Miałem dylemat czy wybrać Ostrów czy Częstochowę - rozmowa z Grzegorzem Dzikowskim

Zaskoczeniem dla środowiska żużlowego jest przejście Grzegorza Dzikowskiego z Enea Ekstraligi do drugoligowej Ostrovii. Trener przyznaje, że miał dylemat czy zostać w Częstochowie, czy wybrać Ostrów.

Maciej Kmiecik: Jak pan do tej pory postrzegał Ostrów? Przyjeżdżał pan na mecze jako trener zespołów z Gdańska czy Lublina, więc zna pan z drugiej strony ostrowskie środowisko...

Grzegorz Dzikowski: Ostrów przede wszystkim kojarzy się z wypełnionym stadionem, liczną i żywiołowo reagującą widownią, o czym przekonałem się prowadząc zespół z Lublina. Na pewno w Ostrowie jest zapotrzebowanie na żużel na wyższym poziomie niż tylko drugoligowy. Widać, że jest w tym mieście atmosfera dla speedwaya, są sponsorzy, a przede wszystkim kibice. Cieszę się, że w Ostrowie odbędą się także ciekawe imprezy pozaligowe z finałem IMŚJ na czele. Już ten sezon pokazał, że Ostrów potrafi organizować zawody, które pomagają domykać budżet. To bardzo ważne w dzisiejszych czasach. Nie zawsze chodzi o wynik sportowy zrobiony na długach i problemach z uzyskaniem licencji, ale w Ostrowie podoba mi się właśnie to zdrowe podejście działaczy.

Długo zastanawiał się pan nad wyborem pracodawcy na przyszły sezon?

- Oj, długo to trwało. Prezes Wodniczak w końcu mnie przekonał, choć nie ukrywam, że miałem duży dylemat czy wybrać Ostrów, czy Częstochowę, w której pracowałem w 2009 i 2013 roku i będę bardzo miło wspominał ten okres w moim życiu.

Dlaczego jednak nie pozostał pan w Częstochowie?

- Nie chcę rozwodzić się na temat mojej decyzji. Coś się skończyło, przede mną nowe wyzwanie i nowy etap pracy. Jestem w Ostrowie i tyle. Długo dojrzewałem do tej decyzji. Nie była ona łatwa. Może niektórzy odbiorą to jako małą degradację sportową, ale mnie to nie przeraża. Zarówno w ekstralidze, jak i drugiej lidze trener ma duże pole do popisu i może wykazać się swoim kunsztem.

Zastał pan skład niemalże skompletowany, bo sześć kontraktów już jest. Czy miał pan wpływ na to, jak wygląda ten zespół? Czy kiedy zastanawiał się pan nad ofertą ŻKS Ostrovii, doradzał już pan działaczom, jak zbudować skład na sezon 2014?

- Oczywiście. Zaczęło się właśnie od telefonu w sprawie pomocy przy układaniu składu, kiedy jeszcze nie było mowy o prowadzeniu tej drużyny. Chciałem, by w Ostrowie zbudowano młody, perspektywiczny skład, który po awansie nie będzie musiał być zmieniany w stu procentach, ale 50-60 procent tej kadry będzie mogło jeździć nadal w pierwszej lidze. Stąd też w tym składzie znaleźli się tacy zawodnicy jak Timo Lahti czy Nicklas Porsing, którzy są młodzi i perspektywiczni. Jeszcze z jednym zawodnikiem prowadzone są rozmowy i wierzę, że zarząd dojdzie z nim do porozumienia.

Grzegorz Dzikowski pracę w Ostrowie traktuje jako nowe, ciekawe wyzwanie
Grzegorz Dzikowski pracę w Ostrowie traktuje jako nowe, ciekawe wyzwanie

Bardzo ważną kwestią są juniorzy. Jaką ma pan wizję obsady pozycji młodzieżowych w ŻKS Ostrovii?

- Rzeczywiście, jest to bardzo ważna sprawa. Prowadzone są rozmowy z Filipem Marachem i Marcinem Nowakiem z Unii Leszno. Jesteśmy w trakcie dopinania tych spraw. Wiele zależy od ich macierzystego klubu. Optuję za tymi zawodnikami, bo startowali oni już w Ostrowie, znają tor i środowisko, więc z aklimatyzacją nie będzie problemu. Są już trochę bardziej doświadczeni niż zawodnicy zaraz po licencji.

A propos zawodników po licencji. W sezonie 2013 w Ostrowie kilku adeptów zdało pomyślnie egzamin. Pewnie nie miał pan ich jeszcze okazji widzieć, ale czy zamierza pan na nich stawiać w lidze?

- Faktycznie nie znam tych chłopaków, bo nie było okazji im się przyjrzeć. Wszystko wyjdzie po pierwszych treningach. Na pewno ich nie skreślam. Zobaczę, jaki poziom prezentują i będziemy wtedy podejmować decyzje.

Zamierza pan korzystać z instytucji gościa? Pojawiają się informacje, że rolę tę mógłby w Ostrowie pełnić Łukasz Sówka.

- Istnieje taka możliwość. Starty w drugiej lidze dla takiego żużlowca byłyby z pewnością cofnięciem się w rozwoju, ale pojedyncze występy jako gość na pewno przydałyby się zespołowi z aspiracjami na awans. Nie wiem jeszcze, gdzie Łukasz Sówka będzie startował, ale jeśli pojawi się możliwość skorzystania z tego zawodnika jako gościa, jestem jak najbardziej za tym rozwiązaniem.

Wspomniał pan wcześniej o seniorach i prowadzonych rozmowach z jednym zawodnikiem. A co z Peterem Karlssonem? Bierze go pan pod uwagę przy budowie zespołu?

- Na dzień dzisiejszy jeszcze tak. Zobaczymy jak sprawa się rozwinie. Prezes prowadzi intensywne rozmowy. Nie zapominajmy, że trzeba mierzyć siły na zamiary i budować skład na miarę możliwości budżetowych. Nie sztuką jest pójść va bank, zakontraktować drogich zawodników, przejechać ligę, awansować i narobić długów.

Mieszka pan w Gdańsku, czyli spory kawałek drogi od Ostrowa. Jak pan planuje zorganizować kwestie logistyczne podczas pracy w nowym miejscu?

- Przy dzisiejszych możliwościach pokonanie 380 kilometrów nie jest wielkim problemem. Na pewno w grudniu pojawię się w Ostrowie, a w trakcie sezonu będę dojeżdżał na treningi i zawody. Wszystkie sprawy organizacyjne, a także te związane z przygotowaniem toru będą spoczywały na mnie. Spokojnie uda się to wszystko poukładać.

Będzie pan pracował pod presją w Ostrowie? Cel zarząd określił panu chyba jasno?

- Cel jest jasno postawiony, ale ja sam ten cel bardzo mocno popieram. Ostrów zasługuje na to, by jeździć w pierwszej lidze. Skład, który jest budowany na sezon 2014, ma za cel powrócić do grona pierwszoligowców. Wierzę, że wspólnie uda nam się to w Ostrowie zrealizować.

Jesteś kibicem "czarnego sportu"? Mamy dla Ciebie fanpage na Facebooku. Zapraszamy!

Grzegorz Dzikowski uczestniczył w budowaniu składu ŻKS Ostrovii na sezon 2014. Według jego koncepcji zespół ma być młody i perspektywiczny
Grzegorz Dzikowski uczestniczył w budowaniu składu ŻKS Ostrovii na sezon 2014. Według jego koncepcji zespół ma być młody i perspektywiczny
Źródło artykułu: