Stefan Smołka: Zostawili uboższy żużlowy świat

 / Znicz
/ Znicz

Rok trzynasty XXI stulecia. Dzień Wszystkich Świętych. Wspominamy ludzi związanych z czarnym sportem, których już tu dziś z nami nie ma, zwłaszcza zmarłych w ostatnich dwunastu miesiącach.

W tym artykule dowiesz się o:

Wpierw wypada nam cofnąć się aż do października roku zeszłego 2012, wtedy to bowiem umknęła naszej uwadze śmierć zasłużonego żużlowca z okresu pierwszych lat powojennych. Rzeszowianin Józef Dyląg przeżył 84 lata, był pionierem warczącego sportu nad Wisłokiem. Zaczynał jeszcze jako nastoletni pasjonat motocykli w 1947 roku, związany z klubem RTKiM, którego sekcję motocyklistów przejęło zrzeszenie Gwardii, aż wreszcie powstała Stal Rzeszów. Józef Dyląg od 1949 roku był, obok Eugeniusza Nazimka, pierwszym prawdziwym liderem ligowego zespołu późniejszych żurawi. Wskutek "wynalazku" ligi zrzeszeniowej (od roku 1951) reprezentował barwy Ogniw - Bytomia i Łodzi. Doznając ciężkiej kontuzji w 1952 roku, zakończył karierę zawodnika, ale jako działacz pozostał wierny branży motoryzacyjnej (wiceprezes Automobilklubu Rzeszowskiego).

Innym znanym żużlowcem zmarłym jeszcze w grudniu (tuż przed wigilią Bożego Narodzenia) roku 2012 jest Bolesław Proch. Cóż, choroba nie wybiera - przeżył tylko 60 lat. Zapisał bogatą kartę w historii polskiego żużla. W White City wywalczył z kolegami srebrny medal DMŚ 1976. Świetny zawodnik - twardy i wystrzałowy… niczym Proch. Ukształtowany na żużlowca w Zielonej Górze, zanim trafił do odwiecznego rywala Stali Gorzów, "Mister Boley" dwa lata spędził na Wyspach, w Reading i Leicester (1976-1977). W barwach gorzowskich startował do roku 1980, po czym znalazł się w składzie gwardyjskiego klubu Polonii Bydgoszcz. W finale IMP 1978 roku na gorzowskim torze wygrał w cuglach cztery wyścigi spośród pięciu. Gdyby nie został wykluczony z jednego (sędzia dał wtedy czadu - 9 wykluczeń w jednym turnieju), to złoto byłoby jego. A tak musiał przełknąć "gorycz" srebra.

W trzecim dniu lutego br. po ciężkim upadku na torze żużlowym w Bahia Blanca w dalekiej Argentynie zmarł nie odzyskawszy przytomności młody utalentowany reprezentant Słowenii Matija Duh, od 2008 roku zatrudniany również w Polsce - w Krośnie, Łodzi i Ostrowie. Już rok wcześniej doznał urazu kręgosłupa, co uniemożliwiło mu starty. Mistrzostwa Argentyny miały pomóc ambitnemu Duhowi w odbudowie kondycji fizycznej i psychicznej przed sezonem w Europie. Niestety, nie znamy dnia ani godziny… Dokładnie dwa miesiące zabrakło mu do ukończenia 24. roku życia.

Smutek w Ostrowie pogłębiła śmierć dawnego żużlowca, tydzień po tragicznej wieści z drugiej półkuli. Zmarł Feliks Gała. Miał 49 lat. Urodzony w styczniu 1964 roku ostrowianin nie był może żużlowcem z pierwszego szeregu, ale przez trzy sezony 1983-1985 jednak punkty dla Ostrovii zdobywał, zanim zrezygnował z uprawiania tego trudnego sportu.

Miesiąc później odszedł żużlowiec legenda. Włodzimierz Szwendrowski urodził się w czerwcu 1931 roku. Mając 20 lat był już mistrzem Polski, choć w okolicznościach dość kontrowersyjnych (Alfred Spyra na "Olimpijskim" we Wrocławiu z nim wygrał, bijąc rekord toru, ale kuriozum… sędziowie postanowili zsumować czasy obu żużlowców, co dało tytuł reprezentantowi Ogniwa). Za to w roku 1955 nie było już cienia wątpliwości who is the best. Przekonał się o tym również sam Peter Craven, brytyjski mistrz świata, ulegając "Szwendrowi" podczas jednego z turniejów. Lublinianin startował w latach 1949-1962, oprócz rodzinnego miasta także w Bytomiu i Łodzi, gdzie po kolei przenoszono sekcję Ogniwa. Poza dwoma tytułami IMP miał w dorobku także Srebrny Kask, tyle że w 1962 roku było to trofeum, o które bić się mogli wyłącznie drugoligowi zawodnicy. Szwendrowski godził sport z nauką, został wziętym inżynierem, a ponadto po zakończeniu kariery często opiekował się kadrą narodową polskich żużlowców. Szanowany za skromność i kompetencję. Był dumą Lublina, odznaczony m.in. Medalem Prezydenta Miasta. W październiku br. poświęcono mu memoriałowy wyścig podczas zawodów w Lublinie.

Niedawno, bo 7 października odszedł inny znany żużlowiec, choć z okresu dużo późniejszego, bo przedziału lat 1973-1987 ubiegłego wieku. Leon Kujawski, rocznik 1956, całą sportową karierę poświęcił rodzinnemu Gnieznu, zdobywając dla barw Startu m.in. medale DMP i MPPK. Po zakończeniu kariery podejmował, z przerwami, pracę trenerską w macierzystym klubie. Ostatnio zaangażował się do bardzo aktywnej współpracy z ostrowskim klubem, co budziło uzasadnione nadzieje obojga zainteresowanych stron. Niestety, niezbadane są wyroki boskie… to co na zawsze w pamięci zostanie, to miejsce nagłej śmierci gnieźnianina - szpital w Ostrowie Wielkopolskim.

Prawie rówieśnikiem śp. Leona był zmarły w tym roku Tjitte Bootsma z Holandii, 56 letni zawodnik lodowej wersji speedway’a, znany konstruktor ram motocyklowych TIBO.

Śmierć nie wybiera. W Wielkopolsce, na Śląsku, w Warszawie - wszędzie pamiętamy także oddanych żużlowi działaczy, animatorów, społeczników. Zaledwie 54 lata miał Tomasz Mikołaj Joachimiak, przedsiębiorca na Śląsku, rodem z Poznania, który wspierał sport żużlowy - sercem, rozumem, ale i materialnie. Adam Zając, red. naczelny "Tygodnika Żużlowego" napisał o nim pięknie: "żył pospiesznie, wartko biegły jego plany, projekty i ambicje"…

Zmarły w sierpniu bieżącego roku Wojciech Tomczyk był prawnikiem, adwokatem Polskiego Związku Motorowego oraz członkiem prawnej komisji światowej federacji FIM.

W Lesznie nie zobaczymy już na zawodach ani Krystyny Klorek, urodzonej tuż przed wojną, popularnej w latach 60. i 70. "Kiki", sekretarki klubu Unii, ani też Zbigniewa Groblewicza, wieloletniego pracownika tego samego klubu z Leszna.

W Rybniku zabraknie charakterystycznej sylwetki wielkiego miłośnika czarnego sportu, przyjaciela żużlowców (m.in. Antka Woryny), zwanego chodzącą encyklopedią speedway’a - Jasia Kermela. Urodzony 20 stycznia 1950 roku rybniczanin był człowiekiem niezwykle wszechstronnym, absolwentem AWF, przedsiębiorcą, znakomitym witrażystą, którego dzieła ozdabiają otwory okienne kościołów wielu miast i miasteczek. Śp. Jan Kermel, poza przyjaźnią, dawał nieraz rybnickiemu klubowi fachową opiekę jako trener tzw. ogólnorozwojówki podczas przygotowań zimowych żużlowców w Rybniku. Zmarł nagle na serce w dniu 26 sierpnia br.

Niech spoczywają w pokoju - jeśli taka była ich wola - u boku miłosiernego Pana!

Stefan Smołka

Komentarze (7)
avatar
TOR II
2.11.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
jakoś przy tych wspomnieniach zapomniamo o Mateju Ferjanie on też był w żużlowej rodzinie 
avatar
Justyna SG
2.11.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Sportowe fakty ani jednego słowa o Edwardzie Jancarzu !
My kibice pamiętamy.
Pozdrawiam 
avatar
loramo
1.11.2013
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
nie zapominajmy tez o unibaksie 
avatar
Sebastian Dobrowolski
1.11.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie zapomnijmy o Kurmanku [*] 
avatar
sympatyk zuzla
1.11.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
wspomnień co nie miara tacy zacni ludzie dla sporu żużlowego odeszli a le taka to już kolej rzeczy.