Robert Noga: Żużlowe podróże w czasie (105): Indywidualny Puchar Polski

Była to impreza, która niczym meteor przemknęła przez krajowe tory. W sumie odbyły się tylko cztery jej edycje. Mowa oczywiście o Indywidualnym Pucharze Polski.

W tym artykule dowiesz się o:

Turnieju dziś niemal zupełnie zapominanym, rozgrywanym w drugiej połowie lat 80-tych. Pomysł rozegrania nowej imprezy narodził się przed sezonem 1986. W Regulaminie i kalendarzu sportowym na ten właśnie rok zawodnicy, trenerzy i działacze klubowi znaleźli podstawowe informacje o imprezie. Puchar rozgrywany był w formie jednego turnieju. O tym kto miał prawo startu w zawodach mówił artykuł 112. - W Indywidualnym Pucharze Polski startuje 16 zawodników, po 1 ze wszystkich klubów pierwszoligowych (w ówczesnej I lidze, czyli dzisiejszej ekstralidze jeździło 10 drużyn - przyp. RN) i z sześciu najlepszych klubów II ligowych. Prawo startu miał zawodnik danej drużyny, który legitymował się w poprzednim sezonie największą liczbą zdobytych punktów wraz z bonusami. Nagrodą dla zwycięzcy był, jak głosił kolejny punkt regulaminu: - Puchar z emblematem Polskiego Związku Motorowego i odpowiednim napisem.

Przyjęto także rozwiązanie, że gospodarzem turnieju o Indywidualny Puchar Polski będzie miasto-siedziba klubu, który w poprzednim sezonie wywalczył awans do I ligi. Stąd też pierwszą edycję IPP rozegrano 27 kwietnia 1986 w Tarnowie (miejscowa Unia wygrała rozgrywki o mistrzostwo II ligi w sezonie 1985 i awansowała do ligi I), roku. Kolejne odbyły się na torach w Gnieźnie w 1987 roku, Opolu w 1988 roku oraz ostatnia edycja rok później w Ostrowie Wielkopolskim. Ten pierwszy IPP był chyba najbardziej pamiętny, po pierwsze ze względu na ogromne zainteresowanie jaki wywołał, po drugie ze względu na bardzo wysoki poziom sportowy. Prasa donosiła, że trybunach stadionu w tarnowskiej dzielnicy Mościce (chociaż wtedy obowiązywała oficjalna nomenklatura Tarnów Zachodni, nazwa Mościce od nazwiska przedwojennego prezydenta Ignacego Mościckiego "władzy ludowej" przez gardło przejść jakoś nie mogła) zjawiło się aż 20 tysięcy widzów! Nie na atrakcyjnym meczu ligowym, ani nie na finale mistrzostw Polski. Ten fenomen stosunkowo łatwo jednak wyjaśnić. W tamtych latach, pomimo braku sukcesów międzynarodowych, żużel był jednak, przynajmniej gdzieniegdzie naprawdę bardzo popularny. Poza tym Tarnów po latach posuchy złakniony był żużla na najwyższym krajowym poziomie.

Przecież Jaskółki po spadku w 1971 roku z I ligi aż 14 długich sezonów jeździły w II lidze. Teraz akurat były beniaminkiem w najwyższej klasie rozgrywkowej. I wreszcie trzeci powód, czyli powiew nowości który przyciągnął do Tarnowa także kibiców z innych miast. Stawka najlepszych polskich zawodników zadziałała niczym magnes. Już jednak w tych pierwszych zawodach nie udało się zgromadzić zestawu zawodników zgodnie z wymogami regulaminu. Do Tarnowa nie dotarł bowiem mający prawo startu zawodnik GKM Grudziądz z powodu, jak podano... braku paliwa (sic!) oraz przewidziany jako rezerwowy zawodnik Sparty Wrocław. Ale to nie oni przecież zaliczani byli do faworytów. Fachowcy stawiali za to na Andrzeja Huszczę, Wojciecha Załuskiego, Piotra Pysznego, Romana Jankowskiego, Jerzego Rembasa, czy też jedynego w stawce zawodnika, który zaprezentował się na motocyklu z silnikiem GM (tak przynajmniej podały media) Wojciecha Żabiałowicza. - Clou zawodów stanowił wyścig XII. Takie wyścigi chciałoby się oglądać na krajowych torach jak najczęściej. W gronie startujących: Żabiałowicz, Pyszny, Jankowski i Huszcza. Wystartowali niemal razem (…) Żabiałowicz nieoczekiwanie został z tyłu. Szybko jednak zaczął odrabiać straty, wychodząc z 3 na 2 miejsce a prowadzącym Huszczą. Wydawało się, że nie ma szans z jeżdżącym bardzo odważnie zawodnikiem Falubazu. Tym bardziej, że Huszcza jeszcze na ostatnim wirażu prowadził. Żabiałowicz nie myślał rezygnować z zwycięstwa. Dodał gazu na wyjściu na prostą i wtedy pokazał co potrafi zrobić ze swoją maszyną. Na mecie był dosłownie pół koła lepszy od zielonogórzanina. Był to popis jazdy na torze. Publiczność nagrodziła obu rywali gromkimi brawami - opisywał wyścig tarnowski tygodnik "TeMI".

Był to jak się okazało potem bieg decydujący, zawody wygrał bowiem z kompletem punktów Żabiałowicz, Huszcza był drugi tracąc tylko ten jeden punkt do popularnego "Żaby", a trzecie miejsce zajął Janusz Stachyra z rzeszowskiej Stali. Dla lidera Apatora triumf w pierwszej edycji IPP był zapowiedzią wyjątkowo udanego roku na krajowych torach. Został bowiem w nim indywidualnym wicemistrzem kraju, wygrał ligę z Apatorem, został też mistrzem Polski w parach. W następnych edycjach pucharu triumfowali: po raz drugi Żabiałowicz, Andrzej Huszcza oraz Piotr Świst. Transformacji ustrojowej Indywidualny Puchar Polski nie przetrwał. Tylko nieco więcej szczęścia miał Indywidualny Puchar Europy, który według podobnych zasad (jeden zawodnik z danego kraju) rozpoczął swój żywot podobnie jak w IPP w 1986 roku. W tym wypadku rozegrano siedem edycji. Ostatnią, w 1993 roku w fińskim Tampere wygrał Tomasz Gollob.

Robert Noga

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: