Kacper Gomólski: Na półtorej godziny zgubiliśmy się w lesie

Po przerwie zimowej Kacper Gomólski miał okazję trenować na tarnowskim torze już dwa razy. Pierwsze jazdy w odczuciu juniora brązowych medalistów DMP z zeszłego roku wypadły nad wyraz obiecująco.

- Jestem mile zaskoczony. Pierwszy łuk był trochę przyczepniejszy, ale tak naprawdę to on mi bardziej odpowiadał niż ten drugi twardszy. Ogólne wrażenia więc jak najbardziej pozytywne - powiedział.

"Ginger" ma już więc za sobą przygotowania do sezonu. Ćwiczenia bez użycia motocykla odbywały się sprawdzonym tokiem. - Wszystko było praktycznie tak samo. Z jedną różnicą. Narzuciłem sobie ostrzejszy reżim, było bardziej intensywnie niż w latach poprzednich. Ciągle w głowie miałem tę myśl, że to mój ostatni rok startów na pozycji juniora i trzeba było bardziej się przyłożyć. Z kondycją nie ma problemów więc jestem przygotowany bardzo dobrze - oznajmił 21-latek.

Jeszcze pod koniec października, zaraz po zakończeniu rozgrywek w 2013 roku, Kacper zdradził nam, że ma plan i mocne postanowienie zrzucenia paru kilogramów przed kolejnym sezonem. - Jestem zadowolony z tego ile schudłem tak na dziewięćdziesiąt procent. Minimalnie zabrakło, aby osiągnąć moją upragnioną wagę. Różnicę na motocyklu i tak odczuwam. Czuję się na nim bardziej komfortowo, a motocykle mają lżej. A ulepszyliśmy je i są teraz mocniejsze. Generalnie wszystko jest okej, zarówno moja waga jak i sprzęt - zdradził.

Kilka tygodni temu zawodnicy Unii Tarnów wspólnie z trenerem Markiem Cieślakiem uczestniczyli w obozie w Szklarskiej Porębie. Wychowanek Startu Gniezno miał tam kilka ciekawych przygód z nartami biegowymi w roli głównej. - Na początku muszę nadmienić, że tylko się wydaje, że narty biegowe to łatwy kawałek chleba. Trzeba się najpierw dostosować do desek, do swojej taktyki i anatomii. Kiedy zaczynaliśmy byłem trochę z tyłu, potem z Ernestem Kozą powyprzedzaliśmy wszystkich, pobiegliśmy do przodu i mieliśmy się spotkać w jednym punkcie. Postanowiliśmy jednak, że przejedziemy się dalej, bo wydawało nam się, że trasa nie jest taka zła. To była kiepska decyzja, bo na trasie ukazały się kamienie i nie było już tak fajnie. W sumie nawet dobrze, że mieliśmy narty z wypożyczalni, bo jakbym posiadał swoje, to pewnie bym od razy zawrócił (śmiech). To działo się w pierwszy dzień. Natomiast w drugi ponownie zapędziliśmy się gdzieś z Ernestem. Tylko tym razem na półtorej godziny zgubiliśmy się w lesie i biegaliśmy bez celu. Na szczęście w końcu znaleźliśmy odpowiedni szlak i dołączyliśmy z powrotem do grupy. Koledzy czekali na nas godzinę, ale daliśmy radę - zakończył historię zawodnik biało-niebieskich.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Komentarze (6)
avatar
sympatyk żu-żla
13.03.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
KACPER POWODZENIA W NADCHODZĄCYM SEZONIE. 
avatar
CsabaHell
13.03.2014
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Grunt to przygoda :D 
Maniek.
13.03.2014
Zgłoś do moderacji
0
8
Odpowiedz
Jeszcze troche i na torze żużlowym sie zgubisz.