Sezon drugich miejsc - rozmowa z Jarosławem Hampelem, zawodnikiem Unii Leszno

Od pewnego czasu Jarosław Hampel puka do cyklu Grand Prix. Niestety, reprezentant Polski nie ma szczęścia. W tym roku odpadł w jednej z rund eliminacyjnych. Poza tym, w przyszłorocznym cyklu wystartuje aż czterech Polaków i dlatego trudno przypuszczać, że Hampel otrzyma dziką kartę od władz światowego żużla.

Jarosław Galewski: Jaki był miniony sezon w twoim wykonaniu?

Jarosław Hampel: Ten sezon był dla mnie udany. Mogę być zadowolony zarówno ze swoich występów indywidualnych jak i drużynowych. Zabrakło jedynie realizacji celu w postaci awansu do cyklu Grand Prix. Można powiedzieć, że to jedyna porażka. Słowem, sezon był udany, ale nie bardzo udany. Poza tym, warto zauważyć, że w rozgrywkach indywidualnych i drużynowych to był sezon drugich miejsc.

Porozmawiajmy o cyklu Grand Prix. Wierzysz, że otrzymasz dziką kartę od władz światowego żużla?

- Nie ma takiej szansy. Jeżeli spojrzymy na obecną sytuację, to takie są realia. W Grand Prix jest aż czterech Polaków. Nie ukrywam, że cały czas myślę o awansie do żużlowej elity. Na pewno będę walczył w kolejnych eliminacjach i w kolejnych latach.

Jak bardzo brakuje ci startów w światowej czołówce?

- Nie ukrywam, że brakuje mi tego bardzo. Chciałbym jeździć w Grand Prix. Uważam, że byłbym w stanie skutecznie rywalizować z najlepszymi zawodnikami. Myślę, że miałbym szansę na nawiązanie równorzędnej walki. Jestem przekonany, że byłoby tam dla mnie miejsce. Sam nie wiem, dlaczego nie przeszedłem pomyślnie eliminacji. Przegrywałem z zawodnikami, którzy są ode mnie teoretycznie słabsi. Na pewno będę walczył o awans do tego cyklu w przyszłym roku, ponieważ, jak już powiedziałem, bardzo chcę tam jeździć.

W eliminacjach do cyklu Grand Prix trzeba mieć sporo szczęścia. Dyspozycja dnia może pozbawić faworytów awansu, a teoretycznie słabszym zawodnikom otworzyć drzwi do żużlowej elity. Może obecny system wymaga zmian?

- Być może byłoby to jakieś wyjście. Nie wiem tylko jakie byłoby najlepsze rozwiązanie. Wiele mówi się o tym, że w Grand Prix miałby pozostawać tylko jeden zawodnik, a reszta powinna walczyć w eliminacjach. W tej chwili trudno powiedzieć, według jakich zasad pojedziemy w przyszłości. W tym roku do Grand Prix awansowali tacy zawodnicy jak Kenneth Bjerre czy Sebastian Ułamek. Oni nie mieli jakiś nadzwyczajnych sezonów. W przypadku Duńczyka można nawet mówić o dramacie, ponieważ ten zawodnik nie był powoływany na mecze swojego polskiego klubu. Czasami Bjerre nie potrafił zdobyć nawet pięciu punktów. Ja natomiast jeździłem bardzo dobrze od początku sezonu, a do tego cyklu nie awansowałem. Oczywiście, miałem szansę na awans, walczyłem z tymi zawodnikami. Uważam jednak, że ten turniej, w którym odpadłem, odbywał się w trakcie jednego z moich najgorszych dni w tym sezonie. Wtedy nic mi się nie układało. Praktycznie wszystko, co robiłem, wychodziło źle. Być może stąd wziął się brak awansu.

Co sądzisz o pomyśle, żeby pewne miejsce w kolejnym cyklu miał tylko najlepszy zawodnik świata?

- Nie ograniczałbym tego tylko do jednego zawodnika. Pierwsza piątka prezentuje bardzo wysoki i zbliżony do siebie poziom. To między nimi w każdym turnieju najczęściej rozstrzyga się kwestia wielkiego finału. Pozostali zawodnicy starają się walczyć o jak najlepszy wynik. Może dobrym rozwiązaniem tego tematu byłoby pozostawienie w cyklu Grand Prix najlepszych pięciu zawodników i zorganizowanie eliminacji dla reszty stawki. Eliminacje i dzikie karty są bardzo dobrym systemem, tylko może należałoby to zrobić w innych proporcjach. Powiem szczerze, że dokładnie się nad tym nie zastanawiałem.

Komentarze (0)