Życie zweryfikowało moje plany - rozmowa z Norbertem Kościuchem, zawodnikiem GKM-u

Cel Norberta Kościucha, jakim był awans z GKM-em Grudziądz do Ekstraligi, nie został zrealizowany. Żużlowiec podkreśla, że chce zrehabilitować się za swoją postawę w kolejnym sezonie.

Michał Wachowski: GKM na ten awans do Ekstraligi czeka już paręnaście lat. Czy w końcówce tego sezonu czuliście na barkach presję? Chyba nie dało się jej uniknąć.

Norbert Kościuch: Presja jak wiadomo towarzyszy każdemu. Każdy zawodnik chce wygrywać i jakieś ciśnienie w sobie ma. Mecz w Gdańsku był taki, jak każdy inny. Niestety po raz kolejny Grudziądzowi nie udało się awansować, czego ja bardzo żałuję. Z tego miejsca chciałbym przeprosić kibiców, bo nie da się ukryć, że moich punktów w tym sezonie gdzieś tam zabrakło. Taki jest jednak sport i nie da się wszystkich biegów wygrywać, chociaż bardzo bym tego chciał.

Zbigniew Fiałkowski powiedział, że czuł się, jakby dostał obuchem w głowę. Dla was, zawodników, tak wysoka porażka w Gdańsku także musiała być przykrą niespodzianką.

- Dla mnie było to dużym szokiem, bo nie myślałem, że ten mecz ułoży się aż tak źle. Tak naprawdę nie wiem dlaczego, ale każdy z nas był bezradny. Bez względu na to, co robiliśmy, wszytko działało na naszą niekorzyść. Nawet do dzisiaj nie umiem sobie wytłumaczyć, dlaczego stało się tak, a nie inaczej. Wiedziałem, że czeka nas zacięty mecz, ale nikt nie spodziewał się, że będzie to jednostronne widowisko.

To tylko pokazuje, że mecz meczowi jest nierówny. W rundzie zasadniczej GKM-owi udało się w Gdańsku wygrać. Można powiedzieć, że to nie był wasz dzień?

- Naprawdę trudno powiedzieć. Na pewno każdy z nas przygotował się do tego spotkania najlepiej jak tylko potrafił. Ja sam miałem wszystkie silniki wyremontowane od podstaw, ale nic nie funkcjonowało tak jak powinno. Myślę, że to nie był właśnie nasz dzień. Każdy z nas potrafi jechać, ale w najważniejszym momencie to szczęście nas po prostu opuściło. Początek meczu nie ułożył się po naszej myśli, a później, bez względu na to, co robiliśmy, nie mogliśmy już tego naprawić. Sami zapędziliśmy się w ten sposób w kozi róg i wynik końcowy był taki, a nie inny. Wszyscy bardzo żałujemy, bo cały sezon na ten awans pracowaliśmy, a w końcówce nie udało się tego przypieczętować.

Osoby z innych I-ligowych klubów zgodnie podkreślają, że GKM Grudziądz i Wybrzeże Gdańsk byli poza zasięgiem reszty stawki. Szkoda zatem, że do Ekstraligi mogła awansować tylko jedna drużyna.

- Dzisiaj można tak mówić, ale każdy wiedział przed startem rozgrywek jakie są zasady gry. Nie ma więc sensu tego rozdrapywać. Tak jest co roku, że tylko pierwsza drużyna awansuje z tym, że tym razem druga drużyna nie pojedzie w barażach. Tak jak powiedziałem, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, bo czasu się nie cofnie. Można żałować, ale życie toczy się dalej i trzeba dalej pracować. Być może w najbliższych latach uda się sprezentować kibicom GKM-u tę upragnioną Ekstraligę. Nie ma co ukrywać, że ona się im należy. Już długo na nią czekają. Bardzo chcieliśmy, by ten awans został wywalczony w tym roku, ale niestety się nie udało.

- Każdy z nas potrafi jechać, ale w najważniejszym momencie to szczęście nas po prostu opuściło - powiedział Kościuch
- Każdy z nas potrafi jechać, ale w najważniejszym momencie to szczęście nas po prostu opuściło - powiedział Kościuch

Pozostanie w klubie było dla pana oczywistością. Zbigniew Fiałkowski powiedział, że ustaliliście warunki kontraktu w 10 minut.

- Nie wiem czy nie przesadził, bo to trwało nawet krócej (śmiech). Powiedzmy jednak, że było to przysłowiowe 10 minut. Co prawda moje plany przed sezonem były inne, ale niestety nie udało się awansować do Ekstraligi. Tak jak powiedziałem wcześniej, czuję się współwinny, bo to ja jeździłem na torze i tych punktów nie było tyle, ile bym oczekiwał. Między innymi przez to postanowiłem zostać, by zrehabilitować się w kolejnym sezonie.

Liczy pan na to, że reszta zespołu pójdzie w pana ślady? Na razie umowę przedłużył także Andriej Karpow.

- Ciężko powiedzieć. Nie miałem okazji rozmawiać po meczu w Gdańsku z innymi zawodnikami. Jeśli chodzi o mnie, to musiałem szybko zweryfikować swoje plany i życie napisało mi po raz kolejny nowy scenariusz. Będę po prostu realizował to, co się w tym roku nie udało. Coś się tym kibicom z Grudziądza należy i chcę się w jakiś sposób w nowym sezonie zrehabilitować. Ja z dotychczasowej współpracy jestem zadowolony i jeśli coś funkcjonuje dobrze, to nie ma sensu tego zmieniać.

W naszej poprzedniej rozmowie powiedział pan, ze przyszedł pan do GKM-u m.in. po to, by awansować z nim do Ekstraligi. Za rok, ze względu na rywalizację z PGE Marmą Rzeszów czy Polonią Bydgoszcz, o zajęcie pierwszego miejsca może być jeszcze trudniej.

- Spadły trzy drużyny z Ekstraligi. Nie wiadomo, czy wszystkie, ale na pewno dwie będą chciały do tamtych rozgrywek szybko powrócić. Z racji tego, że Ekstraliga zmniejszy się z dziesięciu do ośmiu drużyn, wielu zawodników straci pracę i będzie jej szukało właśnie w I lidze. Oznacza to, że te rozgrywki staną się silniejsze i bardziej wyrównane. Rzeczywiście, tak jak powiedziałem przed sezonem, podpisałem kontrakt, żeby awansować, ale życie zweryfikowało te plany. Ekstraligę muszę więc odłożyć na przyszłość.

Przy okazji pozdrawiam i dziękuje wszystkim kibicom GKM-u za wspaniały doping przez cały sezon, moim sponsorom firmie Fachowiec z Poznania, firmie Iveco Kępka z Leszna, firmie NAAN A.Szymański, firmie As sport za pomoc i wsparcie w całym sezonie a mojemu całemu Team-owi i zarządowi GKM za wspaniałą współpracę.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: