Mniej więcej rok temu klub ten był bardzo aktywny w swoich posunięciach transferowych. To właśnie w Częstochowie dokonano chyba najwięcej zmian personalnych. Drużynę zasilili: czołowy jeździec globu - Emil Sajfutdinow, niesamowicie obiecujący Michael Jepsen Jensen oraz doświadczony Rune Holta. Dla miejscowych fanów był to jasny sygnał, że pewna era w historii ich klubu dobiega końca. Mowa oczywiście o okresie niepewności, niestabilności finansowej i ciągłej obawie o ligowy byt. "Odnowiony" Dospel Włókniarz Częstochowa miał znów stanąć do walki o mistrzowską koronę, a przynajmniej być liczącym się zespołem.
Tak też się stało, gdyż zespół awansował do fazy play-off. Mimo to w dość pechowych okolicznościach medale na szyjach lwów nie zawisły. Mistrzostwo na pewno osiągnięto pod Jasną Górą z pewnością pod innym względem. Na miano mistrzów zapracowali sobie kibice. Za każdym razem liczni, głośni i kolorowi. To właśnie Częstochowa była wizytówką ENEA Ekstraligi. I właśnie to dziwi miejscowych sympatyków sportu żużlowego najbardziej. Bardzo wysoka frekwencja w teorii gwarantować powinna dobre zabezpieczenie finansowe. Tymczasem z obozu czwartej drużyny zeszłorocznych rozgrywek nie dobiegają żadne informacje o transferach. No chyba, że weźmiemy pod uwagę odejście Sajfutdinowa.
W "małym finale" Unia Tarnów pozbawiła faworyzowanych częstochowian brązowych krążków krajowego czempionatu. Również w "sezonie ogórkowym" tarnowianie są utrapieniem dla Włókniarza. Sternicy Lwów czynili starania, by ich zawodnikiem został Martin Vaculik. Jednak Indywidualny Mistrz Europy postanowił nie zmieniać otoczenia. Do niedawna wielce prawdopodobne było, że z lwem na piersi wiosną ujrzymy Krzysztofa Buczkowskiego. Jednak i tym razem Tarnów w oczach kolejnego zawodnika okazał się być atrakcyjniejszym miejscem. Mówi się, że w tym przypadku nie do końca chodziło o finanse, a popularny "Buczek" chciał współpracować z Markiem Cieślakiem. Trzecim z żużlowców, którego częstochowianie mieli mieć na oku był Artiom Łaguta. Mający za sobą doskonały sezon w barwach Unii Rosjanin był już zawodnikiem Włókniarza w sezonie 2011. Wtedy jednak nie spełnił oczekiwań. Teraz mógłby wraz ze swoim starszym bratem stanowić o sile Lwów. Jednak i on zdecydował się nie opuszczać "Jaskółek".
Kierownictwo częstochowskiego klubu otwarcie mówi, iż nie należy on w tym momencie do najbogatszych. Tym samym biało-zieloni nie mogą pozwolić sobie na rozrzutność i angaż zawodnika z głośnym nazwiskiem. W takim układzie dobrym kandydatem do jazdy we Włókniarzu wydaje się Peter Kildemand. Objawienie I ligi, zawodnik waleczny i ambitny. Jak dotąd tacy w Częstochowie się sprawdzali, czego najlepszym przykładem jest Grigorij Łaguta. Rosjanin również zasilał Lwy jako najlepszy jeździec zaplecza. W obliczu braku limitu KSM drużyna nie jest skazana na budowanie składu tak, by się w nim zmieścić. Dlatego też mniej pewna wydaje się pozycja Rafała Szombierskiego. Jego mógłby zastąpić Mirosław Jabłoński, który jak dotąd pojawiał się w składzie w razie nieobecności któregoś z kolegów. "Jabłko" wraz z Duńczykiem w jakimś stopniu mogliby zrekompensować brak Sajfutdinowa. Taka wersja składu wcale nie musiałaby oznaczać walki tylko o utrzymanie. Należy przecież brać pod uwagę postępy jakie poczynił Artur Czaja oraz fakt, iż Michael Jepsen Jensen wciąż się rozwija. Mimo braku optymistycznych wiadomości z Częstochowy i biernej postawy pod względem transferów nie należy zbyt szybko zakładać czarnego scenariusza. Celem działaczy było utrzymanie składu, a to udało się z wyjątkiem jednego zawodnika.
Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!
Panie Jovicic, jakiś stażysta pisał Panu ten "artykół"?
Jakie "o dziwo"? Raczej "zgodnie z przewidywaniami".