Międzynarodowa Federacja Motocyklowa podjęła uchwałę, która zakazuje przedstawicielom wszystkich dyscyplin (w tym żużlowcom) startującym w imprezach rangi MŚ, udziału w turniejach kontynentalnych. Oznacza to, że żużlowcy będą musieli wybrać, czy wystartują w Grand Prix czy Speedway European Championships.
Zdaniem Jacka Gajewskiego, największym zaskoczeniem jest fakt, iż polskie środowisko żużlowe o całej sprawie dowiedziało się dopiero w środę. W trakcie minionego weekendu polska federacja, na czele z przewodniczącym GKSŻ - Piotrem Szymańskim i prezesem Enea Ekstraligi - Wojciechem Stępniewskiem, przebywała bowiem na posiedzeniu komisji CCP w Genewie.
- Dla mnie ta sytuacja jest trochę śmieszna. Wydaje się przecież, że mamy we władzach FIM jakąś reprezentację. Być może nie jest ona zbyt liczna, ale to nie może być żadnym usprawiedliwieniem. Przed kilkoma dniami odbyło się spotkanie w Genewie, a o decyzjach jakie tam zapadły opinia żużlowa w Polsce dowiaduje się dopiero trzy dni później. Nie wiem z czego wynikał brak tej wiedzy. Albo nasi przedstawiciele mają problemy z językami i nie potrafią się porozumieć, albo zrobiono coś za ich plecami. W ten drugi scenariusz nie chce mi się jednak wierzyć - powiedział w rozmowie z naszym portalem Jacek Gajewski.
Zdaniem eksperta SportoweFakty.pl, podobna uchwała byłaby niemożliwa do wprowadzenia przez inne federacje sportowe. Jak zaznacza, na decyzji FIM może ucierpieć nie tylko żużel. - Nie wyobrażam sobie, by w piłce nożnej, koszykówce czy siatkówce taki zakaz występował. Zastanawiam się w jaki sposób dotknie to inne dyscypliny, takie jak motocross. Z tego co się orientuję, jest spora grupa zawodników, którzy jeżdżą zarówno w mistrzostwach świata, jak i Europy. Zobaczymy, czy ze strony tych osób, a także reprezentantów innych dyscyplin motorowych, pojawi się jakiś protest - stwierdził.
Jacek Gajewski obawia się, że żużlowcy, stojąc przed wyborem startów w SEC lub SGP, wybiorą rywalizację o Indywidualne Mistrzostwo Świata. Przed dużym dylematem staną Andreas Jonsson czy Nicki Pedersen, którzy deklarowali już wcześniej występy w cyklu organizowanym przez firmę One Sport. - Wydaje mi się, że dla większości zawodników cenniejsza jest walka o tytuł mistrza świata niż mistrza Europy. To rzecz, która nie podlega dyskusji. To, czego w ostatnim roku dokonała firma One Sport było jednak bardzo pozytywne. Zmagania SEC można było nazwać w końcu prawdziwymi mistrzostwami kontynentu. Wcześniej ta rywalizacja cierpiała zarówno pod względem sportowym, jak i organizacyjnym. Były to peryferia żużlowej rywalizacji, a dzięki działaniom ludzi z One Sport zmagania te zaczęły nabierać znaczenia. Obawiam się jednak, że z powodu decyzji FIM ta impreza wróci do stanu, jaki oglądaliśmy kilka lat temu - podsumował Gajewski.