Maciej Kmiecik: Srebrny medal IMŚ 2010 i srebrny medal 2013 - można porównać te dwa sukcesy czy one zupełnie inaczej smakują?
Jarosław Hampel: Oba medale to duży sukces. Jakby na to nie spojrzeć, jestem wicemistrzem świata. Jest to dla mnie naprawdę wielka sprawa. O srebrny medal walczyłem do samego końca. Musiałem być czujny do ostatniego turnieju i prawie ostatniego wyścigu. Nie było wcale łatwo zdobyć to srebro. Tai Woffinden w tym roku był niedościgniony. Jechał bardzo dobrze i równo. To srebro, które zdobyłem w kontekście mojej jazdy, gdzie zdarzały mi się wpadki, bardzo mnie cieszy.
Masz świadomość, że przechodzisz do historii polskiego żużla? Masz już w kolekcji trzy medale IMŚ i choć brakuje Ci do kolekcji tego złotego, to pod względem liczby zdobytych krążków IMŚ wysuwasz się samodzielnie na drugie miejsce za Tomasza Golloba...
- Nie myślałem nawet o tym. Chciałbym jeszcze dużo pojeździć i cieszyć swoją jazdą kibiców, którzy w sobotę dopisali w Toruniu i stworzyli fantastyczną atmosferę. Na trybunach było fenomenalnie. Polscy kibice pokazali, że potrafią zarówno wspaniale się bawić, jak i cudownie nas dopingować. To wszystko dodawało nam skrzydeł.
Rozumiem, że jesteś głodny kolejnych sukcesów?
- Jak najbardziej. Chciałbym dalej kontynuować swoją dobrą jazdę. Wiadomo, że mistrzostwo świata to jest największe marzenie. Przypuszczam, że jest to coś niewyobrażalnego. Będę dążył do tego, żeby to marzenie kiedyś spełnić.
Do tego sezonu nie przystępowałeś z konkretnym celem - jazdy o medal. Mówiłeś, że chcesz punktować jak najlepiej w każdych zawodach. Czy to jest Twoja metoda małych kroczków? Czy też może trzeba sobie powiedzieć jasno przed sezonem - jadę o mistrza?
- Nie. Ja tak nie mam, że muszę głośno mówić o celach. Wiedziałem, co robię, na co mnie stać. Czułem, że jestem w stanie utrzymać dobry poziom. To się sprawdzało z rundy na rundę jechałem dość dobrze. Miałem niestety swoje wpadki i pewnie gdyby nie one, byłoby jeszcze lepiej. Taki jest jednak sport - najlepszy wygrywa. W tym sezonie najlepszy był Tai Woffinden.
Potrafisz wytłumaczyć fakt, że w tym sezonie tak naprawdę zawaliłeś rundy SGP na torach, na których w przeszłości brylowałeś?
-Jest to rzeczywiście zastanawiające i długo nad tym myślałem. Wszystkie sprawy sprzętowe wydawały się być poukładane, a jednak nie do końca coś zagrało na tych torach. Nie wiem, być może byłem zbyt pewny siebie na obiektach, gdzie wcześniej dobrze mi się wiodło? Może to mnie zgubiło? To jest lekcja na przyszłość.
Czy - pomimo srebrnego medalu - masz poczucie gdzieś delikatnego niedosytu, że gdyby jedną czy dwie rundy pojechałbyś lepiej, byłaby szansa na tytuł mistrzowski?
- Absolutnie nie czuję niedosytu. To był ciężki i trudny sezon. Jeśli popełniasz błąd, trzeba ponieść jego konsekwencje i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Końcówkę sezonu miałem dość dobrą, a można powiedzieć, że nawet całkiem niezłą. Tai miał jednak już wówczas wypracowaną taką przewagę, że nie szło mu zagrozić. Z tego srebra trzeba się cieszyć. Wywalczone ono było po naprawdę ciężkiej walce. To jest sukces.
Trzy medale w trakcie czterech ostatnich sezonów. Nie licząc poprzedniego, kiedy połowę straciłeś na skutek kontuzji, jesteś cały czas w ścisłym topie. Można już powiedzieć, że na stałe zadomowiłeś się w tej światowej czołówce Grand Prix?
- Mam nadzieję, że tak jest. Chciałbym ten poziom utrzymać.
Rozmawiamy po Grand Prix w Toruniu, a więc jeszcze przed finałem IMP, czyli bardzo ważnymi zawodami, ale chyba możesz podsumować już ten sezon 2013 bez względu na wynik w Tarnowie. Czy był to najlepszy sezon w Twojej karierze?
- Nie wiem, czy najlepszy, ale na pewno bardzo udany. W IMŚ było dobrze, bo skończyło się srebrem. W Drużynowym Pucharze Świata była rewelacja, bo sięgnęliśmy po złoto. Mecze ligowe także układały się po mojej myśli. Mam najlepszą średnią w polskiej lidze. Mogę być naprawdę zadowolony.
Patrząc na Twoją jazdę można powiedzieć, że sezon 2013 był najrówniejszy, bo nawet kiedy zdobywałeś trzy sezony temu srebro IMŚ, to wówczas nie miałeś tak dobrej końcówki jak w tym roku...
-Zgadzam się. Faktycznie, był to najrówniejszy mój sezon w karierze. To jest też bardzo istotne, żeby trzymać formę, bez jakiś przepaści. Normalne jest, że wahania się zdarzają, ale chodzi o to, by nie spadać poniżej jakiegoś poziomu. Najważniejsze, by umieć się utrzymać w tej czołówce jak najdłużej. W 2010 roku dojechałem do srebrnego medalu siłą rozpędu. W tym sezonie musiałem do końca walczyć o tytuł wicemistrzowski i byłem faktycznie w formie do ostatniej rundy SGP. Pokazałem, że jak najbardziej na to srebro zasługuję.
Na koniec zapytam jeszcze o kontrowersyjny temat, który pojawił się ostatnio. Mianowicie o ewentualny zakaz przez FIM startu w Speedway European Championship żużlowcom, którzy ścigają się w SGP. Ty, co prawda w tym roku nie jechałeś w tym nowym cyklu, ale jak się zapatrujesz na takie ograniczenia?
- Nie mogę zbyt dużo na ten temat powiedzieć, bo nie znam do końca sytuacji. Słyszałem tylko o tym. Nie wiem, czy są to pogłoski czy faktycznie jest coś na rzeczy. Zobaczymy, jakie będą losy tej rozgrywki.
A chciałbyś w przyszłym sezonie jechać w cyklu SEC?
- Nie wiem. Jeszcze się nad tym nie zastanawiałem.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Brawo Jarek!