O zaproszeniu Ivana Maugera, potrąceniu przez Kużdżała i skradzionym samochodzie - rozmowa z Mirosławem Cierniakiem

Mirosław Cierniak ma za sobą czternaście lat startów na żużlowych torach. Wychowanek Jaskółek zapisał przez ten czas kilka kart historii rodzimego speedwaya. Oto kilka jego wspomnień.

Paweł Kwiek
Paweł Kwiek

Paweł Kwiek: Mirosławie, jesteś jedną z ikon tarnowskiego speedwaya. Swoje ligowe starty rozpocząłeś w roku 1991. Jak to się stało, że usiadłeś na żużlowym motocyklu i postanowiłeś związać swoje życie z tym sportem?

Mirosław Cierniak: Zaczęło się chyba tradycyjnie. W roku 1986 mój tato zabrał mnie na zawody żużlowe. Był to pierwszy indywidualny Puchar Polski. Przed tą imprezą odbył się również pokaz jazdy mini-żużlowców, którymi zajmował się Bogusław Nowak. Po tym pokazie spiker ogłosił nabór do sekcji. Poprosiłem więc swoich rodziców o wyrażenie zgody na trenowanie tej dyscypliny sportu i w 1987 roku rozpocząłem treningi na miniżużlu u trenera Nowaka. Ta moja pasja trwa do dnia dzisiejszego. Wcześniej robiłem różne rzeczy. Uprawiałem między innymi żeglarstwo w klasie Optymist i Cadet. Zdobyłem patent żeglarza jachtowego i startowałem nawet w regatach. Chodziłem także po górach i zdobywałem odznaki oraz punkty za kolejne rajdy górskie. Najbardziej jednak zauroczył mnie speedway. Nic nie mogło stanąć mi na przeszkodzie w jego uprawianiu. Pokochałem go i ta miłość trwa do dzisiaj, tylko trochę w innym wymiarze.

Który sezon zapadł Ci najbardziej w pamięć i dlaczego?

- Każdy sezon mojej kariery był dla mnie wyjątkowy. Zawsze miło wspominam sukcesy indywidualne i drużynowe. Myślę jednak, że rok 1994 był dla mnie tym szczególnym. Zdobyłem wtedy drużynowe wicemistrzostwo Polski z Jaskółkami i Młodzieżowe Mistrzostwo Polski Par Klubowych wraz z Grzegorzem Rempałą. Do tego zdobyłem srebrny medal w Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostwach Polski. Dostałem również powołanie do kadry narodowej i awansowałem do finału Mistrzostw Świata Juniorów. To był naprawdę świetny sezon dla mnie i moich kolegów z Unii Tarnów. Gdy się czasem spotykamy, to wspominamy te fantastyczne chwile.

Odniosłeś w swojej karierze wiele sukcesów. Czy któryś z nich po latach jest dla ciebie szczególnie ważny?

- Sukcesy o których wspomniałem wcześniej były dla mnie bardzo ważne i dodawały motywacji do dalszej pracy. W sezonie 1995 jeździłem już jako senior. Wywalczyłem sobie wtedy miejsce w reprezentacji Polski i startowałem w eliminacjach do Grand Prix w słoweńskiej Lublianie. Pamiętam także rok 1996, który przyniósł mi kolejne doświadczenia. Na początku października zostałem zaproszony przez Ivana Maugera do Australii na serię turniejów o australijski Złoty Kask. Po całym cyklu turniejów (było ich dziesięć na różnych torach) zająłem trzecie miejsce. Była to fantastyczna przygoda, podczas której poznałem wielu wspaniałych ludzi na czele z legendą żużla Ivana Maugera. W kraju z kolei awansowałem do finału IMP, który odbywał się w Warszawie. Z dobrymi rezultatami startowałem wtedy również w lidze duńskiej w klubie Herning u boku słynnego profesora speedwaya Hansa Nielsena.
Australia, rok 1996 (Mirosław Cierniak pierwszy z lewej) Australia, rok 1996 (Mirosław Cierniak pierwszy z lewej)
Stoczyłeś wiele wspaniałych wyścigów. Czy któraś z tych gonitw zapadła ci szczególnie w pamięć?

- Był kwiecień 1993 roku, derby Małopolski. Mecz od początku był bardzo zacięty. My występowaliśmy osłabieni, ale prowadziliśmy różnicą kilku punktów. Wreszcie karta zaczęła się odwracać na stronę gospodarzy. W ósmym wyścigu para rzeszowska wyraźnie prowadziła. Za nimi jechałem ja i Robert Kużdżał. W pewnej chwili "Kuku" potrącił mnie. Uderzyłem z impetem w bandę i odniosłem kontuzję ręki. Po założeniu usztywnienia, wyjechałem do powtórki. Nikt nie dawał mi wtedy szans - wygrałem. Pamiętam także jeszcze jeden wyścig. Był to sezon 94’, zawody ligowe w Częstochowie. W trzynastym wyścigu startowałem w parze z Tony Rickardssonem. Mecz był na styku i od startu do mety tasowaliśmy się na dystansie czterech okrążeń. Na mecie to my z Tonym przywieźliśmy pięć punktów dla Tarnowa i dzięki temu nasza drużyna odniosła zwycięstwo nad ekipą trenera Marka Cieślaka.

Mirosław Cierniak i Tony Rickardsson w meczu Włókniarz Częstochowa-Unia Tarnów, rok 1994.

Który zawodnik był dla ciebie wzorem i komu chciałeś dorównać?

- Mistrz Świata z roku 1991 - Jan Osvald Pedersen. To był człowiek, na którym chciałem się wzorować. Jego styl jazdy był fantastyczny. Do tego podobało mi się jego podejście do speedwaya, które starałem się naśladować. Podczas startów w lidze duńskiej miałem nawet okazję spotkać swojego idola.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×