Kacper Gomólski zostanie w Tarnowie? "Nie chcę wszystkiego od początku zaczynać w innym klubie"

Przed Kacprem Gomólskim bardzo ważny sezon. Ostatni w gronie młodzieżowców. Dlatego sam zawodnik nie chce zmieniać otoczenia i ma zamiar trzeci rok z rzędu być częścią zespołu Unii Tarnów.

- Bardzo chcę zostać wśród Jaskółek i mam nadzieję, że tak się stanie. Dwa lata jeżdżę w Tarnowie. Nie chcę wszystkiego od początku zaczynać w innym klubie - uciął.

Ewentualna, nowa umowa zostanie podpisana najwcześniej po przyjeździe Kacpra Gomólskiego z wakacji. - Teraz muszę odpocząć. Jedziemy fajną grupką do Tunezji. Jestem przekonany, że będziemy się świetnie bawić. Po powrocie zabieram się za treningi. Mam poważny plan wobec siebie. Chcę zrzucić dużo kilogramów. Jeśli się to uda, a mam nadzieję, że tak będzie, to ujrzycie pół Kacpra (śmiech) - zapowiedział.

20-letni zawodnik był w miarę usatysfakcjonowany wynikami jakie osiągnął w zakończonych niedawno rozgrywkach. - Sezon był w miarę udany. Cieszę się przede wszystkim z tego, że poprawiłem wyniki z zeszłego roku. Udało się także zdobyć pierwszy komplet w Enea Ekstralidze. Fakt, że z bonusami, ale zawsze i jest to na pewno fajne uczucie - zakomunikował.

Wreszcie takich problemów jak w pierwszym roku po przyjściu do małopolskiej drużyny nie sprawiał Kacprowi tarnowski tor. - Niby tak, ale, że go rozgryzłem to chyba za duże słowo. Cały czas się w jakimś stopniu męczyłem. Dużo dało mi to, że zmieniłem silniki. Wraz z nimi pojawiła się prędkość. Nie tak jak w sezon wcześniej. Niektóre starty wygrywałem, a rywale i tak wyprzedzali mnie na trasie. To się z tym rokiem zmieniło. To również duży powód do radości - wyjaśnił.

Kacper Gomólski chce kontynuować karierę w Unii Tarnów
Kacper Gomólski chce kontynuować karierę w Unii Tarnów

Niewiele jednak brakowało, a aktualny brązowy medalista mistrzostw świata juniorów nie zdobywałby punktów w sezonie 2012 dla biało-niebieskich. Swojego wychowanka do powrotu mocno kusiła Lechma Start Gniezno. Ostatecznie za namową trenera Marka Cieślaka i chęcią udowodnienia czegoś miejscowym fanom zdecydował się kontynuować karierę w klubie z Mościć. Swojego ruchu nie żałował w żadnym momencie. - Nie żałuję w ogóle swoich decyzji. Jedyne co mogło być inaczej jeśli powróciłbym do Gniezna to, to, że mój macierzysty klub mocniej powalczyłby o utrzymanie w Ekstralidze. Wszyscy w Gnieźnie zobaczyli jednak jak mocna jest najwyższa klasa rozgrywkowa w Polsce, że tu nie ma miejsca na zawahania. Trener oczywiście miał olbrzymi wpływ, a ja też wielokrotnie powtarzałem, że mam coś do udowodnienia tarnowskim kibicom. Osobiście moja radość jest większa po zdobyciu tego brązu niż złota rok wcześniej, bo jednak miałem większy wkład w ten krążek - zdradził.

W tym sezonie na krajowym podwórku młodszy z braci Gomólskich zdobył m.in. brązowy medal DMP oraz srebro MDMP. Dorobek mógłby być pokaźniejszy, ale w finale MMPPK Ginger zanotował groźny upadek, przez który musiał wycofać się z turnieju. Mniej doświadczeni koledzy nie udźwignęli odpowiedzialności i tarnowianie wyjechali z Gdańska bez sukcesu. - Poniosła fantazja, a że tor był dość ciężki to chciałem ominąć dziury. Na wejściu w łuk odbiłem się od bandy. Próbowałem jeszcze opanować motocykl, ale obróciło mnie i siedem metrów poleciałem w prawo. Usiłowałem tę sytuację jakoś załagodzić. Wziąłem tabletki przeciwbólowe, przyłożyłem lód do palców, bo te mnie bolały najbardziej. Szyja była tak zmasakrowana, że nie mogłem spojrzeć ani w lewo ani w prawo. Siłę, aby kontynuować zawody na pewno miałem, po prostu wszystko mnie tak bolało, że nie mogłem się skupić - opowiedział.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Źródło artykułu: