Andrzej Matkowski: Tydzień temu w Gelsenkirchen doszło do skandalu związanego z niewłaściwym przygotowaniem toru do zawodów, protestem zawodników i w efekcie odwołaniem turnieju Grand Prix. Był Pan w "oku cyklonu", choć można też stwierdzić, że znalazł się Pan w odpowiednim czasie we właściwym miejscu. Co tak naprawdę wydarzyło się w Gelsenkirchen?
Leszek Tillinger: Kulisy odwołania zawodów były takie, że tor się po prostu nie nadawał do jazdy - to było podstawą tego, że zawody zostały odwołane. W szczegóły nie wnikałem, bo przyjechałem rano na trening i po prostu czekałem, kiedy trening się w końcu odbędzie. Trening ostatecznie się nie odbył i w związku z tym dostałem pytanie, czy byłbym w stanie w Bydgoszczy w ciągu tygodnia zorganizować Grand Prix. Po krótkim namyśle dałem odpowiedź, że tak.
Część zawodników negatywnie oceniło przeniesienie decydujących zawodów właśnie do Bydgoszczy. Z czego to Pana zdaniem wynikało?
- Ja nie mogę komentować takich rzeczy! To jest sprawa zawodników, ja tylko przyjąłem organizację tych zawodów.
Nie obawiał się Pan, że tydzień czasu to zbyt mało, żeby właściwie przygotować tak dużą imprezę?
- Myślę, że wybór akurat Bydgoszczy był podyktowany także tym, że miesiąc temu organizowaliśmy poprzednią imprezę. Generalnie obiekt był przygotowany pod względem kosmetycznym, a resztę spraw do załatwienia udało się podzielić z BSI. Dzięki temu stwierdziłem, że jest OK i możemy te zawody organizować.
Głównym organizatorem FIM Final Speedway Grand Prix w Bydgoszczy jest firma BSI. W jaki sposób podzieliliście między siebie zadania?
- BSI wziął na siebie ceremonię otwarcia oraz kwestie finansowe dotyczące sprzedaży biletów - i to tyle.
Wiadomo było, że aby w tak krótkim czasie zapełnić stadion, trzeba przyciągnąć przede wszystkim miejscowych kibiców. Czy próbował Pan wynegocjować zmianę zawodnika, który wystartuje w zawodach z "dziką kartą"?
- To było niemożliwe! Jest to Grand Prix przeniesione z Niemiec i tutaj nie było możliwości żadnego wpływu czy upominania się o "dziką kartę" dla zawodnika polskiego.
Zawodnicy właśnie zakończyli trening. Jaki jest w chwili obecnej stan przygotowań do zawodów?
- Przygotowania już zakończyliśmy. Jedyne co trzeba jeszcze zrobić, to doprowadzić tor do takiego stanu, żeby nie było żadnych problemów w trakcie zawodów.
Sprzedaż biletów odbywała się tym razem tylko poprzez internet i została w piątek oficjalnie zakończona. Czy orientuje się Pan, ile biletów zostało sprzedanych? Czy kibice mogą liczyć na jakąś pulę wejściówek, które będą dostępne w kasach przed zawodami?
- Ile biletów zostało sprzedanych tego nie wiem, bo nie my się tym zajmowaliśmy. Natomiast mogę powiedzieć, że w kasach od godziny 10 będzie prowadzona sprzedaż biletów.
Kibice, którzy zakupili bilety przez internet, będą mogli je odebrać tylko przed zawodami. Może to wywołać spore zamieszanie w okolicach stadionu. Jak zostanie rozwiązana kwestia odbioru zakupionych wcześniej wejściówek?
- Ja się tą kwestią nie zajmowałem, bo to uzgodnili sobie Anglicy z firmą, która prowadziła sprzedaż biletów w internecie. Ja tylko udostępniam teren, będzie zapewniona ochrona i w miejscu, które zostało wytyczone, będą rozstawione specjalne namioty, w których kibice będą mogli odebrać zakupione wcześniej bilety.
Bydgoskie zawody zakończą tegoroczny cykl Grand Prix. Czy mógłby uchylić Pan rąbka tajemnicy i powiedzieć, jakie atrakcje dla kibiców są w związku z tym szykowane?
- Wszyscy mnie o to pytają, a tak naprawdę nie do mnie należy ta część zawodów. Ja udostępniłem stadion i przygotowałem go do tego, co ma się odbyć. Natomiast całą otoczką tych zawodów zajmuje się BSI. Myślę, że na pewno nie zrobią tego gorzej, niż miało to mieć miejsce w Gelsenkirchen, bo zapowiedzieli, że na skróty na pewno nie pójdą. Mogę jedno powiedzieć, bo tego się akurat podjąłem - krótko przed wyjazdem zawodników do prezentacji odbędzie się pokaz musztry paradnej w wykonaniu orkiestry Pomorskiego Okręgu Wojskowego i ta orkiestra odegra również polski hymn.
Kwestia przydziału złotego i srebrnego medalu jest już praktycznie rozstrzygnięta, natomiast pasjonująco zapowiada się walka o brąz. Kto jest Pana faworytem do ostatniego miejsca na podium?
- Faworytem jest Tomek Gollob - jeździ na tym torze od wielu lat, ostatnie zawody pokazały, że potrafi tu jechać i praktycznie w każdym biegu zwyciężać. Myślę, że ma dużą szansę na to, żeby zdobyć upragniony medal.
Przy okazji turnieju Grand Prix do Bydgoszczy przyjechała cała żużlowa czołówka światowa. Zamierza Pan wykorzystać ten fakt także w kontekście rozmów transferowych?
- Nie zamierzam, bo szczerze mówiąc ci zawodnicy już są wszyscy "rozdysponowani", ale o tym się nie mówi ze względu na regulamin, który jest jaki jest. I dlatego jest "cisza w eterze".