Skoro do tej pory mieliśmy "aż" dwa złote medale, a na tych igrzyskach cztery, to nic tylko cieszyć michę. Tak więc cieszą, przede wszystkim w Ministerstwie Sportu, bo można prężyć muskuły, jak to państwo dzielnie dba o sport. Zresztą bywsza pani ministra Mucha rzekła zdaje się gdzieś w mediach, że te sukcesy to w pewnej mierze jej zasługa, zapomniała tylko dopytać ile goli strzelił norweskim panczenistom Zbigniew Bródka i czy jako strażak czasem nie ze spalonego. Więc fajnie jest. Igrzyska mamy wszak za sobą, ale jak te olimpijskie w Soczi akurat miały się ku końcowi, swoje prywatne, na łamach SportoweFakty.pl rozpoczął pan Witold Skrzydlewski. Pan Witold to, dla formalności podaje, spiritus movens łódzkiego Orła.
Nie trzeba go zresztą szerzej przedstawiać, bo to postać barwa z takich, które jak to się mówi "wszyscy znają i kochają". Ja się z tego pomysłu bardzo cieszę, bo fajnie jak na łamach zabiera głos ktoś kto zna speedway od strony nie dziennikarza, ale działacza. Zatem życzę wytrwałości w niełatwej sztuce felietonowej i witam z prawdziwą radością, spodziewając się interesujących przemyśleń. I takowe są te premierowe, a nazwanie się cyt: "największy grabarz polskiego żużla" pysznie świadczy o dystansie do samego siebie! (w końcu słowa te pisze największa noga w polskim żużlu). W owym premierowym tekście pan Witold podjął problem praw do transmisji telewizyjnych meczów Polskiej Ligi Żużlowej, czyli uprzednio I ligi. Przypomnijmy, bo to już nie jest żadną tajemnicą, że zaawansowane rozmowy przeprowadzane są obecnie z TVP, a ona stawia sprawę jasno, za relację chce pieniędzy, tak aby do nich nie dokładać. Zebrać trzeba do przysłowiowej kupki 600 tysięcy. Firma Nice wykłada połowę (a może i więcej, kto wie) i chce wejść w nazwę ligi. Coś za coś. I prezes Skrzydlewski uważa, że cyt: "sprzedajemy się za tanio" i zadaje pytanie "Czy tak powinno być", na które, tak na wszelki wypadek od razu sam odpowiada "chyba nie".
No pewnie, że nie. To powinno być nie 300 tysięcy tylko 3 miliony, albo i więcej, a firma Nice powinna być jednym z kilku, kilkunastu oferentów chętnych do stanięcia w szranki sponsorów chcących się promować za pośrednictwem telewizyjnych transmisji z meczów Polskiej Ligi Żużlowej. A do GKSŻ winna się ustawić kolejka telewizji chętnych do pokazywania żużla na zapleczu ekstraligi. Piękna perspektywa, rzeczywistość niestety jest inna. W przeciwieństwie do pana Witolda wiem, że przeprowadzono w tym temacie mnóstwo rozmów z przedstawicielami wszystkich liczących się ogólnopolskich telewizji, nawet tych, które nie mają kanału sportowego. Zainteresowanie i tylko na podanych warunkach wyraziła jedynie TVP, a firma Nice lwią część pieniędzy potrzebnych na realizację kontraktu zobowiązała się zapłacić. Jakoś naporu innych chętnych nie było widać. Pan Witold reprezentuje wprawdzie biznes, o którym mówią, że zawsze będzie dochodowy (obok piekarnictwa, bo ludziska mogą darować sobie kawior, ale chleb nasz powszedni jeść muszą i gorzelnictwa wiadomo dlaczego), ale przecież jako uznany przedsiębiorca wie doskonale, że istnieje w handlu coś takiego jak prawo podaży i popytu.
Póki co zaplecze ekstraligi nie jest towarem, który z dobie kryzysu, powodowałby zabijanie się o nią sponsorów i stacji telewizyjnych. Zresztą ile było sezonów, w których I liga była dotąd regularnie pokazywana przez ogólnopolską telewizję? Proszę policzyć, to naprawdę okaże się nieskomplikowane. Może warto więc na początek wziąć mało, aby potem zbudować produkt, który da więcej? Może warto aby mecze Polskiej Ligi Żużlowej były na ekranie nawet na warunkach dalekich od fantastycznych niż miałoby ich nie być w ogóle? Pan Witold Skrzydlewski na pewno chce dobrze, ale trochę mnie martwi jak na łamach SF otwarcie deklaruje, że "lubił i lubi zadymy". Problem w tym panie Witoldzie, że polski żużel już się dusi od nadmiaru różnej maści zadym. Nie potrzebne mu kolejne. Chociaż oczywiście rozumiem, że zajęcie pozycji ciotki, która siedzi na kanapie i wszystkim ma za złe, bywa wygodne.
Robert Noga
Świetny sposób rozumowania.
To dlaczego Orange sport pokaz Czytaj całość