Przepis na żużel (1): Sprawa polska w FIM

Nasza międzynarodowa polityka w FIM leży. Więcej do powiedzenia o żużlu mają Niemcy czy Włosi. Brakuje nam reprezentacji i zawierania odpowiednich sojuszy - pisze w swoim felietonie Jacek Gajewski.

 Redakcja
Redakcja

Nie wiem, czy mam przepis na żużel. O wielu kwestiach, które w mojej ocenie należy jednak jak najszybciej zmienić lub nad nimi dyskutować, mówię od dawna. Później się okazuje, że Gajewski miał rację. Oczywiście, nie za każdym razem, ale było wiele negatywnych wydarzeń, które miały miejsce, a można było je przewidzieć. Zamieszanie wokół kontrowersyjnej uchwały FIM? To jeden z przykładów. O tym przecież mówiło się już w trakcie ubiegłego roku. Do działania w tej kwestii była jednak potrzebna umiejętność poruszania się w strukturach FIM. Naszym przedstawicielom jej wyraźnie brakuje.

Polska polityka międzynarodowa

Jesteśmy bardzo mocnym krajem, jeśli chodzi o żużel. Nasza liga jest przecież najsilniejsza na świecie. Takie hasło promuje zresztą rozgrywki w naszym kraju. Nasz dorobek, sukcesy międzynarodowe w ostatnich latach, zwłaszcza te drużynowe, mówią same za siebie. Na tle tego, co się dzieje w innych krajach, ten polski żużel trzyma poziom i generuje zainteresowanie. Mamy ogromne przełożenie na to, że Grand Prix zaczęło się rozwijać. Polskie firmy w latach 90. sponsorowały cykl, organizowaliśmy turnieje, angażowaliśmy się w to wszystko i dzięki temu osiągnęło to takie rozmiary. Przełożenia na to, co dzieje się w FIM jednak nie mamy, a już na pewno nie jest ono adekwatne do pozycji, którą zajmujemy w światowym żużlu.

FIM to federacja, która zrzesza różne sporty motorowe. Jest tam również komisja wyścigów torowych, w której powinniśmy mieć naprawdę dużo argumentów. Ostatnie wydarzenia pokazują, że jest inaczej. Nasi działacze w strukturach międzynarodowych mają słabą pozycję. W decydujących kwestiach okazuje się, że nie mamy ludzi, którzy potrafią głośno zaprotestować. Nasz interes, nasza polityka międzynarodowa - to wszystko leży. Z Polakami nikt się nie liczy.

Nie oczekuję od PZM, żebyśmy rządzili w komisji wyścigów szosowych czy w motocrossie. Tam naprawdę nie powinniśmy odgrywać większej roli w strukturach. Co ciekawe, kiedyś potrafiliśmy mieć łeb na karku. Mieliśmy ludzi z autorytetem. Kolejny raz odwołam się do Romana Cheładze. Ale on nie był jedyny, bo był też przecież Władysław Pietrzak. Obu niestety nie ma już wśród nas, ale oni byli ludźmi, którzy radzili sobie w niełatwych sytuacjach. Potrafili bronić polskiego interesu. To wszystko było poparte z ich strony wiedzą i umiejętnością odnajdywania się wśród decydentów speedwaya. Jeśli pan Szymański mówi, że mamy w komisji wyścigów torowych młodych członków, którzy są tam od niedawna, to do mnie to nie przemawia.
Jacek Gajewski uważa, że Polacy nie potrafią poruszać się w strukturach FIM i zawierać odpowiednich sojuszy Jacek Gajewski uważa, że Polacy nie potrafią poruszać się w strukturach FIM i zawierać odpowiednich sojuszy
Mieliśmy ludzi z mocną pozycją i powinniśmy ich mieć dalej. Roman Cheładze doskonałe współpracował z szefami komisji wyścigów torowych. Nie zachowaliśmy jednak ciągłości. Kiedyś nie było problemu z komunikacją i zawieraniem koalicji z przedstawicielami innych krajów. A wtedy nie mieliśmy takiej pozycji jak teraz. Dominowała liga brytyjska, a znacznie mocniejsi byli Szwedzi czy nawet Amerykanie. Nie zachowywaliśmy się jednak jak dzieci we mgle. Co się z tym stało?
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×