Michał Wachowski: Za jedną z drużyn, które wzmocniły się najbardziej uważa się Unię Leszno. Trzeba jednak otwarcie przyznać, że rywale także nie próżnowali.
Ireneusz Igielski: Oczywiście i mamy tego świadomość. Obserwując na papierze składy drużyn, trzeba przyznać, że doszło do paru ciekawych przetasowań i wygląda na to, że czeka nas bardzo emocjonująca liga. Siedem zespołów wygląda na wyrównanych i jedynie Wybrzeże Gdańsk nieco od tej stawki odstaje, chociaż nie wiadomo, czy ta drużyna jeszcze nie wymyśli czegoś przed startem nowego sezonu.
Wielokrotnie krytykował pan likwidację KSM-u. Wygląda jednak na to, że mimo jego braku Ekstraliga może być wyrównana.
- Miejmy nadzieję, że liga będzie nadal wyrównana. Wszystko tak naprawdę okaże się dopiero w praniu, wraz z rozpoczęciem rozgrywek. Nie chciałbym, by przez brak KSM-u już z góry było wiadome kto będzie walczyć o medale. Miejmy nadzieję, że wszyscy będą mieli szansę na to, by do play-offów się dostać.
Fogo Unia to drużyna, z którą ze względu na licznych wychowanków mogą utożsamiać się kibice. Czy w trakcie sezonu może się to okazać atutem tego zespołu?
- Jeśli rozpatrywalibyśmy to w takich kategoriach, to rzeczywiście jesteśmy klubem, który jest w najmocniejszym stopniu związany ze swoim regionem. Mamy trenera, Romana Jankowskiego, który jest zarówno legendą Unii, jak i całego polskiego żużla. Do tego ma do pomocy menedżera, Pawła Jądera, który też zdobywał punkty dla tego klubu. Nikomu nie trzeba chyba też udowadniać, że Unia słynie ze stawiania na swoich wychowanków, co widać także na przykładzie obecnego składu naszego zespołu.
Czy obawiali się państwo zatrudnienia Nickiego Pedersena? Wygląda na to, że mimo początkowych głosów sprzeciwu, zostanie on w Lesznie zaakceptowany.
- Jestem przekonany, że kibice Nickiego zaakceptują. Jeśli nie pierwszym, to po drugim czy trzecim meczu na naszym stadionie. Nie wierzę, by w połowie sezonu byli w Lesznie kibice, którzy nie byliby jeszcze do niego przekonani. Jak wszyscy wiedzą, Nicki został ściągnięty do naszego zespołu jako lider i element układanki, którego nam brakowało. W poprzednim sezonie mieliśmy siedmiu równych zawodników, ale w tych kluczowych momentach mimo wszystko czegoś nam brakowało.
Duńczyk może mieć pozytywny wpływ na całą drużynę.
- Myślę, że układ, jaki zawarliśmy z Nickim jest bardzo korzystny. On już teraz świetnie czuje się w Lesznie i ma bardzo dobry kontakt z naszymi zawodnikami. Szczególnie udanie układa się współpraca Nickiego z Damianem Balińskim. Gdy widzę ich razem mam wrażenie, że jeżdżą już od wielu lat w jednej drużynie. Obaj po prostu do siebie pasują.
Sam Nicki Pedersen nie zapewni jednak drużynie medalu. Po którym z zawodników oczekuje pan największego progresu w stosunku do ostatniego sezonu?
- Nie można ukrywać, że największa presja ciąży na Ballym. Wie to sam zawodnik, sztab szkoleniowy, a także kibice. Mieliśmy z nim szczerą, męską rozmowę i Damian wie, czego od niego wszyscy oczekujemy. Otrzymaliśmy od niego jasną deklarację, że jest w stanie poprawić swoje wyniki i postanowiliśmy, że mu zaufamy. Myślę, że Bally zasłużył na to, by dostać kolejną szansę i jeździć w Ekstralidze w barwach Unii Leszno.
Unia Leszno nie ma szerokiego składu. Czy nie obawia się pan, że na drodze staną wam znowu kontuzje?
- To oczywiste, że do sukcesu szczęście jest potrzebne. My tych kontuzji w ostatnich latach rzeczywiście doświadczaliśmy, dlatego składając zawodnikom świąteczne życzenia powiedziałem, że chciałbym, żeby wszyscy przejechali cały sezon bez urazów. Jeśli tak się stanie, to już tylko od nas będzie zależeć to, czy znajdziemy się w play-offach. Unia nie ukrywa, że jej celem jest walka o medale i zawodnicy dadzą z siebie wszystko, by spełnić te oczekiwania.
Wspomniał pan, że oprócz awansu do play-offów, celem na przyszły sezon jest także poprawienie frekwencji na stadionie.
- Rzeczywiście. Na razie ruszyliśmy z karnetami i liczymy na to, że będą one sprzedawać się bardzo dobrze. Sprzedaż rozpoczęła się pod koniec grudnia i mogę powiedzieć, że na chwilę obecną jesteśmy z wyników zadowoleni. Duże zainteresowanie karnetami jest dla nas bodźcem i zarazem sygnałem do dalszego działania.