Jarosław Galewski: Rozmawiamy w trakcie zgrupowania reprezentacji Polski w Zakopanem, na które dotarł pan we wtorek. Jakie są pana pierwsze wrażenia?
Tomasz Gollob: Bardzo pozytywne. Zgrupowanie dla naszej młodzieży i generalnie całej kadry jest organizowane co roku. Obserwuję to, co się dzieje i pierwsze spostrzeżenia są naprawdę bardzo dobre.
Nie we wszystkich ćwiczeniach bierze pan jednak udział. Na pewne rzeczy musi przyjść jeszcze czas z powodu odniesionej kontuzji?
- I tak i nie. Widać, że bardzo zaangażowana jest nasza młodzież. Ja wziąłem udział w rozgrzewce i będę w dalszej części treningu wykonywać kolejne ćwiczenia. Są jeszcze pewne rzeczy, których rzeczywiście nie mogę robić. Generalnie można jednak powiedzieć, że jestem w dobrej kondycji, jeśli chodzi o moją rękę. Z pewnymi ćwiczeniami wolę jednak poczekać, żeby nie podejmować ryzyka.
Kiedy w pana przypadku będzie można mówić o stuprocentowej sprawności i optymalnym przygotowaniu do nowego sezonu?
- Jestem już na tyle sprawny, żeby wsiąść na motocykl i na nim jechać. Po zgrupowaniu kadry wybieram się do Hiszpanii na motocross. Tam zaczną się moje jazdy na motocyklu. Można więc powiedzieć, że jest optymalnie. Znajduje się na etapie, który bezpośrednio poprzedza ten element przygotowań do sezonu.
A jak wyglądały pana przygotowania do tej pory? Na co musiał pan położyć największy nacisk po kontuzji?
- W wielkim skrócie można powiedzieć, że działo się wszystko to, co zostało mi zalecone przez lekarzy i szpital Wojskowy w Bydgoszczy. Najważniejsza była rehabilitacja i związane z nią ćwiczenia. Wykonywałem ćwiczenia, które miały doprowadzić do tego, żeby wszystko funkcjonowało w stu procentach tak jak należy.
A jak wygląda pana kondycja psychiczna po kontuzji? Czy ten uraz zostawił po sobie większy ślad w pana głowie?
- To wszystko wydarzyło się jakiś czas temu i na tym polega największy plus. Dobrze, że ta sytuacja nie miała miejsce wczoraj. Minęły cztery miesiące i to czas, który daje możliwość zapomnienia o tym, co się wydarzyło. Rany się zagoiły i w mojej głowie wszystko jest poukładane jak należy. Do historii się nie wraca. Pracuję nad tym, żeby było jak najlepiej i pewne sytuacje się nie powtórzyły. Bardzo chcę, żeby wszystko przebiegało poprawnie i nad tym się skupiam.
Domyślam się jednak, że pierwsze myśli po kontuzji były różne. O pana przyszłości mówiło się zresztą bardzo wiele.
- Myśli były takie jak i sam wypadek. Do tego już nie wracam, ale uważam, że moje podejście do tamtej sytuacji było takie, jak w przypadku racjonalnego człowieka. Przebrnąłem przez to wszystko pozytywnie i zaczynam nowy rozdział.
Pewien rozdział pan kończy. Jest nim uczestnictwo w cyklu Grand Prix, ale nakreślił pan sobie już nowe cele w mistrzostwach Europy. To było potrzebne, żeby znaleźć w sobie motywację do jazdy?
- Co roku wyznaczam sobie jakieś cele. To absolutnie normalna rzecz. Bardzo skrupulatnie do wszystkiego później dążę. Prawdą jest jednak, że tego, czego nie udało mi się zrobić w zeszłym roku, chciałbym dokonać teraz. Nie pojadę w Grand Prix, ale uważam, że nic takiego się w związku z tym nie dzieje. Jest wielu młodych i utalentowanych chłopców, którzy powinni tam rywalizować i nabierać dzięki temu doświadczenia, tak żeby coś się działo w tym cyklu.
[nextpage]Marek Cieślak uważa, że Grand Prix obciąża mocno zawodników nie tylko pod względem fizycznym, ale i mentalnym. Zależało panu w tym roku na większym luzie psychicznym i spokoju?
- Grand Prix nie jest łatwą przeprawą. To naprawdę wiele imprez. Cykl składa się przecież z dwunastu turniejów. Dla nas tymczasem najważniejsza jest liga polska i wszystkie rzeczy, które wykonujemy w naszym kraju. Grand Prix jest po to, żeby zostać mistrzem świata. To naprawdę trudne zadanie, które ja już jednak wykonałem. Jestem mistrzem i mogłem podjąć taką a nie inną decyzję. Mistrzostwo świata wiąże się jednak z wieloma wymaganiami, także tymi finansowymi. Wziąłem pod uwagę wszystkie rzeczy i doszedłem do wniosku, że startowałem w cyklu naprawdę długo... to było przecież 19 lat. Życzę każdemu sportowcowi, żeby jeździł przez taki czas i notował tyle osiągnięć. Ja spokojnie przygotowuję się do innych rzeczy, które mnie czekają w tym roku. Niech młodzież teraz podejmie rękawicę. Ja swoją pracę wykonałem.
Wraca pan do reprezentacji Marka Cieślaka?
- To nie jest żaden powrót. Ja w tej reprezentacji cały czas jestem. Nie pojechałem w zawodach i to już historia. Zostali wyznaczeni inni zawodnicy, a ja się na to przecież zgodziłem. Nie widzę w tym jakiegoś nieporozumienia. Życzyłem kolegom, żeby zdobyli złoty medal i to się udało. A z moim powrotem jest tak jak zawsze. Jeżdżę dla kibiców, kraju i takie jest też moje podejście do tego tematu. Dopóki będę w żużlu, na moją obecność można liczyć zawsze. To czy wystartuję w danej imprezie zależy od konkretnego momentu i tego, jaka będzie moja forma. Jest bardzo dużo młodych zawodników i jeśli oni będą jeździć, to będę patrzeć na to spokojnie. Nic wielkiego się nie wydarzy. Zrobiłem sto procent pracy i wykonałem wszystko to, co może zrobić żużlowiec. W związku z tym z pewnymi rzeczami nie mam problemu. Jestem na zgrupowaniu i będę z kadrą podczas zawodów. Jest jednak zbyt wcześnie, żeby mówić dziś, kto pojedzie w trakcie zawodów. Na pewno jednak będą to najlepsi.
Finał DPŚ jest jednak w Bydgoszczy. Musi pan mieć świadomość, że wielu kibiców nie wyobraża sobie tej imprezy bez Tomasza Golloba.
- Cała sytuacja sprzyja, żeby tak o tym mówić. Pochodzę z Bydgoszczy, z tego toru. Wiele rzeczy udało mi się tam zrobić. Jeśli będzie wymagać tego sytuacja i będzie taka możliwość, żebym pojechał, to oczywiście to uczynię. Pojadę o jakikolwiek z medali. Następny złoty? Oczywiście! Jest już ich sporo, ale nie mam nic przeciwko, żeby w kolekcji znalazł się następny.
Kolejne złoto to również cel w rozgrywkach ligowych. Sezon w ENEA Ekstralidze zapowiada się pasjonująco. Startował już pan w takim dream-teamie jak Unibax?
- Nie podchodzę do tego w ten sposób. Każdy zespół w Polsce jest w mojej ocenie dobrze zbudowany. Toruń ma również zespół do walki, który został ciekawie skonstruowany. Jedziemy z minusowym obciążeniem i cała rzecz polega na tym, żeby odrabiać punkty. Zobaczymy, czy się to uda. Ja jestem optymistą i wierzę w to, że tak się stanie.
Po ubiegłorocznym finale w Zielonej Górze panuje opinia, że wszyscy będą szczególnie mobilizować się na mecze z Unibaksem. Cała liga pojedzie przeciwko Toruniowi?
- Nie chcę zabierać stanowiska. Nie słyszałem takich opinii i podchodzę do tego w inny sposób. Dla mnie to jest sport. Każdy chce wygrywać. Mam nadzieję, że wszystko odbędzie się w sportowej walce. Reszta rzeczy jest poza mną.
Coraz więcej mówi się, że Tomasz Gollob planuje już swoją poza żużlową przyszłość.W jakiej perspektywie spogląda pan w kierunku Rajdu Dakar?
- Niech to zostanie moją tajemnicą. To są rzeczy, nad którymi jeszcze myślę i pracuję. To prawda, że zastanawiam się, co wydarzy się w przyszłości, ale teraz wszystko jest jeszcze podporządkowane pod żużel. To jest dla mnie priorytet.
Czy sezon 2014 będzie ostatnim Tomasza Golloba na żużlowych torach?
- Nie wypowiadam się na łamach prasy, kiedy będzie koniec. Na ten moment ja tylko oddałem młodemu pokoleniu cykl Grand Prix. Liga i inne rzeczy pozostaję bez zmian. Jestem na tyle młody, że mogę jeździć. Zdrowie wróciło do stanu, który pozwala na dalsze występy. Jeszcze nie kończę kariery.