Prezes musi być odporny na naciski - rozmowa z Dariuszem Sprawką

Dariusz Sprawka nie uległ naciskom ze strony kibiców oraz środowiska żużlowego i mimo fali krytyki, stosował w rundzie finałowej wariant oszczędnościowy, który uratował finanse Lubelskiego Węgla KMŻ.

Michał Wachowski: Czy czuje pan ulgę, że sezon ligowy dla pana klubu dobiegł już końca?

Dariusz Sprawka: Każdy sezon jest trudny i przynosi wiele emocji. Sezon skończył się jednak tylko w wymiarze czysto sportowym. Przed nami są oczywiście kolejne zadania. Tak jak wspomniałem, postawiliśmy przed sobą dwa cele. Jednym z nich był wynik sportowy, czyli awans do pierwszej czwórki, a drugim zachowanie stabilności finansowej. Nie było to proste zadanie i do końca rundy zasadniczej ważyły się nasze losy, jeżeli chodzi o pozostanie w I lidze. Na szczęście to, co sobie założyliśmy, zostało zrealizowane.

Jak wiadomo, do końca listopada zobowiązania muszą być uregulowane. Czy dzięki oszczędnościom w końcówce sezonu, obejdzie się bez żadnych problemów?

- Jestem przekonany, że nie będziemy czekać do końca listopada. Chciałbym w najbliższych dniach te wszystkie sprawy pozałatwiać. W tej chwili spłaciliśmy MOSiR, Urząd Skarbowy, wszystko jest też uregulowane, jeśli chodzi o ZUS. To samo dotyczyli paliwa czy hoteli. Pozostają nam jeszcze do spłacenia zaległości wobec zawodników i wierzę, że nastąpi to w przeciągu krótkiego czasu.

Wydaje się, że zarówno na klub, jak i na pana spadła w ostatnich tygodniach niezasłużona krytyka. Nie wszyscy rozumieli, że wystawiając oszczędnościowy skład, dbał pan o dobro klubu.

- Chcieliśmy zapłacić te pieniądze, które mamy i nie chcieliśmy narzucić sobie żadnej pętli kredytowej. Wynika to z wieloletnich doświadczeń. Takie praktyki w speedwayu często sprowadzają się do kłopotów niektórych klubów. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości nasze decyzje i działania będą przez innych kopiowane. Póki nie znajdziemy mechanizmów, które ograniczają koszty w speedwayu, które są niewspółmierne do płac sponsorów, będą tego typu problemy się pojawiały. Cieszę się jednak, że chociażby władze polskiego żużla bardzo pozytywnie nas oceniły. To olbrzymi komfort, kiedy nie ma się długów i można normalnie pracować. Gdy starcza pieniędzy na szkolenie młodzieży czy zakup polewaczki i traktora. Rozumiem falę krytyki, bo większość ludzi nie interesuje to, czy są pieniądze, czy ich nie ma. Ważne są zwycięstwa i dobre wyniki na torze. Z punktu widzenia kibicowskiego tak to wygląda, ale prezes musi być odporny na tego typu naciski. Dzięki temu będziemy mogli zbudować dobrą drużynę na przyszły sezon, nie martwiąc się o to, czy znajdziemy bank, który nam to wszystko skredytuje. To jest normalna praktyka, ale okazuje się, że w sporcie jest trochę inaczej. To, co my robimy, odbierane jest jako coś nienaturalnego.

No tak, bo co drużynie dałoby zakończenie rozgrywek na trzecim miejscu, gdyby klub miał teraz problemy finansowe... Co wtedy powiedzieliby kibice? 

- Niby jest to oczywiste, ale musiałem wielokrotnie z tego się tłumaczyć. Wydawało mi się, że jest to prosta sprawa, ale okazywało się inaczej. Żadne regulaminy czy uwarunkowania na papierze nie zastąpią rozsądku prezesa klubu. Myślę, że największe zagrożenie czai się w nas samych; to czy potrafimy wytrzymać i nie ulec ciśnieniu ze strony sponsorów, mediów czy kibiców. Zewsząd są głosy, by brać lepszych zawodników i walczyć o kolejne punkty. Pokus jest wiele, ale zawsze trzeba zachowywać rozsądek. To naprawdę nie jest proste, bo towarzyszą temu emocje. Udało nam się jednak wytrzymać presję, dzięki czemu do kolejnego sezonu będziemy mogli bardzo dobrze się przygotować.

Bardzo istotne jest też dla nas to, że nasz sponsor, Bogdanka, ujął nas w swoich planach marketingowych na sezon 2014. To otwiera nam drogę do podpisania umowy na kolejny rok i jeszcze w tym tygodniu wyjdzie z naszej strony oferta. Później pozostanie nam tylko czekać na jej akceptację. Bardzo się cieszymy, bo to już kolejny sezon znaleźliśmy się w planach marketingowych tej spółki.

- Myślę, że największe zagrożenie czai się w nas samych; to czy potrafimy wytrzymać i nie ulec ciśnieniu ze strony sponsorów, mediów czy kibiców - powiedział Sprawka
- Myślę, że największe zagrożenie czai się w nas samych; to czy potrafimy wytrzymać i nie ulec ciśnieniu ze strony sponsorów, mediów czy kibiców - powiedział Sprawka

Wydaje się, że nieco kłopotliwy był dla Lubelskiego Węgla system rozgrywek. Drużyna, której celem było utrzymanie, w końcówce sezonu została niepotrzebnie wplątana do walki o awans, który nie był w zasięgu tego zespołu.

- Akurat w tym roku taki był system rozgrywek i już nie warto tego rozdrapywać. Oczywiście każdy system ma jakieś ułomności. Nie twierdzę, że ten obecny jest zły. Bywały sytuacje, że gdy były play-offy, z powodu kontuzji odpadały naprawdę mocne drużyny, które przez cały sezon jeździły dobrze. Tego typu zasady jak tegoroczne na pewno premiują zespoły jeżdżące równo i moim zdaniem są one sprawiedliwsze. Nie mogę więc powiedzieć, że ten system jest zły. My, bez względu na to, czy te szanse na awans mieliśmy, czy też nie, musieliśmy te kilka dodatkowych spotkań odjechać. Tak naprawdę nie ma idealnego rozwiązania.

Ze względu na spadek klubów z Rzeszowa, Bydgoszczy i Gniezna, rywalizacja w I lidze będzie jeszcze bardziej zacięta.

- Podejrzewam, że większość z tych drużyn będzie chciało jak najszybciej uciec z I ligi i ich celem będzie szybki awans do Ekstraligi. Mają duże doświadczenie i spory potencjał, ale trzeba pamiętać, z jakim wynikiem finansowym skończyły tegoroczne rozgrywki. Nazwa klubu to jedno, a sytuacja finansowa to druga sprawa. Być może czekają nas jakieś niespodzianki. Dużo dzieje się jeszcze w Ekstralidze i nie sposób do końca wszystkiego przewidzieć. W naszym przypadku osiągnięcie pierwszej czwórki będzie bardzo trudne, ale wierzę, że zbudujemy taką drużynę, która będzie walczyła o najwyższe cele.

Dobrym prognostykiem może być ostatni mecz sezonu. Lubelski Węgiel odniósł wysokie zwycięstwo nad Lokomotivem i był nawet bliski zdobycia punktu bonusowego. Było to chyba dobre pożegnanie z kibicami.

- Rzeczywiście. Przed meczem nawet nie marzyłem o tym, że moglibyśmy myśleć o bonusie. Okazało się jednak, że nawet na twardym torze, jaki był ze względu na obecność komisarza, udało nam się zrobić dobry wynik. Podkreślam, że między innymi miał na to olbrzymi pech naszych rywali. Wielu zawodników było kontuzjowanych, a ponadto mieliśmy także upadki na torze. Wiele osób insynuowało, że to wina naszego toru, ale to nieprawda. Był on bardzo dobry do walki i daje to kłam pomysłom, że tor musi być twardy, aby był bezpieczny. Myślę też, że nasza drużyna powróciła w tym ostatnim meczu na właściwe tory. Prawda jest też taka, że Wybrzeże Gdańsk i GKM Grudziądz byli w tym sezonie poza zasięgiem reszty drużyn. Nie wiem, co się stało z grudziądzanami w Gdańsku, ale zarówno pod względem sportowym, jak i finansowym, nie mieliśmy szans na nawiązanie walki z tymi rywalami.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: