Częstochowian można bez cienia wątpliwości określić mianem największego pechowca rundy play-off. Podopieczni Grzegorza Dzikowskiego i Jarosława Dymka zdziesiątkowani kontuzjami i decyzjami sędziego, byli dosłownie o włos od awansu do finału w półfinałowym dwumeczu z Unibaxem Toruń. Pech w postaci defektu Rune Holty rozwiał jednak wszelkie nadzieje. W finale pocieszenia, jak okrzyknięto dwumecz o brąz z tarnowską Unią, Lwom ponownie zabrakło jednego punktu. - Czuję, że Włókniarz powinien być w finale. Ostatecznie walczyliśmy o brąz i ponownie byliśmy ekstremalnie blisko, by zrealizować cel. Nie mieliśmy po prostu szczęścia. Kilka bardzo ważnych decyzji było podyktowanych przeciwko nam. Tak było przez cały sezon, ale nie zmieniam zdania, że to był dla nas udany rok. Byliśmy bardzo blisko awansu do finału. Straciliśmy teraz także brąz na rzecz bardzo dobrze dysponowanej ekipy z Tarnowa. Spisali się znakomicie i możemy im tylko pogratulować. Wykonali kawał dobrej roboty. Znów było blisko - mówił niepocieszony Rune Holta w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Wydawało się, że dla częstochowian limit pecha wyczerpał się już w półfinale. Niestety, również w dwumeczu z Jaskółkami Lwy miały wyraźnie pod górkę. Zaczęło się od problemów z dojazdem Grigorija Łaguty na mecz w Tarnowie, a skończyło na kontuzji Michaela Jepsena Jensena w rewanżowym pojedynku. Plaga kontuzji prześladowała zresztą biało-zielonych przez całe rozgrywki. - Teraz znowu Jepsen Jensen solidnie się poturbował. To nieprawdopodobne, że był w stanie ponownie usiąść na motocyklu, bo bardzo się potłukł. Być może bez tych problemów byłaby zupełnie inna historia. Potrzeba być w pełnym składzie i trochę szczęścia, by wygrywać ważne spotkania. W tym sezonie tego nam zabrakło. Miejmy nadzieję, że w kolejnym sezonie pech nas opuści - dodaje Holta.
Częstochowski klub zajmuje szczególne miejsce w sercu 40-letniego zawodnika. Doświadczony Norweg po raz kolejny odrodził się pod Jasną Górą i w mijającym sezonie zamknął usta wszelkim krytykom, którzy po nieudanych latach spędzonych w Toruniu i Zielonej Górze postawili na nim krzyżyk. - Myślę, że wykonałem swoje zadanie, choć oczywiście zawsze może być lepiej. Zanotowałem dobry sezon. W zespole mieliśmy naprawdę świetną atmosferę. Jazda dla Włókniarza była prawdziwą przyjemnością. Nie mogę naprawdę na nic narzekać - podkreśla "Rysiek".
Dla Lwów sezon 2013 dobiegł końca. Teraz pełne ręce roboty będą mieli działacze przed którymi zadanie zbudowania drużyny na kolejny sezon. Do negocjacji już niedługo zasiądzie także Rune Holta. - Do tej pory nie mieliśmy czasu, by porozmawiać na ten temat. Sam skupiałem się na tym niezwykle ważnym meczu. Teraz będziemy mogli usiąść i porozmawiać - puentuje Rune Holta.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
zapomniał jak ustawicznie zawodził w bardzo wielu klubach,sezon konia i koniec.