkania finałowe, a więc emocje będą sięgać zenitu, musimy w pewnym sensie podejść do tych dwóch meczów jak do kolejnych spotkań ligowych - skupić się na sobie, jak najlepszej jeździe i walce o każdy pojedynczy punkt. Jeżeli wszyscy będziemy punktować i w każdym wyścigu damy z siebie wszystko, osiągniemy nasz cel.
Jak oceniasz szanse swojej drużyny w tych meczach? Jest apetyt na złoto?
- Nie wszystkie mecze w tym roku poszły po naszej myśli, ale mimo to awansowaliśmy do play-offów z pierwszego miejsca. Idealnie byłoby więc teraz przekuć to pierwsze miejsce z fazy zasadniczej w złoto DMP! Myślę, że do finału awansowały dwie najlepsze drużyny tego roku, a więc szanse oceniam 50/50. Nawet bez kontuzjowanego Chrisa Holdera, Unibax Toruń to niezwykle silna i bardzo zgrana drużyna. Jak udowodnili w rundzie zasadniczej, świetnie czują się także na naszym torze. Absolutnie każde rozstrzygnięcie jest więc możliwe, oby w sportowej walce!
W tym roku z powodu kontuzji nie wystąpiłeś w meczu ligowym na MotoArenie. Z kolei przed rokiem zaliczyłeś tam całkiem dobre występy. Można więc stwierdzić, że dość dobrze czujesz się na tym owalu?
- Tak, bardzo lubię ten tor. Jest on zawsze dobrze przygotowany i sprzyja walce. Mam nadzieję, że nie inaczej będzie w najbliższą niedzielę.
Trzeba przyznać, że był to jeden z ciekawszych sezonów który obfitował w wiele niespodzianek. Jak ocenisz ten sezon ogólnie i w swoim wykonaniu?
- Z punkty widzenia kibica, ten sezon na pewno jest bardzo interesujący. Pasjonujące, pełne niespodziewanych zwrotów akcji mecze w lidze oraz najsilniejsza od lat stawka zawodników w Speedway Grand Prix. Niestety, wielu z nas nie ominęły w tym roku groźne kontuzje. Z samej ścisłej światowej czołówki kontuzjowani byli Darcy Ward i Tai Woffinden, a obecnie Chris Holder i Emil Sajfutdinov. Ja również musiałem pauzować przez półtora miesiąca, przez co straciłem szansę na zdobycie wielu cennych punktów GP i powalczenie ze Szwecją w Drużynowych Pucharze Świata. Z powodu kontuzji byłem także zmuszony zrezygnować z rywalizacji w mistrzostwach Europy, w których to promocję angażowałem się od samego początku i z niecierpliwością czekałem na starty w tych zawodach. Nie był to więc z całą pewnością mój sezon, mimo że rozpoczął się od dobrego występu w Grand Prix Nowej Zelandii. Później jednak doszły nietrafione decyzje sprzętowe, pogubiłem dużo punktów GP, a gdy była nadzieja, żeby wreszcie zacząć odrabiać straty, przydarzył się ten nieszczęsny wypadek w Kopenhadze. Były jednak także jasne punkty tego sezonu - zdobycie Indywidualnego Mistrzostwa Szwecji oraz wywalczenie awansu do finałów Ekstraligi z Falubazem w minioną niedzielę. Co więc mogłyby mi poprawić humor po pechowym sezonie 2013? Zdecydowanie wywalczenie Drużynowego Mistrzostwa Polski z Zieloną Górą!
Żużlowy kalendarz ścienny na rok 2014 dostępny w sprzedaży ONLINE! Polecamy wszystkim kibicom!