Jan Banasiak: Ktoś jest półtora roku w żużlu i sędziuje Ekstraligę. Nie tędy droga (wideo)

Gościem najnowszego odcinka magazynu żużlowego telewizji CzewaTV był Jan Banasiak. Były już sędzia żużlowy opowiedział o swoich początkach w tym zawodzie, a także kulisach pracy arbitra.

W tym roku Jan Banasiak z powodu wieku zakończył karierę sędziego żużlowego. Przepisy mówią o tym, że arbiter może mieć 60 lat. Częstochowianin licencję sędziego uzyskał w 1984 roku i pracę tą wykonywał przez prawie 30 lat. W tym czasie był rozjemcą w 425 imprezach rangi krajowej i międzynarodowej. - Zawsze chciałem i marzyłem o tym, żeby stanąć na wieżyczce. Ambicje rosły, robiłem wszystko, żeby do tego celu jakoś dojść. Dzięki pracy i zaangażowaniu zrealizowałem go. Wreszcie gdy nadarzyła się okazja podjąłem starania, żeby przejść wszystkie szczeble. Jednym z podstawowych warunków selekcji na sędziego było zaangażowanie. Liczyła się opinia z klubu i okręgu. Człowiek nie mógł przyjść znikąd. To był naturalny proces selekcji i myślę, że to było lepsze niż obecne zasady przyjęć kandydatów na sędziów - przyznał Banasiak.

Były już sędzia żużlowy zdradził kulisy klasyfikacji arbitrów i doboru ich do sędziowania spotkań w danej klasie rozgrywkowej. - Po trzydziestu latach nie wiem jakie są kryteria wyznaczania sędziów na zawody ligowe. Dawniej było kolegium sędziowskie i były jakieś kryteria, oceny i uwagi. Teraz ni stąd ni zowąd ktoś zdobywa licencję. Jest półtora roku w żużlu i zostaje sędzią ekstraligowym. I co dalej ósmoklasisto? Nie tędy droga. Tak nie powinno być. Nie można robić na nabór sędziowski łapanek. To są ludzie przypadkowi, którzy dopiero później, jak wejdą w pierwsze etapy, to wtedy następuje selekcja i to już jest za późno. Dlatego myślę, że przyjdzie opamiętanie. Jednym z podstawowych kryteriów musi być praca na rzecz środowiska i klubu, z którego otrzymuje się opinię, a nie przez inne układy i układziki, które ja zawsze tępiłem i będę tępił do końca - powiedział Banasiak.

Arbiter z blisko 30-letnim doświadczeniem odniósł się również do regulaminu sportu żużlowego, który na przestrzeni lat znacznie się rozrósł. - To jest największa tragedia środowiska sędziowskiego. Pamiętam na jednym seminarium organizowanym we Wrocławiu. Wręczając nam sędziowskie licencje pan Flasiński powiedział jedną świętą rzecz: Panowie zróbcie wszystko, aby ten regulamin się nie rozrósł. On był formatu A6 i miał 96 stron. A teraz jest ponad 300 stron, więc nie ma o czym mówić. Czym więcej przepisów, tym to wszystko budzi więcej niejasności - ocenił były sędzia.

Gościem kolejnego odcinka magazynu żużlowego telewizji CzewaTV będzie Artur Czaja.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło: CzewaTV

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: