Oferta z Ekstraligi warta przemyślenia - rozmowa z Danielem Jeleniewskim

Daniel Jeleniewski nie ukrywa, że jest rozgoryczony wydarzeniami z ostatnich tygodni tego sezonu. - Gdy klub podpisuje umowy z zawodnikami, to powinien się z nich wywiązać - powiedział.

Michał Wachowski: Patrząc na pana indywidualne wyniki, sezon był naprawdę znakomity. W czym tkwi tajemnica tak dużego progresu w porównaniu do poprzednich rozgrywek?

Daniel Jeleniewski: Sezon rozpoczął się dla mnie bardzo dobrze, chociaż z rytmu wybiła mnie na trzy czy cztery tygodnie kontuzja. Na szczęście wszystko szybko wróciło do normy. Tajemnica dobrej jazdy tkwi tylko w tym, że od początku miałem wszystko poukładane i nie wkradły się w to jakieś negatywne rzeczy. Pierwszy raz czułem się przed sezonem dobrze i byłem pewny siebie. To później zaprocentowało i wszystko działało jak należy.

Nie bez znaczenia musiało być także przygotowanie sprzętowe. Jak podkreślają eksperci, chociażby Krzysztof Cegielski, jest to klucz do tego, by dobrze wejść w sezon ligowy.

- Tak, na pewno to jest podstawa. Jakoś przed połową sezonu dopadły mnie jakieś problemy sprzętowe i dwa silniki mi się posypały. Musiałem wtedy trochę pozmieniać i dokupić sprzęt. Byłem jednak zdecydowany i wiedziałem, co trzeba robić. Potrafiłem dobrze zareagować, dzięki czemu wyszedłem na prostą i podobnie jak w pierwszych meczach sezonu, wszystko ponownie działało.

Można tylko żałować, że w końcówce rozgrywek Lubelski Węgiel nie był w stanie walczyć o najwyższe cele.

- Na pewno tak, bo myślę, że jako drużyna niejednych zaskoczyliśmy. Byliśmy skazywani na pożarcie i walkę o utrzymanie. Co prawda dopiero w ostatnim meczu rundy zasadniczej zapewniliśmy sobie trzecie miejsce i awans do rundy finałowej. Gdybyśmy wtedy przegrali, to moglibyśmy równie dobrze spaść. Pokazaliśmy w trakcie sezonu, że naprawdę potrafimy jeździć i wielka szkoda, że wszystko tak się potoczyło, bo mogliśmy jeszcze powalczyć i sprawić trochę przyjemności naszym kibicom, a także sponsorom.

Prezes Dariusz Sprawa podkreśla jednak, że wprowadzając w życie plan oszczędnościowy, zarządowi zależało po prostu na tym, by klub nie popadł w kłopoty finansowe.

- Cóż mogę mówić na temat problemów finansowych. Gdy w trakcie sezonu rozpadły mi się dwa silniki, to nie poszedłem do klubu i nie prosiłem o pieniądze, bo nie miałem na czym jechać. Każdy z nas musi sobie w jakiś sposób radzić i każdy z nas, gdy podpisuje jakąś umowę, musi się z niej wywiązać. My jako zawodnicy się ze swojej wywiązaliśmy, a w przypadku klubu ktoś chyba źle coś policzył. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca, bo umowę podpisuje się w styczniu i mamy wtedy jakiś obraz na cały sezon. Jeśli ktoś myśli inaczej, to chciałbym taką osobę postawić w sytuacji, że pracuje cały rok, podpisuje jakiś kontrakt, a później nie dostaje pieniędzy albo tylko ich część. Później pracodawca przychodzi i mówi: "sorry, ale skąd ci wezmę, bo nie mam". Tylko o to mi chodzi. Sytuację klubu rozumiem, bo zdarza się popaść w kłopoty finansowe. Ktoś jednak powinien być za to odpowiedzialny, a tłumaczenie, że jeździliśmy za dobrze jest krokiem w złą stronę.

- Każdy z nas, gdy podpisuje jakąś umowę, musi się z niej wywiązać - podkreśla Jeleniewski
- Każdy z nas, gdy podpisuje jakąś umowę, musi się z niej wywiązać - podkreśla Jeleniewski

Domyślam się, że zarówno pan, jak i inni zawodnicy, nie spodziewaliście się, że może dojść w tym sezonie do tak kłopotliwej sytuacji finansowej klubu.

- Nikt się tego nie spodziewał, chociaż po głosach, jakie się teraz pojawiają, trudno być tego pewnym. Gdy klub podpisuje umowy z zawodnikami, to powinien mieć pewność tego, że zdoła się z nich wywiązać.

Czy I liga, patrząc na wyniki osiągane przez pana w tym sezonie, nie staje się dla pana za mała?

- Tak jak podkreślałem, ostatnie dwa lata mi, że tak powiem, uciekły. Gdzieś to wszystko się rozjechało i nie udało mi się tych szans wykorzystać. W tym roku podszedłem do tego rozważnie i spokojnie. To później poskutkowało. Czy I liga jest dla mnie za mała? Za wcześnie, by tak mówić, choć nie ukrywam, że chciałbym spróbować kiedyś wrócić do najwyższej klasy rozgrywek. Myślę jednak, że rok czy dwa mogę pojeździć jeszcze w I lidze. Może wtedy, gdy moja jazda na tym poziomie się utrwali, coś się pojawi.

Trudno jednak uwierzyć, by kluby Ekstraligi przeszły obok pana występów obojętnie. Jest pan pod względem średniej biegowej trzecim zawodnikiem I ligi.

- Jeśli jakaś oferta się zimą pojawi, to będzie warta przemyślenia, choć teraz nie ma co ukrywać, że o jazdę w Ekstralidze będzie coraz ciężej. Zespołów będziemy mieli osiem i wszystko będzie musiało się trochę ścisnąć. Tak jak mówię, nie mam takich myśli, że interesuje mnie tylko Ekstraliga. Po prostu będę starał się zrobić przed sezonem swoje, a to w której lidze wystąpię, dopiero zobaczymy.

Walka w I lidze, ze względu na obecność takich drużyn jak PGE Marma Rzeszów, rywalizacja może być równie zacięta jak w Ekstralidze. Czy wierzy pan, że Lubelski Węgiel mógłby ponownie nawiązać walkę o pierwszą czwórkę tabeli?

- To nie pytanie do mnie, a raczej do władz klubu. Już w tym roku chcieliśmy powalczyć o podium tabeli, a nawet o awans. Mieliśmy co prawda jakieś tyły, ale sport jest nieprzewidywalny i przy korzystnym układzie mogliśmy powalczyć nawet o pierwsze miejsce w tabeli. Cóż jednak z tego, skoro się nie dało. To zarząd powinien odpowiedzieć sobie na pytanie, co go interesuje. Czy jest to walka o najwyższe cele w I lidze, czy też jazda dla samej jazdy.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: