Choć Nicki Pedersen był na leszczyńskim stadionie wielokrotnie wygwizdywany, od czasu podpisaniu kontraktu z Fogo Unią zrobił wiele w kierunku, by wszystkie winy zostały mu odkupione. Duńczyk z wielkim entuzjazmem brał udział w ostatnich akcjach swojego klubu. W wywiadzie dla SportoweFakty.pl podkreślił natomiast, że wybierając ofertę "Byków" kierował się głosem serca.
Środowa wizyta w Radiu Elka pokazała jednak, że nie wszyscy kibice są do niego w pełni przekonani. Choć w siedzibie stacji gościł cały zespół Fogo Unii, wiele pytań kierowanych było tylko i wyłącznie do Duńczyka. "Dzik" musiał zapewniać, że nie powtórzy się sytuacja z ostatnich lat, kiedy z klubami z Gdańska oraz Rzeszowa spadał do niższej ligi. Jeden z kibiców spytał ponadto, czy drużyna przygotuje specjalny kojec, który uchroni pozostałych żużlowców Unii przed przedmiotami, którymi Pedersen mógłby rzucać w parku maszyn.
Pomimo prowokacyjnych pytań, Duńczyk nie dał się wyprowadzić z równowagi i dyplomatycznie odpowiadał każdemu dzwoniącemu kibicowi. - Niczym na pewno nie będę rzucać. Liczę na dobrą współpracę z kolegami i chciałbym, byśmy sobie pomagali - zapewnił ze spokojem Pedersen. 37-latek odpowiedział też na pytanie o mandat, jaki otrzymał kierowca jego teamu. - W naszym fachu pośpiech czasami jest nieunikniony. Taka sytuacja mogła mieć miejsce, ale na pewno mój kierowca zrobił to widząc, że jest miejsce na drodze i nikomu nie zagraża swoim manewrem - powiedział.
Wizyta w leszczyńskim radiu była częścią kilkudniowego zgrupowania, które zakończy się w najbliższą niedzielę. Zawodnicy Fogo Unii, którzy w środę i czwartek spotykali się z kibicami oraz sponsorami udadzą się na weekend na dwudniowy obóz do Świeradowa-Zdroju. Jak podkreśla sztab szkoleniowy, celem wyjazdu są treningi na świeżym powietrzu oraz dalsza integracja zespołu.
Jak dla mnie wzbogaca (urozmaica) zuzel w Polsce i na swiecie.
Nie wiem dlaczego wszyscy wymagaja i oczekuja na torze lizusow i grzecznych chlopakow?
Trzymam kciuki za Ni Czytaj całość