Michał Wachowski: Wybrano pana najpopularniejszym trenerem zaplecza Ekstraligi. To, że poprowadził pan Wybrzeże do kolejnego awansu zostało przez kibiców docenione.
Stanisław Chomski: Oczywiście i sam cieszę się z tego wyróżnienia. Nie chciałbym jednak w najbliższym czasie zdobyć tej nagrody ponownie, bo to by oznaczało, że po awansie z Wybrzeżem, czeka nas od razu kolejny spadek. W ostatnich latach nie mieliśmy niestety szczęścia do Ekstraligi i nawet gdy dysponowaliśmy całkiem solidnym składem, nie potrafiliśmy zostać w ligowej elicie na dłużej.
Wywalczając z Wybrzeżem utrzymanie, prawdopodobnie zagwarantowałby pan sobie kolejną nagrodę.
- Rzeczywiście, tak mogłoby być. Z drugiej strony, o wszystkim decydują przecież głosujący kibice. Nie ukrywam, że wolałbym dostać w przyszłości wyróżnienie podobne do tego, jakie otrzymał Piotrek Baron. Choć jest to trener młodego pokolenia, potrafił dokonać rzecz prawie niemożliwą, czyli utrzymać się ze Spartą Wrocław w momencie, gdy z ligi spadały aż trzy zespoły.
Nie chcę, by mnie źle zrozumiano. Jestem wdzięczny kibicom za głosy, jakie na mnie oddano. Bez wahania oddałbym jednak tę nagrodę za utrzymanie mojego zespołu w Ekstralidze.
Czy w trakcie sezonu będzie pan przypominał zawodnikom o postawie Betard Sparty? Wrocławianie, których skazywano na degradację, mogą być dla was przykładem.
- Podobieństwa Wybrzeża do Sparty z poprzedniego sezonu są dostrzegalne. Życzyłbym sobie, by zawodnicy mojego zespołu jeździli równie skutecznie jak podopieczni Piotrka Barona. Moim zdaniem o utrzymanie w elicie będzie jednak trudniej niż w poprzednim roku, choć wtedy, tak jak wspomniałem, spadały aż trzy zespoły. Z racji tego, że Ekstraliga liczyła dziesięć drużyn wachlarz błędów był moim zdaniem większy. Tym razem ten margines pomyłek będzie mocno zawężony, a punkty będzie trzeba urywać nawet faworytom.
Odetchnął pan z ulgą, gdy okazało się, że Krystian Pieszczek doszedł do porozumienia z klubem? Jeszcze kilka dni temu jego dalsza kariera w Wybrzeżu stała pod znakiem zapytania.
- Zawodnik walczył o swoje racje i chciał wyjaśnić parę spraw. Wydaje mi się, że szum ze strony mediów był w tej sprawie zbyt duży. Rozmowy klubu z teamem Krystiana były kulturalne i przebiegały w dobrej atmosferze. Przyglądałem się temu z boku, bo nie ingeruję w sprawy kontraktowe. Uważam, że dobrze się stało, że udało się nam zawrzeć porozumienie. Krystian zostaje w Wybrzeżu i inny scenariusz nie wchodził w grę.
Niejednokrotnie podkreślał pan, że nie jest zadowolony z obecnego składu. Czy w porównaniu do poprzedniego sezonu, drużyna na papierze prezentuje się słabiej?
- Wierzyłem, że po awansie do elity dokonamy wzmocnień. Chciałem oprzeć drużynę na dwóch mocnych filarach i nie ukrywam, że liczyłem na to, że wzmocnimy się żużlowcami topowymi, z pierwszej dziesiątki Grand Prix. Niestety, z wiadomych względów się to nie udało. Trudno mi oceniać czy obecny skład jest lepszy czy gorszy od tego z ubiegłego sezonu. Zapewne zweryfikują to dopiero rozgrywki na torze.
Istotna zarówno dla finansów klubu, jak i samych zawodników, będzie zapewne frekwencja na trybunach. Czy kolejny awans do Ekstraligi przyciągnie też nowych kibiców?
- Mecze z ubiegłego sezonu pokazały, że Gdańsk zasługuje na żużel na najwyższym poziomie. Zwłaszcza kluczowy mecz z GKM-em Grudziądz cieszył się dużym zainteresowaniem kibiców. Myślę, że w Gdańsku jest duże zapotrzebowanie na żużel i chciano by oglądać tam zespół, który utrzymałby się w elicie i walczyłby o coś więcej niż utrzymanie.
Ze względu na ujemne punkty Unibaksu, nawet w przypadku nieudanego początku sezonu, pana drużyna nie będzie ostatnia w tabeli. Czy może mieć to jakieś znaczenie?
- Tabela będzie z powodu Unibaksu nieco zafałszowana. Z drugiej strony, w przypadku jednej czy drugiej porażki zawodnicy nie zaczną się zamartwiać, że są na dnie rozgrywek. Nie można się jednak łudzić, że torunianie na tak niskiej pozycji pozostaną. Mają mocny skład i na pewno będą odrabiać straty, awansując przy tym w górę tabeli. Jeśli chodzi o nasz zespół to oddzielnie będziemy rozpatrywać mecze na własnym torze. To one będą dla nas najważniejsze i postaramy się je po prostu wygrywać.
Nie rozumiem skąd złośliwe podejscie kilku osób do informacji, że w Gdańsku może być lepiej, a być może nawet dobrze.
Zdanie Michała Czytaj całość