Ewelina Bielawska: Do rozpoczęcia sezonu pozostały niecałe trzy miesiące. Jak można zauważyć, prowadzisz intensywne przygotowania do sezonu 2014.
Adam Strzelec: Tak, to prawda. Trwają zarówno te na sali jaki i w warsztacie. Zaplanowane jest ponadto mnóstwo obozów. Aktualnie trenujemy pod okiem Tomasza Paska trzy razy w tygodniu, także jest dobrze.
Czy wszelkie zakupy sprzętowe zostały już poczynione?
- Tak. Pozostało kupić tylko takie rzeczy jak kask, byty, ochraniacze.
Wracasz do Zielonej Góry. Zapytam szczerze - czy obawiasz się o rywalizację o miejsce w składzie, zwłaszcza jeśli Aleks Łoktajew zostałby Polakiem?
- Rywalizacja o skład jest tak naprawdę co roku. Jeśli jest ona zdrowa, to nie mam nic przeciwko, wygra po prostu lepszy.
Jak oceniasz możliwość pozostania Polakiem przez Łoktajewa? Jakie jest twoje zdanie na ten temat?
- Jeśli chodzi o Aleksa i jego obywatelstwo, to nie wiem, co sądzić na ten temat, ale z pewnością utrudniłoby mi to rywalizację o skład. Z drugiej strony takiego juniora jak Sasza każdy klub chciałby mieć.
To twój przedostatni rok w roli juniora. Masz świadomość tego, że w nadchodzących sezonach musisz pokazać się z jak najlepszej strony, bowiem to one będą kluczowe w twojej dalszej karierze?
- Mam jeszcze dwa lata juniora, ale ten sezon praktycznie będzie odpowiedzią na pytanie co dalej. Dlatego zrobię wszystko, żeby sezon był udany. Jestem bardzo optymistycznie nastawiony. Mam ogromną pomoc ze strony menadżera Tomasza Walczaka, który robi wszystko co w jego mocy, żeby mi pomóc. Za to jestem mu bardzo wdzięczny.
Do Stelmet Falubazu po roku powrócił wspomniany wcześniej Aleks Łoktajew. Nie będzie bronił barw zielonogórskiego klubu Jonas Davidsson, który nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Jak ocenisz siłę swojego zespołu po tych drobnych zmianach?
- Falubaz jest drużyną, która od kilku lat jest na podium także myślę, że i w
sezonie 2014 będzie podobnie.
Jak w takim razie ocenisz siłę całej ligi? Kto twoim zdaniem będzie najgroźniejszym rywalem Stelmetu Falubazu?
- Ekstraliga co roku jest bardzo silna i na dzień dzisiejszy ciężko wskazać faworyta.
W ostatnim czasie wiele mówiło się o zaległościach klubu z Częstochowy względem Emila Sajfutdinova. Czy w twoim przypadku wszystko zostało rozliczone?
- W mojej sytuacji to właśnie klub z Częstochowy rozliczał się na bieżąco. Rawicz do
dziś się nie rozliczył, a jeśli chodzi o Zieloną Górę to zgodnie z ustaleniami na koniec sezonu zostało wszystko załatwione.
Kilka tygodni temu poinformowałeś, że chciałbyś przejść na zawodowstwo i podpisać profesjonalny kontrakt.
- Osobiście wolałbym być zawodowcem, ale klub zaoferował naprawdę dobre warunki
kontraktu półzawodowego. Skorzystam więc jeszcze w tym roku z pomocy klubu.
Jak podsumujesz swoją przygodę z wypożyczeniem do częstochowskiego klubu? Był to chyba trafiony pomysł?
- Gdyby nie to, że częstochowski klub odezwał się do mnie z propozycją startów, najprawdopodobniej nie byłbym już zawodnikiem. Klub Włókniarza Częstochowa "uratował mi tyłek". Bardzo mile wspominam każdą chwilę spędzoną tam i chętnie odwiedzam ludzi, których poznałem w tym mieście.
Mimo wszystko powodzenia, bo stać go na to, aby robić w meczu w granicach 5 punktów i więcej.