Michał Wachowski: Jak pokazał ten sezon, Unia ma młodą i perspektywiczną drużynę. Szóste miejsce nie jest może szczytem marzeń, ale jak podkreślają zawodnicy, chociażby Grzegorz Zengota, z sezonu na sezon powinno być coraz lepiej.
Ireneusz Igielski: Unia Leszno ma młodą, perspektywiczną, ale zarazem nieobliczalną drużynę. Na pewno oczekiwaliśmy po tym sezonie więcej. Zgadzam się, że szóste miejsce to nie jest szczyt naszych marzeń, ale jest to drużyna, w którą należy inwestować i swoje pięć minut na pewno będzie mieć. Tak jak powiedział Grzegorz, w kolejnych latach wynik będzie na pewno lepszy.
Dobrą drużynę można budować na dwa sposoby. Albo kupując za miliony nowych zawodników, albo stawiając na rozwój i młodzież. Unia Leszno musi, czy po prostu chce iść tą drugą drogą?
- Unia od zawsze szła tą drugą drogą. Nigdy nie wydawaliśmy ogromnych pieniędzy na zawodników, którzy w danym czasie byli akurat bardzo popularni i tym samym najdrożsi na rynku. My zawsze mieliśmy trochę inną strategię i woleliśmy inwestować w swoich ludzi, a jeżeli już kogoś szukaliśmy, to też chcielibyśmy, by byli to młodzi i perspektywiczni chłopacy. Taka jest nasza strategia i wydaje mi się, że klub powinien się jej na przyszłe lata trzymać.
A propos młodych zawodników. Z leszczyńskiej szkółki wyszedł właśnie kolejny talent, Bartosz Smektała. Swój debiut w zawodach młodzieżowych zakończył z dziesięcioma punktami na koncie.
- Tak, zgadza się. Ten wynik mógł być nawet lepszy, bo w pierwszym biegu na prowadzeniu przytrafił mu się defekt. Bardzo ciekawie się zaprezentował. To fajny, młody chłopak, poza tym bardzo pomagają mu rodzice i widać, jak są w to wszystko zaangażowani. Wydaje mi się, że klub będzie miał tego chłopaka dużo pociechy w przyszłości.
Dzięki temu nie będzie wielkiego zmartwienia, gdy wiek młodzieżowy skończą Tobiasz Musielak i Piotr Pawlicki. Widać, że w Lesznie rosną następcy dla tych zawodników.
- Jest to konsekwencja tych wszystkich dotychczasowych lat. Unia Leszno zawsze słynęła ze szkolenia młodzieży. Wielu chłopaków udało się doprowadzić do licencji, a później z większym lub większym skutkiem święcili oni sukcesy. Dlatego też mam nadzieję, że to gdzieś będzie dalej kontynuowane.
Zmartwieniem dla zarządu mogła być w tym roku słaba frekwencja na stadionie. Może wynikała ona z tego, że kibice w Lesznie przyzwyczaili się do oglądania klubu w ścisłej czołówce tabeli?
- Być może, aczkolwiek trzeba przypomnieć, że my przez długi czas liczyliśmy się w tej walce o medale. Nie jestem więc do końca przekonany, czy właśnie to było głównym powodem. Analizując ten sezon i mecze, jak to się wszystko potoczyło, to od początku znajdowaliśmy się w górnej części tabeli.
A czy widzi pan inny powód tej słabszej frekwencji? Trzeba pamiętać, że Unia wygrała w ostatnim sezonie tylko trzy mecze na własnym torze. Być może właśnie to zniechęciło kibiców do regularnego przychodzenia na stadion.
- Generalnie cała atmosfera panująca na dzień dzisiejszy w sporcie żużlowym na pewno nie zachęca do przyjścia na mecz. Pytanie tylko, czy nie zniechęca. W stu procentach jestem przekonany o tym, że zniechęca ona nowych kibiców. Pewnie swoją rolę odgrywa też brak pieniędzy, bo jak wiadomo wszystkie ceny idą do góry, a w ostatnich latach niestety zamknięto w Lesznie kilka większych zakładów pracy. Brak tych firm też odbija się później na frekwencji.
Domyślam się, że rozdział, jakim był ostatni sezon, chociażby ze względu na kary finansowe, nie został jeszcze zamknięty.
- Został zamknięty pod względem sportowym i organizacyjnym. Teraz dochodzą natomiast te niemiłe rzeczy, które spotkały nas w ciągu tego roku. Jesteśmy cały czas czujni i pracujemy; jeździmy do Warszawy na spotkania Trybunału i czekamy na następne decyzje ze strony PZM. Trochę nas więc jeszcze pracy czeka.
Z drugiej strony zarząd musi być już myślami przy kolejnym sezonie. Czy nie obawia się pan, że w przypadku braku KSM-u, dwa czy trzy kluby byłyby poza zasięgiem Unii Leszno?
- Byłyby poza zasięgiem nie tylko Unii Leszno, ale i poza zasięgiem wszystkich innych klubów. My od samego początku mówimy, że KSM jest potrzebny, i to z dwóch względów. Po pierwsze dlatego, by wydawać trochę mniej na zawodników, a po drugie dlatego, by ten wyrównany poziom sportowy został utrzymany. Mówiliśmy to już dwa, czy półtora roku temu, gdy temat ten zaczął być poruszany. Zdania na ten temat nie zmieniamy.
Jak może wyglądać Unia Leszno w 2014 roku w porównaniu do tego roku? Czy może pan zadeklarować kibicom, że zespół będzie równie mocny, jeśli nie mocniejszy niż obecnie?
- To na pewno możemy zadeklarować. Przypomnę tylko, że wszyscy nasi chłopacy z wyjątkiem Fredrika Lindgrena mają ważne kontrakty na przyszły sezon. Patrząc z tej perspektywy, my drużynę na kolejny rok mamy gotową. Pytanie tylko czy jakieś kosmetyczne zmiany są koniecznie. Mi osobiście wydaje się, że do tych zmian musi dojść. Przypuszczam też, że one będą, aczkolwiek jest jeszcze za szybko, by o tym mówić. Za chwilę będziemy mieli nowego prezesa i wszystkie decyzje są uzależnione po części od tego, jak zmieni się zarząd w klubie. Na jakiekolwiek deklaracje odnośnie transferów jest zatem troszeczkę za szybko.
A czy pana przyszłość, jako dyrektora klubu, jest już klarowna?
- Za szybko na takie pytania.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
1.Przemek Pawlicki
2.Grzegorz Zengota
3.Troy Batchelor
4.Keneth Bjerre
5.Emil Sajfudinow
6. Piotr Pawlicki jr
7. Tobiasz Musielak
I mamy mistrza
Moim zdaniem to będzie tak: Jurica Pavlic, Jarek Hampel, Martin Vaculik, Krzysiu Kasprzak, Janusz Kołodziej, bracia Pawliccy, Tobiasz Musielak.
A na rezerwę: Filip Mar Czytaj całość